Chcą wziąć rewanż
Mecz z Cracovią traktowany jest w Częstochowie priorytetowo. Odpadnięcia z Pucharu Polski na tym etapie nikt pod Jasną Górą nie bierze pod uwagę!
Oliwier Zych (z lewej) liczy na to, że na dłużej pozostanie między słupkami w Rakowie. Fot. Grzegorz Misiak / Press Focus
RAKÓW CZĘSTOCHOWA
Puchar Polski wywołuje w Częstochowie dość ambiwalentne skojarzenia. Z jednej strony to początek największych sukcesów klubu na początku trzeciej dekady XXI wieku, kiedy to Raków trzy razy z rzędu zameldował się w finale, dwa razy (2021, 2022) zdobywając trofeum. Z drugiej poprzednia edycja była dość wstydliwa – częstochowianie odpadli, zanim tak na dobrą sprawę zaczęły się zmagania – w 1/32 finału polegli z Miedzią Legnica, a więc… rundę wcześniej niż teraz. Zanim w klub zainwestował Michał Świerczewski, w Rakowie pamiętają też dość regularne odpadanie na poziomie… rundy przedwstępnej z Limanovią.
Starzy znajomi
Los sprawił, że w obecnej edycji już na poziomie 1/16 finału mamy kilka absolutnych hitów (na czoło wybija się starcie finalistów poprzedniej edycji, Legia Warszawa - Pogoń Szczecin), a jednym z nich będzie właśnie starcie przy Limanowskiego. O ile w lidze Cracovia jest prawdziwą zmorą Rakowa, to w Pucharze Polski jest już nieco lepiej dla Medalików. Oba kluby trafiają na siebie w krajowym pucharze dość regularnie, bo co dwa lata. Spotkają się po raz czwarty od powrotu Rakowa do ekstraklasy w 2019 roku, nigdy jednak na tak wczesnym etapie. W grudniu 2019 w przenikliwym zimnie przy Kałuży Cracovia pod wodzą Michała Probierza okazała się lepsza po karnych na etapie 1/8 finału. Kolejne dwie próby jednak wygrał Raków. W kwietniu 2021 wygrana 2:1 po trafieniach Jakuba Araka oraz Vladislava Gutkovskisa w półfinale utorowała częstochowianom drogę do końcowego triumfu w pandemicznym sezonie. W sezonie 2023/24 oba kluby ponownie spotkały się w 1/8 finału, lepszy okazał się Raków (pod wodzą Dawida Szwargi) po trafieniu Milana Rundicia w 3 minucie dogrywki (1:0).
Przegrywasz – odpadasz
Cracovia w tym sezonie jest jedną z największych rewelacji, Raków w lidze przegrał już pięć spotkań, dlatego nie może zamknąć sobie pucharowej ścieżki do Europy na tak wczesnym etapie. Do tego chce się zrewanżować Pasom za porażkę sprzed półtora tygodnia (0:2), która mocno wywróciła równowagę w obozie wicemistrzów Polski. – Tamten mecz nam nie wyszedł i mamy tego pełną świadomość. Mam nadzieję, że teraz pokażemy, na co nas stać i wygramy. Chcemy, żeby kibice byli tym razem zadowoleni po meczu z Cracovią – mówi Tomasz Pieńko, którego trafienie dało częstochowianom wygraną w niedzielę z Lechią 2:1. Mocną chęć odwetu odczuwa również Marek Papszun. – To będzie bardzo ważny mecz też dlatego, że przegraliśmy tam w sposób zdecydowany. Będziemy chcieli po sportowemu się zrewanżować. To jest pierwszy, najważniejszy cel. Drugi to gra dalej o Puchar Polski. Tutaj zasady są proste: przegrywasz – odpadasz. Chcielibyśmy trafić tam, gdzie już trzy razy z moim udziałem byliśmy, czyli do finału – nie kryje ambitnych planów szkoleniowiec.
Raków wpadł w rytm gry co trzy dni. – Nie ma czasu na odpoczynek. Zawodnicy, którzy są w kadrze, muszą grać czy są zmęczeni, czy nie – mówi trener Papszun. Mecz z Lechią rozpoczęło tylko czterech zawodników, którzy trzy dni wcześniej wybiegali na stadion w Ołomuńcu w starciu Ligi Konferencji z Sigmą, ale tym razem – biorąc pod uwagę stawkę środowego meczu – zbyt wielu roszad w składzie częstochowian nie należy się spodziewać. W bramce pozostanie prawdopodobnie Oliwier Zych, który w niedzielę zadebiutował w Rakowie i spisał się bardzo dobrze. – Pokazaliśmy charakter i mam nadzieję, że dalej będziemy go pokazywać. Jestem od tego, aby pomóc drużynie. Z Cracovią niedawno graliśmy, więc wiemy, czego się spodziewać. Jest w nas duża chęć rewanżu – mówi były bramkarz Aston Villi. W napadzie tym razem można spodziewać się Jonatana Brunesa, Imad Rondić oraz Patryk Makuch mają bowiem poważne problemy z finalizowaniem okazji bramkowych.
Mariusz Rajek
