Walką i konsekwencją piłkarze Chrobrego wywalczyli zwycięstwo z faworyzowanym GKS-em Tychy. Fot. Łukasz Sobala/Press Focus


Chrobry z dużym sercem

Tyszanie w meczu o utrzymanie kontaktu z czołówką zagrali jak w sparingu...


Nie tak wyobrażali sobie kibice GKS-u Tychy mecz z Chrobrym. Miała być walka „trójkolorowych” o utrzymanie kontaktu z czołówką, a skończyło się porażką 1:2 z dużo niżej notowanym rywalem.


Nieporadne próby

W pierwszej połowie, w której niewiele godnego odnotowania działo się na murawie, głogowianie pokazali, co znaczy determinacja. Szymon Bartlewicz, choć jego pierwsza próba strzału z pola karnego została zablokowana, od razu ruszył do pressingu, dzięki któremu piłka została przejęta przez Dawida Hanca. Wystarczyło więc jedno podanie do 18-letniego skrzydłowego, żeby ten płaskim uderzeniem wykonał skuteczną poprawkę. Prowadzenie zdobyte przez głogowian utrzymało się 50 minut, bo wtedy próbujący nieporadnie doprowadzić do wyrównania tyszanie zostali trafieni drugi raz. Tym razem w polu karnym Mateusz Ozimek wypatrzył stojącego samotnie na wprost bramki Roberta Mandrysza i kapitan Chrobrego pokonał Macieja Kikolskiego.


Koncertowa połowa

– Bardzo cieszymy się z trzech punktów zdobytych na tak trudnym terenie – podkreślił po meczu Piotr Plewnia. – Pierwsza połowa z naszej perspektywy została rozegrana koncertowo. Trzymaliśmy GKS bardzo mocno na dystans. Oprócz tego strzelony gol dał nam prowadzenie, ale w szatni w przerwie powiedzieliśmy sobie, że żeby wygrać ten mecz, musimy strzelić drugiego i to się udało. Aczkolwiek druga połowa przebiegała już pod dyktando gospodarzy. Wielki szacunek dla mojego zespołu, który kolejny raz pokazał, że ma duże serce i postawiliśmy się w tych elementach, w których tyszanie są mocni. Przede wszystkim broniliśmy naszego pola karnego i walczyliśmy w powietrzu, co było kluczem do sukcesu – ocenił trener Chrobrego.


VAR im pomógł

Wprawdzie po stracie drugiego gola GKS ruszył do ataku, ale zdołał tylko strzelić kontaktowego z rzutu karnego w 84 minucie. Po analizie VAR sędzia dostrzegł, że przewinienie nastąpiło w polu karnym i zamiast wolnego zza linii bocznej „szesnastki” Daniel Rumin wykonywał „jedenastkę”. Uderzył pewnie, ale po chwili w dogodnej sytuacji główkował za lekko i Damian Węglarz drugi raz nie dał się już pokonać.


Nie zrobili wszystkiego

– Pierwszy raz nie wiem, co mam powiedzieć – stwierdził Dariusz Banasik na konferencji prasowej. – Przegrany mecz. Od tego trzeba zacząć. Jeszcze u siebie. Z zespołem, który wiadomo, że walczy o całkowicie inne cele niż nasz. Wydaje mi się, że my nie zrobiliśmy wszystkiego, żeby wygrać. Pierwsza połowa wyglądała, jakbyśmy grali mecz sparingowy. Podawanie do najbliższego, akcje w wolnym tempie, czekanie na to, co się wydarzy... No i niestety wydarzyło się to, że zespół Chrobrego zdobył bramkę. Podobnie było też w drugiej połowie. Zespół gości nie stworzył wielu sytuacji, ale swoją szansę wykorzystał. A jeżeli się traci dwa gole u siebie, to trudno o korzystny wynik. Nie mamy żadnego punktu i jesteśmy tym sfrustrowani.

Jerzy Dusik