Sport

Chciałbym zobaczyć więcej jakości

Rozmowa z byłym piłkarzem m.in. Lechii Gdańsk i Górnika Zabrze, zdobywcą Pucharu Polski z Lechią (1983) i dwukrotnym mistrzem Polski z Górnikiem (1987, 1988), byłym reprezentantem Polski

W jednym z najciekawszych meczów pierwszej kolejki Górnik zagra u siebie z Lechią. Fot. Piotr Matusewicz / Press Focus

NA LIGOWĄ KOLEJKĘ ZAPRASZA JACEK GREMBOCKI

Czego oczekuje pan przed startem nowego sezonu?

– Chciałbym wreszcie się doczekać momentu, że w naszej lidze grają zawodnicy, którzy mają poziom – to po pierwsze. Ostatnio widziałem ruchy transferowe zawodników, którym skończyły się kontrakty, a którzy zostali wzięci przez inne kluby i tak się zastanawiam… Zostali wzięci przez innych chyba tylko dlatego, żeby ich menedżerowie zarobili prowizję. Byli do wzięcia za darmo, ale kogoś takiego w ogóle bym nie brał. Jak się chce coś zbudować, to nie z takimi piłkarzami. Oni powinni grać w I lidze, gdzie może by się czegoś nauczyli, ale na pewno nie w ekstraklasie. Wziąć byle kogoś, bo tanio, to nie jest rozwiązanie.

A kolejna rzecz?

– Mamy 18 klubów w ekstraklasie i proszę mi podać 18 topowych nazwisk, które przyciągają kibiców na stadiony.

W pierwszej kolejności przychodzą mi do głowy nazwiska Grosickiego, Podolskiego, Ishaka…

– Ishak to marka sama w sobie. Pasuje jak ulał do ekstraklasy, co potwierdził choćby w poprzednim sezonie, zdobywając z Lechem mistrzostwo Polski. Grosicki to powinien być hit transferowy, bo to piłkarz, który ściąga ludzi na trybuny. Ale niestety, patrząc na moje ukochane kluby, Lechię, w której się wychowałem i Górnika, gdzie spędziłem najlepsze lata, to mam sporo wątpliwości. Górnik ma długi, które sięgają milionów, a sztab szkoleniowy liczy tam kilkanaście osób! Coś jest nie tak. Może trzeba było wziąć trzech, czterech pracowników mniej, a resztę przeznaczyć na młodzież lub na wyszukanie piłkarzy, których się wypromuje, sprzeda, lub którzy zostaną w klubie. Górnik to nie Real Madryt! Lepiej dać pracę byłym zawodnikom, którzy są na miejscu, niż zatrudniać osoby z zewnątrz. Wiem, jak to działa, bo takim osobom trzeba zapłacić, zapewnić warunki, mieszkanie itd. A swoim ludziom nie musisz dawać wiele, są na miejscu i są po prostu tańsi. Wiem, co mówię, bo sam prowadzę działalność sportową (konkretnie futbolową akademię w Gdańsku – przyp. red.).    

A Lechia Gdańsk?

– Byłem w środę na treningu pierwszego zespołu. Sztab szkoleniowy nie jest tam tak rozbudowany, jak w Górniku. Liczyłem (śmiech). Budżet mniejszy niż w Zabrzu. Wzięli kilku nowych graczy, wróciła młodzież. Jest trener Carver, który dał wiele jakości i utrzymanie w lidze wiosną to głównie jego zasługa. Z piłkarzy, którzy nic nie grali i przegrywali, stworzył zespół, na który zaczęli przychodzić ludzie, w tym ja, bo wcześniej nie chodziłem. Było miło patrzeć na grę zespołu. Facet zrobił naprawdę dobrą robotę, szacunek będzie miał na lata. Trzeba jednak potwierdzić wszystko w kolejnych, tych nadchodzących rozgrywkach.

Jest w Trójmieście radość, że po kilku latach wracają derby? Jednym z trzech beniaminków obok Wisły Płock i Bruk-Bet Termalica Nieciecza jest przecież Arka Gdynia.

– Powiem tak – takie derby, to w Trójmieście stwarzają wiele kłopotów. Derby Ruchu i Górnika mają dłuższą historię, ale nie są tak podszyte emocjami, jak tutaj u nas nad morzem. Dziś nie wyobrażam sobie takiej sytuacji, żeby jakiś piłkarz z Lechii poszedł do Arki i odwrotnie. Dla mnie ci piłkarze, którzy grali w Lechii, a potem w Arce i mówią, że mają biało-zielone serce, to kłamczuchy. Tutaj wszystko jest strasznie podzielone. Połowa Sopotu jest podzielona, Gdynia-Karwiny to kibice Lechii, bo tam za czasów komuny wybudowano osiedle i przemieszczono ludzi z Gdańska. Górnik i Ruch to z 20 km odległości, u nas tak nie jest. Idzie pan w Sopocie i ma pan kibiców i Arki, i Lechii. Jest pan u mnie na Osowej, gdzie 95 proc. kibiców to kibice Lechii, ale są też fani Arki. Dzielnica Osowy jest podzielona, część do Gdyni, część do Gdańska. Bardzo delikatna sytuacja. Ostatnio dostałem prośbę od jednego z rodziców, żebym z klubu zrobił wycieczkę na stadion Arki, bo cały czas, od 20 lat jeździmy na stadion Lechii. Nie mam z tym kłopotów. W Gdyni byłem trenerem Bałtyku w II lidze, ale nigdy nie wiem, jak będzie, jakbym się znalazł na stadionie Arki i trafił na starszego kibica stamtąd, który będzie pamiętał, gdzie grałem i jaka będzie reakcja. Nie chciałbym, żeby z takiej przyczyny dzieci czuły się niekomfortowo. Żeby nie było, mam wielu znajomych wśród kibiców Arki, których poznałem dzięki Michałowi Globiszowi, Januszowi Kupcewiczowi – notabene jestem zaproszony na jego memoriał w sierpniu. Janusz bardzo mi pomógł zresztą, byliśmy bardzo dobrymi kolegami. To był Pan piłkarz, ja byłem piłkarzem. U nas te derby są specyficzne, inne, jest wielka nienawiść. Jeszcze taki przykład z mojej kariery – dla mnie niesmakiem było w Zabrzu, jak grając tam przez osiem lat, przyszli do nas trenerzy, Lorens z Fornalikiem. Ja tego, chociaż jestem z Wybrzeża, nie przyjmowałem, inni tak.

Na koniec pytanie o nowego trenera kadry, pana kolegę z boiska z wielkiego Górnika z lat 80. Jana Urbana. Jak pan ocenia tę nominację?

– Janek jest starszy ode mnie o trzy lata. Zazwyczaj ludzie mają wrogów. Ten lubi tego, ten tamtego, a tego nie. Tyle lat znam Jasia i nigdy nie widziałem, nie słyszałem – no może ostatnio ci działacze w Górniku, którzy go zwolnili – żeby ktoś o nim źle mówił, źle się wypowiadał. Nigdy też nie słyszałem, żeby on coś na kogoś powiedział! A mam z nim kontakt cały czas. Jako piłkarz, a potem trener zawsze był pozytywnie nastawiany, mający za sobą rodzinę. Jasiu ma fundament, żeby sprawić, żeby piłka nożna u nas odżyła! Trzymam kciuki za powodzenie jego misji.

Rozmawiał Michał Zichlarz