Sport

Chorzowska rysa

Ruch wrócił na Górny Śląsk i wchodzi w przedostatni tydzień okresu przygotowawczego. Teraz ma być bardziej „meczowo”.

Gdyby nie kontuzja Patryka Sikory, Ruch mógłby ocenić swój obóz na 10/10. Fot. Marcin Bulanda/Press Focus

RUCH CHORZÓW

Poniedziałek – jak i niedziela – to dla chorzowskiej drużyny dni wolne po czasie intensywnej pracy w Turcji. Zostały jej dokładnie dwa tygodnie do wznowienia rozgrywek ligowych i meczu w Siedlcach z Pogonią. Po drodze Ruch zagra jeszcze dwa ostatnie sparingi. W piątek zmierzy się z ligowym rywalem Odrą Opole, którą w tym sezonie już dwukrotnie pokonał, z kolei dzień później – tak jak latem – zamknie sparingi spotkaniem z Rekordem Bielsko-Biała.

Urodzinowy zwyczaj

– We wtorek i środę mamy dwie jednostki treningowe, w czwartek jedną, a w piątek i sobotę gramy sparingi. To ostatni okres, kiedy po trzech dniach bez treningów (bo w sobotę wracaliśmy z Turcji, więc też nie trenowaliśmy), możemy jeszcze ostatnie dwa dni popracować. Potem będą już praktycznie same mecze i treningi rozgrzewkowo-regenerujące – mówił trener „Niebieskich” Dawid Szulczek, który był zadowolony z obozu w Belek. – Mam nadzieję, że na Cichej rozpoczniemy treningi w pełnej grupie. Nie ma co ukrywać, że obóz przebiegł fantastycznie pod tym kątem. Zawsze mieliśmy dwie jedenastki do gry i dobrze to wyglądało. Oby było tak co roku – podsumował z uśmiechem szkoleniowiec, który w niedzielę 26 stycznia świętował swoje 35. urodziny. Był to drugi z rzędu obóz w Turcji, gdy ktoś z Ruchu otrzymał tort. Przed rokiem szczególne, bo 18-ste urodziny miał bowiem Mike Huras, którego już dawno w Chorzowie nie ma. Po jesiennym rozwiązaniu kontraktu z 14-krotnym mistrzem Polski napastnik kilka dni temu trafił do niemieckiego piątoligowego SG Sonnenhof Grossaspach...

Miał schodzić z obciążeń

Nie dla wszystkich poniedziałek jest jednak dniem wolnym. Dzisiaj zabieg zespolenia złamanej rzepki przejdzie kapitan Ruchu Patryk Sikora, którego absencja rzuciła się cieniem na tureckie zgrupowanie, będąc tak naprawdę jego jedyną rysą. – Kiedy dzieje się coś takiego, my (sztab – przyp. red.) już po fakcie analizujemy, czy nasze rokowania, obciążenia, które zaaplikowaliśmy, założenia były poprawne i czy nie popełniliśmy błędu. Zawsze jest uczucie, że coś można było zrobić inaczej. Najważniejsze jest to, żeby Patryk jak najszybciej do nas wrócił i żeby jego kontuzja okazała się mniej groźna, niż wszystko na początku wskazywało. Na to liczę, bo Patryk wyglądał coraz lepiej i „rósł” z dnia na dzień. Był mocno indywidualizowany w wielu aspektach. Wtorkowy trening był ostatnią jednostką, na której miał wykonać mocniejszą pracę. W środę i czwartek miał mieć lżejsze treningi, by w ostatnim sparingu zagrać tylko 30 minut. Niestety, ale to się już wydarzyło i teraz wszystko w rękach lekarzy – powiedział Dawid Szulczek.

Piotr Tubacki

Jeszcze trochę...

Ruch poinformował wczoraj, że już 33 tysiące osób jest uprawnionych do wejścia na mecz z Wisłą Kraków, który odbędzie się 22 lutego na Stadionie Śląskim. Na ten moment to drugi najlepszy wynik frekwencyjny I ligi w XXI wieku, a nad nim znajdują się już tylko rekordowe derby Trójmiasta pomiędzy Lechią i Arką z 19 maja 2024 roku, które zgromadziły w Gdańsku 37 983 kibiców. Pobicie tego wyniku jest tylko kwestią dni, więc główne pytanie brzmi, na ile wyśrubowany będzie nowy rekord? Co ciekawe, pozostałe miejsca w rankingu top10 frekwencji I ligi w tym stuleciu zajmują... mecze domowe Wisły Kraków, odkąd spadła ona z ekstraklasy. Co więcej, najprawdopodobniej Ruch znajdzie się także w czołówce frekwencji w XXI wieku w polskiej piłce w ogóle. Jak wiadomo, aktualnie chorzowianie otwierają ten ranking ubiegłorocznym meczem z Widzewem, który – zdaniem „Niebieskich” – nieznacznie przekroczył 50 tys. na trybunach. Dalej znajduje się kilka spotkań Lecha w Poznaniu z widownią rzędu 41 – 41,5 tysiąca. Na rekordy wszech czasów nie ma co patrzeć, bo obecnie nie ma w Polsce stadionów na 70-80 tysięcy widzów.

(PTub)