Sport

Chcemy rozwijać młodzież

Rozmowa z Dawidem Pędziałkiem, trenerem drugoligowego GKS-u Jastrzębie

Dawid Pędziałek odważnie stawia na młodych zawodników. Fot. Arkadiusz Kogut/gksjastrzebie.com

Dosyć szybko otrząsnęliście się po porażce 2:4 z Polonią Bytom.

- Po dosyć trudnym z różnych względów dla nas tygodniu, po przegranym meczu derbowym z Polonią Bytom, w spotkaniu ze Świtem Szczecin chcieliśmy zmazać plamę zwycięstwem u siebie. Był to trudny przeciwnik, patrząc jak punktował do meczu z nami.

W wyjściowym składzie pańskiej drużyny na to spotkanie znalazło się aż pięciu młodzieżowców: Szymon Maszkowski, Kacper Masiak, Jan Ziewiec, Krystian Mucha i Szymon Matysek. To była świadoma decyzja, czy wyjście awaryjne?

- Średnia wieku wyjściowej jedenastki to tylko 21 lat i nie było w tym przypadku. Wszyscy ci chłopcy w ostatnim meczu zdali egzamin. W tym kierunku chcemy pójść, podążać jako klub. Chcemy tych młodych zawodników wdrażać na poziom centralny i rozwijać, a przy tym regularnie oraz solidnie punktować. Tak jak powiedziałem przed pierwszym meczem tego sezonu z Hutnikiem Kraków, uważam, że ten zespół stać na to, żeby regularnie punktował w 2. lidze i piął się w tabeli. Drużyna, którą dysponujemy, jest mieszanką rutyny z młodością, przy czym tych doświadczonych piłkarzy jest niewielu. Mamy mnóstwo zdolnej młodzieży, zawodników z roczników 2004 i 2005.

Na ławce rezerwowych zabrakło trzech zawodników, którzy zmagają się z kontuzjami. Kiedy Sebastian Rogala, Konrad Kargul-Grobla i Michał Bednarski będą do pańskiej dyspozycji?

- Sebastian i Konrad w ubiegłym tygodniu poszli na mecz naszych rezerw, by „złapać” minuty. Niestety, obaj doznali kontuzji i są to poważne urazy, które wykluczają ich z gry na dłużej. Zanosi się na kilka tygodni, ale nie chcę wchodzić w szczegóły. Z kolei Michał w poniedziałek wrócił do treningów i zobaczymy, czy będzie gotowy na najbliższy mecz ze Skrą Częstochowa, czy dopiero na następny z Wisłą Puławy.

Czy Szymon Kiebzak był pierwszym wyborem do egzekwowania rzutu karnego (w 76 minucie meczu jego strzał z „wapna” obronił bramkarz Świtu Adrian Sandach - przyp. BN). Czy może była wyznaczona grupa kilku piłkarzy i oni między sobą mieli wyłonić tego, który podejdzie do piłki ustawionej na 11 metrze?

- W przeddzień meczu ćwiczyliśmy rzuty karne. Pierwszym wykonawcą miał być Szymon Matysek, ale jego nie było już na boisku. Poza tym byli w tej grupie Farid Ali, Paweł Baranowski i Szymon Kiebzak. Szymon wziął na siebie odpowiedzialność, dobrze strzelił, ale bramkarz obronił. Absolutnie nie mam o to do niego pretensji. Jak wiadomo naszym etatowym wykonawcą „jedenastek” jest Michał Bednarski, ale jego - o czym już wspominaliśmy - nie było w kadrze meczowej.

Po ostatnim meczu przybyło panu dużo siwych włosów?

- Będąc trenerem w Jastrzębiu przeżyłem mecz w Siedlcach z Pogonią, w którym w ostatniej akcji strzeliliśmy zwycięskiego gola. Ze Świtem też do końca była wiara, że przechylimy szalę zwycięstwa na swoją stronę. Na przedmeczowej odprawie powiedziałem chłopakom, że wygra ten zespół, który będzie bardziej chciał.

We wcześniejszych meczach Oliwer Jakuć wychodził na boisko w podstawowej jedenastce. Dlaczego mecz ze Świtem rozpoczął na ławce rezerwowych?

- Przygotowując się do tego meczu uważaliśmy, że w tym spotkaniu korzystniej dla nas będzie, gdy wejdzie na boisko z ławki. Postawiliśmy na Kacpra Masiaka, który w poprzednich dwóch spotkaniach dał dobre zmiany. Chłopcy po prostu rywalizują o miejsce w wyjściowym składzie, nie ma w tym żadnych podtekstów. Wiedzieliśmy, że przy bardzo wysokiej temperaturze, w jakiej toczył się mecz, Oliwer jak wejdzie na boisko, biorąc pod uwagę jego intensywność, da nam dużo. I to się sprawdziło.

Rozmawiał Bogdan Nather