Sport

Chłopaków stać na wszystko

Rozmowa z Jakubem Popiwczakiem, libero Jastrzębskiego Węgla, reprezentantem Polski

Jakub Popiwczak wierzy, że za cztery lata to on będzie święcił olimpijskie sukcesy z reprezentacją Polski. Fot. Artur Kraszewski/Press Focus

Radość po pokonaniu Słowenii jest ogromna?

- Jestem niesamowicie szczęśliwy i dumny z chłopaków. Patrzyłem na nich w trakcie meczu, patrzyłem, jak się cieszyli po zwycięstwie... Emocje były niesamowite. Słychać było w Paryżu, jaki spadł ciężar. Nawet ja mam ciarki na myśl o tym, że Polska gra w półfinale igrzysk olimpijskich, a co dopiero chłopaki. Zdaję sobie sprawę, jakie czuli ciśnienie, ale świetnie z nim sobie poradzili.

W trakcie walki ze Słoweńcami były chwile zwątpienia, choćby po przegranym drugim secie?

- Oczywiście, obawiałem się tego ćwierćfinału. Nie ma bowiem co ukrywać, że poprzednie mecze nie najlepiej się dla nas układały. Nie było tak płynnie, jak sobie wyobrażaliśmy. Wszyscy jednak wiedzieli, że poniedziałkowy ćwierćfinał jest najważniejszy. I od początku był pod naszą kontrolą. Nie zmienił tego nawet krótki przestój, przez który przegraliśmy drugiego seta.

Ćwierćfinałowa presja minęła, droga po medal otwarta. Będzie złoto?

- Chłopaków stać na wszystko. Wiemy, że możemy wygrać złoty medal, że jesteśmy niesamowicie mocną drużyną. Były trudne momenty w tym turnieju, również w starciu ze Słowenią, ale klątwa ćwierćfinałowa wreszcie została przełamana.

Grał pan w Lidze Narodów, ale na igrzyska olimpijskie nie pojechał. Żal?

- Jak się ogląda takie mecze, jak ten ze Słowenią, to człowiek bardzo chciałby tam być i żałuje, że go nie ma. Jak powiedziałem wcześniej, czułem ciarki, siedząc przed telewizorem, a co dopiero jak mógłbym być tam z chłopakami? Pozostaje mi tylko przychodzić każdego dnia na trening, by za cztery lata móc już pojechać na igrzyska.

Po meczu z siatkarzami świętowała tenisistka Iga Świątek...

- I wtedy naszła mnie taka myśl: miała na sobie czerwoną koszulkę, wyglądała trochę jak drugi libero. Mogę więc oficjalnie powiedzieć, że jestem lepszy od niej. Nie sądziłem, że kiedyś będę mógł tak powiedzieć (śmiech).

Ze Słoweńcami błyszczał pana kolega klubowy Tomasz Fornal. Przypuszczał pan, że po kontuzji, której nabawił się w pierwszym meczu w igrzyskach, tak szybko wróci do wysokiej formy?

- Tomek wcielił się w trochę inną rolę. Jest świetnym zawodnikiem ofensywnym, a przeciwko Słoweńcom decydowało to, co robił z tyłu. Ile świetnych obron? Ile perfekcyjnych przyjęć? Był niesamowity. Było widać, jak dużo dał drużynie, mimo swojej trudnej przeprawy. Przecież pojechał na igrzyska w świetnej formie, a doznał kontuzji w pierwszym meczu i nie było wiadomo, co z nim będzie. Wytrzymał i cieszę się, że mu się to udało.

(mic)