Chcemy się... utrzymać
Rozmowa z Marcinem Sasalem, szkoleniowcem Pogoni Grodzisk Mazowiecki
Na razie idziecie jak burza...
- Dla nas punkty zdobyte w ostatnim meczu są nadprogramowe, bo w Jastrzębiu dawno nikt nie wygrał. Cieszymy się, że tak dobrze wystartowaliśmy, ale teraz głowy muszą nam wytrzymać, bo nie jesteśmy jeszcze mistrzami świata i tej ligi dopiero się uczymy. Cały czas pamiętamy, że mamy młodych zawodników, z małym doświadczeniem.
Spodziewał się pan tak udanego startu w rozgrywkach 2. ligi?
- Pracuję w Grodzisku ponad rok, tę drużynę zbudowałem od podstaw, z pierwszego składu zostało w kadrze pięciu zawodników. W 3. lidze runda jesienna w naszym wykonaniu była nijaka. Zdobyliśmy 38 punktów, ale gra nie wyglądała fantastycznie. Wiosną popracowaliśmy na tyle dobrze, że pewne mechanizmy już się wypracowały. Krótki okres między zakończeniem 3. ligi i startem 2. pomógł nam w tym, że przeszliśmy płynnie do nowego sezonu. Graliśmy bardzo dobrze w końcówce poprzedniego, poza tym nastąpiło mało zmian, bo odszedł tylko Ukrainiec Ołeksij Zinkewycz do Pogoni Siedlce, więc wszyscy zawodnicy są ci sami. Doszedł tylko Karol Noiszewski z Wisły Puławy, więc ze zgraniem nie mieliśmy problemów. Oczywiście nie powiem, że liczyłem na 9 punktów, ale zakładałem, że zdobędziemy punkty na własnym boisku, bo u siebie jesteśmy mocni. Świadczy o tym choćby fakt, że w Grodzisku nie przegraliśmy przez rok. Gdyby w Jastrzębiu był remis, wziąłbym go z pocałowaniem ręki i w tym momencie wcale nie wydziwiam.
Obawia się pan momentu, że pańskim piłkarzom - jeżeli będzie wam dalej tak dobrze szło - w pewnym momencie uderzy do głowy przysłowiowa woda sodowa?
- Zadbam o to, żeby to nie nastąpiło, bo jestem w klubie psychologiem, analitykiem, drugim trenerem, pierwszym trenerem i nie wiem kim jeszcze. Widzi pan, jaki skromny mamy sztab (na ławce poza trenerem Sasalem siedzieli tylkojego asystent Adam Mrówka, trener bramkarzy Sebastian Przyrowski i fizjoterapeuta Jakub Maciejewski - przyp. BN), więc muszę pełnić różne role. Poza tym mam na tyle doświadczenia, że nie pozwolę, by chłopcy „odlecieli” i spokojnie sobie z tym poradzimy. Mamy cel - chcemy zdobyć tyle punktów, żeby się utrzymać. Na dziś nic więcej nas nie interesuje. Czy zrobimy to w 13 kolejkach, czy w 30, nie ma żadnego znaczenia. Wykorzystujemy siłę, którą mamy teraz. Wiadomo, że każdy zespół będzie przeżywał kryzys, w naszym przypadku mankamentem jest wąska kadra.
Zakładając, że na półmetku będziecie w strefie barażowej, będzie pan w stanie przekonać zimą swoich zwierzchników, że warto zainwestować w transfery?
- Dzisiaj Grodzisk Mazowiecki nie jest przygotowany na 1. ligę. Nie ma oświetlenia, na stadionie mamy 1000 miejsc. Ten obiekt musi być rozbudowany. To jest sprawa właścicieli i poczynienia inwestycji. Gmina nie jest biedna, więc jest to tylko kwestia decyzji, czy zainwestować w piłkę nożną. Bo na terenie gminy mamy Ligę Mistrzów w... tenisie stołowym, stoi piękny obiekt za kilkanaście, a może kilkadziesiąt milionów złotych. Piłka jest popularna, klub ma tradycje. Jeżeli na półmetku rozgrywek będziemy mieli realną szansę patrzenia w górę, to będzie moment, w którym będziemy moglipójść do przodu. To kwestia większego budżetu i znalezienia zawodników, którzy podołają wyzwaniu.
Rozmawiał Bogdan Nather