Chcemy więcej
Tylko niepoprawny optymista wierzył, że zdołamy pokonać Jagiellonię.
Oczywiście zaliczam się do tej światłej grupy i, wierzcie mi, piałem z radości w sobotę. To był wielki mecz. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz mieliśmy okazję ograć mistrza Polski na swoim stadionie i to jeszcze w meczu ligowym. Przyjemna to historia, nie ukrywam. Liczę, że takich do obejrzenia na „blaszoku” będzie więcej. Oczywiście na nowym stadionie także chętnie bym takowe zwycięstwa zobaczył. W sumie w następnej kolejce nie będzie wcale tak trudno o zwycięstwo. Przy całym szacunku, bo o sympatii do Waldemara Fornalika trudno mówić, ale Zagłębie wygląda na ekipę, która przy Bukowej punktów nie powinna zdobyć. Mamy obecnie lepszą serię od nich, zdobywamy punkty, czego oni zwyczajnie nie potrafią zrobić.
Wiem, że nasza ekstraklasa jest przewrotna i w takiej sytuacji zapewne miałoby dojść do „przewrotu”, ale nie wierzę, że nie będziemy w stanie zdobyć kolejnych punktów. Na nasze szczęście mamy już pewien zapas punktowy, który daje nam ciut spokoju. Wolałbym jednak, aby przewaga nad strefą spadkową była wyższa. To da nam odrobinę oddechu, pozwoli przeczekać przerwę reprezentacyjną w dobrych nastrojach. Debiut w biało-czerwonych barwach Mateusza Kowalczyka? Nie powiem, nie spodziewałem się tego. Myślę, że wielu z nas w ogóle nie brało pod uwagę tego, że chłopak, który zaliczył kilka meczów dla beniaminka, dostanie powołanie do pierwszej reprezentacji. To wielka duma. Jeszcze większa mnie rozpiera po decyzji prezesa. Kilkanaście lat temu klub zaoferował 10 „kafli” dla zawodnika, który zagra w reprezentacji. Prezes Nowak mógłby o tym zapomnieć i olać temat. Zamiast tego zachował się honorowo i chłopakowi kasę wypłaci. Jak widać, trochę musieliśmy się na takowego naczekać. Ostatnim, który zagrał w kadrze, był, o ile dobrze pamiętam, Mirek Sznaucner. A może ... Kowalczyk, ale Jacek? Oby tylko nic mu się nie stało w starciu z Zagłębiem. Wówczas będzie powód, by popatrzeć na kadrę narodową, bo ostatnio mam do niej straszną awersję.