Błyskawiczne złoto!
Mistrzostwo olimpijskie Aleksandry Mirosław uszczęśliwiło nie tylko ją, ale także całą Polskę!
Nieco ponad 6 sekund wystarczyło, żeby Polska mogła cieszyć się z pierwszego na igrzyskach w Paryżu złotego medalu olimpijskiego. Biało-czerwonych uszczęśliwiła Aleksandra Mirosław, która we wspinaczce na czas nie dała najmniejszych szans swoich rywalkom. Gdy w biegu finałowym pokonała Chinkę Lijuan Deng, z mieszkań widzów przed telewizorami można było usłyszeć głośne „JEEEEST!”. W radości polskich kibiców nie ma grama przesady, ponieważ wystarczająco długo czekali na olimpijskie złoto.
Pewny start
Oczywiście najszczęśliwsza jest Aleksandra Mirosław. Już w poniedziałek podczas eliminacji i preeliminacji udowodniła, że celuje w pierwsze miejsce. Widać było, że jej rywalki będą miały ogromny problem, żeby jej dorównać. W poniedziałek dwukrotnie biła swój rekord świata, a ludzie zgromadzeni przed ścianką wspinaczkową przecierali oczy ze zdumienia, gdy licznik po wejściu Polki wskazał czas 6,06. Żadna z jej konkurentek nie mogła się z nią liczyć.
Gdy Mirosław w środę, chwilę przed godziną 13, pojawiła się na paryskiej arenie, widać było w jej mimice spore nerwy. Trudno się dziwić, bo oczekiwania wobec jej występu były ogromne. Na start zmierzyła się z Hiszpanką Leslie Romero Perez, którą pewnie pokonała. Czas (6,35) nie był już tak wybitny, jak poniedziałkowe rezultaty, ale wystarczający do tego, żeby znaleźć się w półfinale.
Rywalizacja polsko-polska
W międzyczasie Mirosław straciła jedną z konkurentek do złotego medalu. W swoim ćwierćfinale fatalny błąd popełniła Amerykanka Emma Hunt (drugi wynik eliminacji), przez co odpadła z rywalizacji. 30-letnia reprezentantka Polski musiała się jednak skupić na sobie, bo przed nią był niezwykle trudny pojedynek przeciwko… innej Polce, Aleksandrze Kałuckiej.
Kałucka stoczyła bardzo interesujący bój w ćwierćfinale przeciwko Yafei Zhou, który wygrała z przewagą 0,09 sekundy. Obie Polki trafiły na siebie w półfinale, więc już na tym etapie kibice znad Wisły byli pewni medalu – któraś z biało-czerwonych do finału musiała awansować. Zrobiła to Mirosław, która z czasem 6,19 pokonała drogę wspinaczkową. Kałucka (6,34 – rekord życiowy) musiała zadowolić się walką o brązowy medal.
Medal sióstr
Wyścig o trzecie miejsce – podobnie zresztą jak o złoty medal – wiązał się z ogromnymi emocjami. Kałucka stanęła pod ścianą, a ścigała się z nią Indonezyjka Rajiah Sallsabillah. Nerwy były ogromne, ale walkę z nimi wygrała Kałucka. Nie musiała walczyć o jak najlepszy czas, najważniejsze było to, żeby się nie pomyliła. Polka sprawnie przedostała się na szczyt drogi, co nie udało się jej rywalce, która potknęła się na początku drogi.
Aleksandra Kałucka z czasem 6,53 wywalczyła brązowy medal i mogła cieszyć się z niego razem ze swoją siostrą bliźniaczką Natalią, która jest liderką światowego rankingu, ale na igrzyska nie pojechała z uwagi na limity zawodniczek z jednego kraju. - Zdobyłam brązowy medal igrzysk olimpijskich! Jestem bardzo dumna z siebie i całego zespołu. Moja siostra jest ze mną, co też wiele dla mnie znaczy, ponieważ bez niej by mnie tutaj nie było – powiedziała brązowa medalistka w rozmowie z PAP. - To jest medal sióstr Kałuckich – dodała.
0,08 sekundy różnicy
Obie siostry z ogromną radością mogły obserwować finał z udziałem Aleksandry Mirosław. Jej rywalka z Chin, Lijuan Deng, jest wiceliderką światowego rankingu wspinaczki na czas. Było więc jasne, że walka będzie zacięta, a różnice pomiędzy zawodniczkami mogą nawet oscylować w tysięcznych sekundy. Cała Polska zaciskała kciuki, gdy zawodniczki ruszyły w górę, a zaczęła zaciskać zęby, gdy obie zawodniczki szły niemal w identycznym tempie do szczytu. Ostatecznie szybsza była Polka o 0,08 sekundy wyprzedzając konkurentkę. Aleksandra Mirosław została pierwszą reprezentantką naszego kraju ze złotym medalem na tegorocznych igrzyskach. Przy okazji przeszła też do historii jako pierwsza zwyciężczyni konkurencji wspinaczki na czas – wcześniej, w Tokio, wspinaczka na czas połączona była w trójbój razem z boulderingiem i wspinaczką z liną.
Gratulacje!
Chwilę po finale do Aleksandry Mirosław zaczęły spływać gratulacje od najważniejszych osób w Polsce. Premier Donald Tusk w swoich mediach społecznościowych udostępnił film, który przedstawiał go podczas oglądania finałowego starcia Polki, kibicując jej w osiągnięciu sukcesu. Także prezydent Andrzej Duda uaktywnił się w internecie. „Głębokie ukłony, wielkie podziękowania i gromkie brawa dla Aleksandry Mirosław! Po imponującym rekordzie świata, dziś złoty medal olimpijski we wspinaczce na czas! Pierwszy złoty medal dla Polski na IO w Paryżu! Wielki szacunek! Dziękujemy za Mazurka Dąbrowskiego, emocje, radość, dumę i łzy wzruszenia!” – przekazał za pośrednictwem platformy „X”.
Aleksandra Mirosław stała się polskim symbolem igrzysk olimpijskich w Paryżu, a z uwagi na swoją szybkość, nie potrzebowała na to zbyt wiele czasu. Jej wynik jest jednak konsekwencją ogromu pracy włożonej w przygotowania. Wystarczy wspomnieć, że trzy lata temu na igrzyskach w Tokio ustanowiła rekord świata czasem 6,84. Teraz jest już niezwykle blisko, żeby przebić granicę 6 sekund. To jest wyznacznik nieprawdopodobnej pracy wykonanej przez mistrzynię olimpijską.
Kacper Janoszka
Brązowy medal Aleksandry Kałuckiej jest zapowiedzią złotego medalu w przyszłości. Fot. PAP/Adam Warżawa
CZTERY PYTANIA DO…
ALEKSANDRY MIROSŁAW, mistrzyni olimpijskiej we wspinaczce na czas
1. Jak trudną drogę trzeba przebyć, żeby zostać mistrzynią olimpijską?
- W sporcie nic się nie należy, nic nie jest obiecane, wszystko musimy wybiegać, szczególnie w takiej konkurencji, jaką jest wspinanie na czas. Ja się po prostu skupiałam na tym, żeby biegać, żeby robić swoje. Nie myślałam o tym, że jestem najszybsza, że pobiłam rekord świata w eliminacjach. Eliminacje? Były, teraz są finały, to jest nowa karta. Przez całe zawody ani razu nie spojrzałam na prawą drogę (w fazie finałowej Mirosław biegała na drodze „A” ustawionym po lewej stronie – red.), nie wiem, ile dziewczyny biegały. Dla mnie najważniejsze było to, co ja robię i tego się trzymałam.
2. Co pani poczuła, gdy wygrała pani w finale?
- Czułam ogromną dumę, ogromną radość. To jest taki moment, kiedy marzenia się spełniają. Ja tutaj pełniłam dwie role, co chciałabym podkreślić - jestem nie tylko sportowcem, ale też żołnierzem Wojska Polskiego, więc dla mnie to jest podwójna duma, że wywalczyłam medal dla Polski i to z najcenniejszego kruszcu. Cieszę się. To jest pierwszy złoty medal dla Polski.
3. Za tak ogromnym sukcesem musi stać grupa osób…
- Nie jestem sama, mam cały zespół, który stworzyliśmy z moim trenerem, a prywatnie mężem, Mateuszem. To bardzo profesjonalny sztab, w którym każdy ma swoje zadania i to zaprocentowało. Miałam ten komfort, że mogłam przygotowywać się w spokoju, skupić na swojej pracy. Oni wszystkim się zajmowali i ja mogłam tylko biegać.
4. Na mistrzostwach świata w Bernie w 2023 roku zajęła pani trzecie miejsce. Był to czynnik motywujący?
- Jestem wdzięczna za mistrzostwa świata, które się wydarzyły. Dla mnie to był świeży start, reset i przywrócenie do rzeczywistości. Wszystko dzieje się dla nas, a nie przeciwko nam i ze wszystkiego możemy coś wyciągnąć. Trudne rzeczy spotykają silnych ludzi. W misji olimpijskiej możemy dostać krówki z cytatami i ja trafiłam na cytat Ireny Szewińskiej: "medal zostaje do końca życia, a rekordy ktoś pobije". Ja do końca życia będę miała ten medal.
Na podstawie PAP
opracował Kacper Janoszka