Sport

Cel się nie zmienił

Rozmowa z Robertem Grafem, wiceprezesem ŁKS-u Łódź

Robert Graf wie, że w ŁKS-ie liczy się tylko jedno – awans do ekstraklasy. Fot. Artur Kraszewski / Press Focus

ŁKS ŁÓDŹ

Siedem kolejek to chyba dobry czas na pierwsze podsumowania. Jak pan ocenia 10 punktów ŁKS-u oraz szóste miejsce w tabeli na tym etapie sezonu?

– Ten wynik jest dla nas wszystkich rozczarowujący i niezadowalający, ponieważ liczba punktów jest zbyt mała. Spodziewaliśmy się trochę innego początku, ale wiemy, w jakim kierunku idziemy i jakich zmian potrzebujemy. W pionie sportowym mamy spójną wizję ze sztabem szkoleniowym, co należy poprawić. Być może dokonamy jeszcze jakiegoś transferu w tym okienku. Nie mogę zdradzić, o kogo chodzi. Kibice pewnie i tak się domyślają, na jakich pozycjach mamy deficyty. Chcemy znacząco poprawić średnią punktową, bo obecna nie daje nam możliwości zawalczenia o szóstkę, a nasz cel się nie zmienił – to awans do ekstraklasy w tym sezonie. Gdybyśmy mówili, że z obecnego dorobku jesteśmy zadowoleni, zakłamywalibyśmy rzeczywistość.

ŁKS u siebie i na wyjeździe to dwie różne drużyny?

– Po wynikach tak to wygląda i ciężko z tym dyskutować. Ostatni mecz z Polonią Warszawa pokazał, że u siebie w domu też potrafimy zrobić proste błędy i potem musimy gonić wynik. Prawie skończyło się to genialną gonitwą i zwycięstwem 3:2, ale to jest piłka i zdarzają się takie rzeczy, jak niewykorzystany rzut karny przez Fabiana Piaseckiego. Przede wszystkim do poprawy jest jednak nasze zachowanie w meczach wyjazdowych, głównie intensywność wejścia w mecz, bo tracimy głupio bramki i musimy gonić wynik.

ŁKS wszystkie punkty zdobył dotąd w Łodzi. Granie na wyjazdach naprawdę jest tak bardzo trudne?

– Wydaje mi się, że to bardziej dzieło przypadku, natomiast tak to się faktycznie niefortunnie złożyło. Najpierw porażka w Krakowie z Wisłą, potem przegrane w Głogowie oraz Legnicy, gdzie powinniśmy co najmniej zremisować. Gdy przegrywa się trzy mecze z rzędu na wyjeździe, zaczyna się do tego dorabiać historię. Chciałbym tylko przypomnieć, że w poprzednim sezonie mieliśmy odwrotną tendencję i nie mogliśmy wygrać meczu u siebie. Przez pół roku nie mogliśmy strzelić gola na stadionie imienia Władysława Króla. Nie chciałbym w związku z tym dorabiać do tego ideologii. Na tym etapie sezonu wolę myśleć, że po prostu tak wyszło. Wiemy, co poprawić i mam nadzieję, że reakcja zespołu będzie widoczna już podczas najbliższego meczu w Opolu.

Wywołał pan mecz w Krakowie. To, że podobny los spotkał Śląsk Wrocław (0:5), a nawet gorszy Znicza Pruszków (0:7) lekko was uspokoił? Wisła jest w tym sezonie totalnie poza zasięgiem? Da się logicznie wytłumaczyć wygrane w takich rozmiarach?

– To, jak Wisła wygląda na początku sezonu, jest obłędne. Duży szacunek dla tego, jak oni grają, jak wyglądają na boisku. Wyniki Wisły rzeczywiście są wręcz absurdalne, mają średnią blisko pięciu bramek strzelonych na mecz. Na tym etapie absolutnie przerastają ligę, a te wyniki nie są przypadkowe. Przy naszej porażce ktoś mógł powiedzieć, że to wypadek przy pracy, ale okazuje się, że oni takie świetne dni mają praktycznie w każdym meczu. Wyglądają rewelacyjnie i na dziś są poza zasięgiem kogokolwiek w tej lidze. Zobaczymy, jak długo utrzymają taką formę, ale na dziś nie ma przesłanek ku temu, że nagle ją zagubią.

Fabian Piasecki znalazł w końcu swoje miejsce? Po niezbyt udanej przygodzie z Piastem teraz strzela regularnie dla ŁKS-u.

– „Piasek” ma bardzo dobry początek. Pięć strzelonych bramek to bardzo dobry wynik, choć powinno być ich sześć (śmiech), ale już nie będziemy się nad tym pastwić. Wygląda na to, że I liga i ŁKS to jest dla niego dobre miejsce. Może pokazać, że jest dobrym napastnikiem. Myślę, że sam miał wewnętrzną motywację, żeby jeszcze wielu osobom dookoła coś udowodnić i na razie mu się to udaje. Szczęśliwie mamy też Mateusza Lewandowskiego, który jako rezerwowy napastnik ma już na koncie trzy bramki. Ten duet świetnie się napędza, a rywalizacja ubogaca obu zawodników.

Jest pan zadowolony z pracy trenera Szymona Grabowskiego?

– Zdecydowanie tak. Praca, którą wykonuje, będzie z pewnością procentowała w dłuższym dystansie. Wiadomo, jak jest w lidze, trzeba dobrze wystartować, żeby budować kapitał i pozytywną atmosferę, poczucie pewności siebie. Początek nam trochę nie wyszedł, ale jestem głęboko przekonany, że praca tego sztabu się obroni.

Rozmawiał Mariusz Rajek