Chochla dziegciu
Spotkanie Cracovii z Lechem miało godną oprawę. Gospodarzom do pełni szczęścia zabrakło tylko i aż dobrego wyniku.
Wszyscy kibice „Pasów” marzyli o wygranej i wyprzedzeniu „Kolejorza”, ale i na remis nikt by nie narzekał. Do przerwy gospodarze skutecznie utrudniali działania rywalom, ale w drugiej połowie byli dla nich tylko tłem. Bramkarz „Pasów” nie krył, że był to najtrudniejszy mecz w sezonie. – Druga połowa była bardzo intensywna. Lech pokazał, dlaczego walczy o mistrzostwo. W ekstraklasie każde spotkanie jest trudne, ale jeśli chodzi o jakość przeciwnika i intensywność jego gry, to był dla nas najtrudniejszy przeciwnik. Straciliśmy bramkę, musieliśmy gonić, a oni szybko zdobyli drugą i potem już mieli nad meczem kontrolę – mówi Henrich Ravas.
Przemarsz, iluminacja i skrzypaczka
Kibice Cracovii nie opuszczali stadionu zadowoleni z wyniku, ale „mecz przyjaźni” na długo pozostanie w ich pamięci. Na stadionie przy Kałuży dawno nie było takich tłumów, a kibice chcący kupić bilet w dniu meczu odchodzili z kwitkiem, bo wszystkie dostępne miejsca zostały wyprzedane na osiem dni przed wydarzeniem. Część fanów obu drużyn na obiekt im. Józefa Piłsudskiego dotarła we wspólnym przemarszu z Rynku Głównego. Na trasie było niebiesko od policyjnych kogutów, czerwono od odpalonych rac i głośno od petard. Dla postronnych przechodniów czy turystów siedzących w kawiarnianych ogródkach było to dość specyficzne doświadczenie. W tłumie znajdowały się też osoby spożywające alkohol – wiele pustych „małpek” i śmieci pozostawili po sobie na schodach przy Kolegiacie św. Anny. Po dotarciu na Kałuży kibice zobaczyli zmienioną elewację stadionu. Do zawsze podświetlonego na biało napisu Cracovia, przy okazji meczu z Lechem dodano iluminację w biało-czerwonych kolorach, która rzeczywiście robiła wrażenie. Przed spotkaniem na murawie pojawiła się artystka grająca na skrzypcach elektrycznych. Krakowianka Agnieszka Matusik zagrała m.in. hymn „Pasów”, który przy jej akompaniamencie głośno odśpiewali kibice.
Prezes dziękuje i się chwali
Pracownicy krakowskiego klubu od tygodni pracowali nad wyjątkową oprawą spotkania z Lechem. Kibice, którzy z atrakcji mogli korzystać już pięć godzin przed pierwszym gwizdkiem, byli zadowoleni z organizacji. Najstarszy uczestnik miał 94 lata, a najmłodszy – niespełna rok. Zadowolony jest także prezes, który zdradził, że w sobotę Cracovia osiągnęła rekordowy przychód z dnia meczowego. – Czujemy niedosyt sportowy, ale zdajemy sobie sprawę, że wspólnie stworzyliśmy niezapomniane widowisko, a atmosfera oraz wydarzenia na stadionie przy Kałuży zostaną w naszej pamięci. Naszym marzeniem jest kontynuowanie rozwoju Cracovii i pozytywne zainteresowanie naszym klubem. Przed nami jeszcze dużo pracy, ale wciąż uczestniczymy we wspólnym „wyścigu po marzenia”, nasze marzenia – napisał Mateusz Dróżdż.
Michał Knura