Sport

Chory lider, chora Wisła

Górnik Łęczna przełamał się po sześciu meczach bez wygranej. U siebie ograł Wisłę, która nie przypominała drużyny z poprzednich gier.

Wycieńczony Angel Rodado nie był sobą, a jego koledzy też nie potrafili znaleźć sposobu na rywali. Fot. Krzysztof Porębski/PressFocus

Ostatnio ktoś zapytał trenera Wisły, czy kiedyś przegra mecz. Łącznie z krótką pracą w grudniu zeszłego roku jako pierwszy trener mógł się pochwalić siedmioma kolejnymi zwycięstwami. Seria zakończyła się w Łęcznej, w zaległym meczu 6. kolejki.

Przewietrzony skład Górnika

Kiedy wszystko idzie, nie trzeba wiele zmieniać. Z takiego założenia wyszedł Mariusz Jop i wystawił identyczny skład jak przeciwko Odrze i Bruk-Betowi, a tylko z jedną zmianą w stosunku do starcia z Pogonią Siedlce, gdzie Alan Uryga usiadł na ławce wyłącznie dlatego, że dwóch środkowych obrońców było zagrożonych pauzą za kartki w kolejnym meczu. W Łęcznej po raz czwarty został napomniany Rafał Mikulec i nie będzie mógł wystąpić w Płocku (podobnie Uryga). Wczoraj niepewny był występ Angela Rodado, którego ostatnio męczył wirus i miał biegunkę.

Od zmiany trenera – choć planował to już Kazimierz Moskal, ale nie zdążył zrealizować przed zwolnieniem – miejsce w bramce ma Patryk Letkiewicz i szybko udowodnił, że ten wybór był dobry nie tylko z racji tego, że łatwiej zarządzać grą młodzieżowca. W pierwszym kwadransie sparował do boku piłkę po nieprzyjemnym strzale z pola karnego Szymona Krawczyka i rykoszecie. Wypożyczony z katowickiej GieKSy skrzydłowy debiutował w jedenastce. Po remisie z Odrą Pavol Stano mocno przewietrzył skład i dokonał aż sześciu roszad. Górnik przetrzymał napór „Białej gwiazdy” w początkowych fragmentach, a potem przejął inicjatywę. Blisko gola gospodarze byli po błędach Rafała Mikulca i Bartosza Jarocha, ale Branislav Spaczil był ofiarnie blokowany. Wiślacy nieco się przebudzili, uderzali jednak niecelnie lub zbyt lekko.

Za dużo czasu i miejsca

Górnik w końcu rozegrał dobrą pierwszą połowę, choć można było obstawiać, że zacznie źle i straci gola. Podopieczni Stano musieli być jednak czujni, bo ich rywale ostatnio większość bramek strzelali po przerwie. Przez dobrze funkcjonujący środek pola gości przedarł się James Igbekeme i zagrał do Łukasza Zwolińskiego. Napastnik nie miał dobrej pozycji, ale był blisko zmieszczenia piłki przy słupku. W 53 minucie prowadzenie „Dumie Lubelszczyzny” dał mający zbyt dużo wolnego miejsca i czasu Jakub Bednarczyk. Po podaniu Przemysława Banaszaka wiślacy pozwolili mu spokojnie przyjąć futbolówkę jedną nogą i strzelić drugą. Obok prawego obrońcy zabrakło choćby środkowych pomocników, którzy powinni wspomagać defensywę. Remis powinien być po dośrodkowaniu Igbekeme i główce Jesusa Alfaro z dwóch-trzech metrów, ale Hiszpan... nie trafił w bramkę. Po tej sytuacji boisko opuścił zgłaszający już wcześniej problemy zdrowotne bramkarz Górnika, Branislav Pindroch. Mieliśmy kilka minut przerwy, by jego zmiennik mógł przygotować sprzęt i trochę się rozgrzać. Goście nie byli jednak w stanie wykorzystać problemów łęcznian.

Michał Knura