Luka Vuszković zdecydowanie nie pomógł swojemu zespołowi podczas piątkowej rywalizacji. Fot. Krzysztof Porębski/PressFocus


Chorwacki sabotaż

Radomiak sprawił ogromną niespodziankę in minus. Walka na dole tabeli zapowiada się ekscytująco.


To nie była miła niespodzianka dla kibiców drużyny z Radomia. Podopieczni Macieja Kędziorka zagrali fatalnie w starciu z Koroną, przegrywając 0:4. Jednym z antybohaterów spotkania był Luka Vuszković, który w tym roku grał raczej solidnie. Tym razem dwukrotnie próbował zaskoczyć… swojego bramkarza i raz mu się to udało. Kielczanie szybko wykorzystali to, że ich przeciwnicy nie są w najlepszej dyspozycji i jeszcze przed przerwą wyszli na dwubramkowe prowadzenie, a po zmianie stron ich dobili. Dwa gole w drugiej połowie zdobył Jewgienij Szykawka, który zdecydowanie zasłużył na miano piłkarza meczu. Tym samym radomianie, zamiast oddalić się od strefy spadkowej, przybliżyli się do niej. Wciąż mają kilka punktów „zapasu”, ale nie mogą być pewni, że w przyszłym sezonie znów zobaczymy ich w ekstraklasie. Szczególnie jeśli będą prezentować taki poziom, jak w miniony weekend.

Kacper Janoszka



GŁOS TRENERÓW

Kamil KUZERA: - Zagraliśmy dziś tak, jakbyśmy sobie tego życzyli - z poświęceniem i pasją. Najważniejsze, że do drużyny wróciła odwaga i cała zapracowała na zwycięstwo. Trzy punkty są dla bardzo ważne, ale nadal twardo stąpamy po ziemi. Za tydzień mamy trudny mecz, a i kolejne będą wymagające. Potrzebna nam dziecięca pasja, kiedy to nasi rodzice zganiali nas z boiska, i to właśnie w tym meczu pokazaliśmy.

Maciej KĘDZIOREK: - Chcieliśmy zagrać dla kibiców i całej radomskiej społeczności. Możemy mówić o taktyce, o planie na ten mecz, jednak podstawą jest zaangażowanie oraz motywacja. To pokazała dzisiaj Korona, a nam tego zabrakło. Źle weszliśmy w mecz, od początku przegrywaliśmy wszystkie piłki, a na dodatek straciliśmy głupią bramkę.