Chłopcy do bicia
Piłkarze „Dumy Pomorza” mają wyjątkowo paskudny bilans meczów wyjazdowych.
W Częstochowie szczecinianie przegrali piąty mecz wyjazdowy w bieżących rozgrywkach. Wcześniej wracali do domu z pustymi rękami po spotkaniach z Górnikiem Zabrze (0:1), Lechem Poznań (0:2), Cracovią (1:2) i GKS-em Katowice (1:3). Wyjazdowy bilans uzupełnia remis 2:2 z Zagłębiem Lubin. Nic zatem dziwnego, że „Portowcy” są rozczarowani mizernym dorobkiem na obcych boiskach.
Chcieć i... nie móc
Ostatnia porażka z Rakowem (0:1) boli Granatowo-bordowych podwójnie, ponieważ Matej Rodin strzelił zwycięskiego gola w... 103 minucie! – Zrobiliśmy wiele, by tę statystykę zaburzyć i przechylić szalę zwycięstwa na naszą stronę – powiedział zastępujący zdyskwalifikowanego trenera szczecinian Roberta Kolendowicza, Paweł Ozga. – Częściej w obronie chcieliśmy być piątką w linii, realizowaliśmy plan. Wszędzie jedziesz po to, żeby wygrywać, szczególnie kiedy jesteś Pogonią. Trener Kolendowicz podkreślał, że nie mamy teraz już wpływu na to, co było i patrzymy naprzód. Tak też podchodziliśmy do spotkania z Rakowem. Do samej sytuacji z bramką trudno mi się odnieść, gdyż wiem, że zawodnicy grali na sto procent zaangażowania. Przez cały mecz większość pojedynków we własnym polu karnym wygrywaliśmy, ale w ostatniej akcji, niestety, nie byliśmy skuteczni i to zaważyło na wyniku.
Ogromne rozczarowanie
– Robiliśmy wszystko, co w naszej mocy, ale to niestety nie wystarczyło – nie ukrywał 36-letni pomocnik „Portowców”, Alexander Gorgon. – Od niepamiętnych czasów zagraliśmy w Częstochowie bardzo dobry mecz, z bardzo nieprzyjemnym i bardzo dobrym przeciwnikiem. Do czerwonej kartki Dimitriosa Keramitsisa byliśmy w stanie zneutralizować przeciwnika. Mieliśmy też jedną, bardzo dobrą sytuację w pierwszej połowie. Niestety, potem przebieg meczu się totalnie zmienił. Bardzo trudno się broni, grając z Rakowem jednego zawodnika mniej. A grając dwóch mniej, trzeba w to włożyć jeszcze więcej energii. Znowu na wyjeździe zawiedliśmy i czekamy na kolejną możliwość, aby tę serię przełamać.
„Duma Pomorza” kończyła spotkanie w dziewięciu, bo w końcówce 18-letni napastnik Patryk Paryzek doznał kontuzji i został zniesiony z boiska, a goście wcześniej wykorzystali limit zmian. – Niestety, taki był przebieg tego meczu, takie rzeczy się zdarzają – dodał wychowanek Austrii Wiedeń. – Tego dnia wszystko sprzysięgło się przeciwko nam. Wcześniej udało nam się wyciągnąć wygraną z Piastem, strzelając gola w ostatniej akcji, a teraz dużo okoliczności ułożyło się tak, że nie byliśmy w stanie wywieźć nawet punktu. Wydawało się, że nieuznana bramka dla Rakowa doda nam wiary i energii, żeby do końca utrzymać remis, ale, niestety, chwilę później rywale po identycznej akcji strzelili gola na 1:0. Jesteśmy takim obrotem sprawy bardzo rozczarowani i zdeprymowani.
Treningi na okrągło
Już w piątek, 25 października, Pogoń czeka kolejna potyczka ligowa – tym razem do Szczecina przyjedzie Puszcza Niepołomice. Pierwszy trening przed tym spotkaniem odbył się już w poniedziałek (mecz z Rakowem był w niedzielę wieczorem) i był otwarty dla kibiców. Poza tym piłkarze mieli zajęcia regeneracyjne. Tak samo wyglądał wtorek, a w środę sztab szkoleniowy zaordynował swoim podopiecznym tylko trening stricte piłkarski. W czwartek odbędą się zajęcia na głównej płycie Stadionu imienia Floriana Krygiera. Dzień po meczu z Puszczą ponownie czeka „Portowców” regeneracja, a potem trening piłkarski na boisku numer 2. Niedziela także nie będzie wolna, bo i w tym dniu zaplanowano zajęcia.
Bogdan Nather