Biuro prasowe na Veltins Arena, gdzie… nie wpuszczają dziennikarzy. Fot. Michał Zichlarz  

WIDZIANE Z NIEMIEC

Michał Zichlarz z Gelsenkirchen

Chaos i bałagan

Z dość niespodziewanymi problemami zmagają się gospodarze, co z niemieckim porządkiem nie ma nic wspólnego…

 

Sporo nerwów przyniósł początek 17. mistrzostw Starego Kontynentu. O tym, że są problemy z odebraniem akredytacji, korespondent PAP, Maciej Białek, informował już kilka dni temu. Polscy dziennikarze zderzyli się z kłopotem… drugiego imienia w paszportach czy w dowodach osobistych. System UEFA tego nie uwzględnia i stąd problemy. Niektórym odmówiono akredytacji i ze względów bezpieczeństwa kazano czekać do następnego dnia.

W moim przypadku było podobnie. W punkcie odbioru akredytacji przy Veltins Arena w Gelsenkirchen wolontariusz powiedział, że mam przyjść jutro albo za dwa dni… Nie pomagały długie tłumaczenia, że jadę na mecz do Hamburga, że przy jeździe pociągiem na ponad 300-kilometrowej trasie z Gelsenkirchen do portowego miasta i zakupie biletu za 30 euro potrzebna jest akredytacja, bo to specjalna zniżkowa cena, nie mówiąc już o wejściu na stadion.

W końcu okazało się, że sprawę można załatwić w 5 minut. Jest akredytacja, więc można iść do znajdującego się nieopodal centrum prasowego, żeby popracować. Nie ma jednak możliwości wejścia, bo stewardzi nie wpuszczają. Tłumaczą, że mogą to zrobić za... dwie godziny. Trzeba przeczekać w innym miejscu. Po dwóch godzinach dalej wyświetla się czerwony kod i nie można wejść. Akurat w sobotę w Gelsenkirchen było sporo dziennikarzy z Wysp Brytyjskich; Anglia grała przecież w niedzielę z Serbią. - Byłem na ośmiu dużych piłkarskich imprezach i jeszcze takiego zamieszania nie było. Nie można wejść do centrum prasowego... - pieklił się żurnalista „The Sunday Times”.

Niemiecki steward i jego przełożony rozkładali ręce. - Tak działa UEFA. Chcą coś cały czas ulepszać - tłumaczyli się. „Ulepszenia" federacji powodują zamieszenie.   

Niemiecki steward ulitował się nade mną i powiedział, że jeśli przyjdę o 15.00, to bez względu na wszystko wpuści mnie. O tyle to ważne, że przy rozdziale na poszczególne mecze UEFA wprowadziła system ich wyboru. Trzeba się zalogować na laptopie lub komputerze - ale już nie na smartfonie - i wybrać sobie miejsce na trybunie prasowej. Do tego potrzebny jest internet, ale…

- System nie działa. To beznadzieja. Próbowaliśmy to zrobić przed meczem z Serbią, ale bez skutku. Nie przejmuj się. Jak masz akredytację, to i tak przyznają ci miejsce - tłumaczyli angielscy dziennikarze.

Kiedy w końcu znaleźliśmy się w środku centrum prasowego w Gelsenkirchen, zostaliśmy... wyproszeni. - Możemy wpuszczać tylko od 15.45. Musicie stąd wyjść - poinformowała dziewczyna z centrum. Po kilku minutach się zreflektowano. Można było wejść i zacząć pracować.