Sport

BYŁA RĘKA CZY NIE?

KONTROWERSJA KOLEJKI

Piotr Lasyk (z prawej) musiał podjąć ważną decyzję w meczu Motor - Lechia. Fot. Kacper Pacocha/PressFocus

Mnóstwo zamieszania wprowadziła decyzja sędziego Piotra Lasyka w meczu Motor Lublin – Lechia Gdańsk. Gdy gospodarze wygrywali 1:0, piłkarz drużyny gości Camilo Mena ruszył prawą stroną i chciał zagrać piłkę do środka, do Kacpra Sezonienki. Futbolówka, zanim przedostała się na środek pola karnego, odbiła się od Mathieu Scaleta. Powtórki pokazały delikatny kontakt piłki z ręką Francuza, choć początkowo był on zupełnie niewidoczny. Sędzia Lasyk po analizie VAR stwierdził, że należy się rzut karny, który został przez gdańszczan wykorzystany. Sprawę po meczu skomentował trener Motoru, Mateusz Stolarski. – Nie mogę mieć pretensji do zawodnika, bo mamy wrażenie, że osoby odpowiadające za prowadzenie meczu i wszyscy dookoła nie do końca wiedzą, kiedy jest rzut karny. Scalet najpierw dotknął piłkę nogą, potem trafiła w jego rękę. Lechia na bramkę zasłużyła, wynik remisowy nie krzywdzi żadnej ze stron, ale jeżeli sędzia wołany jest do monitora i sprawdza jeszcze przez dwie minuty, czy była ręka, to oznacza, że sami nie wiemy, czy była, czy nie – stwierdził szkoleniowiec.

Do ciekawej sytuacji doszło także w meczu Lech Poznań – Widzew Łódź. „Kolejorz” pewnie wygrał z łodzianami, ale mógł zdobyć jedną bramkę więcej. W 58 min sędzia Karol Arys nieco się pogubił. Przypadkowo zatrzymał akcję Lecha w polu karnym Widzewa. Wznowił więc grę rzutem sędziowskim, po którym Rafał Gikiewicz chciał złapać piłkę, ale… jakimś cudem nie potrafił tego zrobić. Wtedy do akcji ruszył Antoni Kozubal, który odebrał piłkę nieporadnie interweniującemu golkiperowi i wpakował ją do siatki. Sędzia gola nie uznał, „na czuja” stwierdzając, że pomocnik Lecha stał za blisko bramkarza i rzut sędziowski trzeba powtórzyć. Bez odpowiednich narzędzi do pomiaru odległości trudno stwierdzić, czy podjął słuszną decyzję. Ostatecznie nie miało to znaczenia, bo podopieczni Nielsa Frederiksena i tak bez problemu wygrali.

Kacper Janoszka