We Włocławku mają powody do zadowolenia. Koszykarze Anwilu są bardzo blisko półfinałów. Fot.  Piotr Kieplin / PressFocus


ORLEN BASKET LIGA - WIELKIE EMOCJE

Był ogień w Ostrowie!

Tylko w jednej parze ćwierćfinałowej jest remis, trzy pozostałe mają zdecydowanych faworytów.


 Nie było niespodzianki w Sopocie. Trefl wygrał oba mecze z MKS-em Dąbrowa Górnicza, choć ten drugi sukces zapewnił sobie dopiero 3 sekundy przed końcową syreną. Sopocianie są blisko zrealizowania zadania minimum jakie stawiają przed nimi władze klubu. - Chciałbym, abyśmy awansowali co najmniej do półfinału. Musimy osiągnąć pierwszą "czwórkę". Jeśli nie uda się, będzie to dla mnie wielkim rozczarowaniem. Porażką będzie dla mnie odpadnięcie w ćwierćfinale - zapowiedział na łamach lokalnego portalu Trojmiasto.pl  Marek Wierzbicki, prezes Trefla. Szef klubu z Sopotu chciałby, by jego zespół w przyszłym sezonie pojawił się w prestiżowych europejskich rozgrywkach. - Chcielibyśmy zagrać w dobrych europejskich pucharach. Wiele będzie zależeć od miejsca, które ostatecznie zajmiemy na koniec sezonu. Jeśli zajdziemy wysoko, to jest szansa na to, że dostaniemy taką propozycję i będziemy chcieli z niej skorzystać.


Spójnia po dwóch meczach we Włocławku przegrywa i fachowcy obstawiają, że rywalizacja w tej parze może zakończyć się w najbliższy czwartek w Stargardzie. Trener Sebastian Machowski za część niepowodzeń wini arbitrów. - Mam nadzieję, że przewaga parkietu, którą będziemy mieli w czwartek, przełoży się także na większy szacunek ze strony sędziów. W sobotę w decydujących momentach nie gwizdali przewinień. Odgwizdali faul techniczny. Zagranie piłki nogą nie zostało odgwizdane. Jest tak wiele małych rzeczy, których nie rozumiem. Może będzie inaczej, kiedy zagramy w czwartek w domu? Tego nie możemy kontrolować, ale mam również nadzieję, że to wyrówna szanse - zaznaczył szkoleniowiec Spójni.

  

Wyjątkowo zacięta rywalizacja toczy się w parze King - Legia. W inauguracyjnym spotkaniu szczecinianie wygraną wyrwali w ostatnich kilkudziesięciu sekundach, a w meczu numer dwa byli lepsi o trzy oczka, choć 80 sekund przed końcową syreną na prowadzeniu byli goście. W obu spotkaniach po trzech kwartach prowadziła Legia. - Oddaliśmy kolejny mecz, mecz w którym cały czas prowadziliśmy. Biorę to na siebie. Ale to seria do trzech zwycięstw, nie do dwóch. Nie mogę się doczekać powrotu do Warszawy, aby zagrać przed prawdziwą playoffową publiką - nieco prowokująco mówił po porażce w Szczecinie Christian Vital, lider Legii. A do lokalnych dziennikarzy rzucił na odchodne: - Do zobaczenia za dwa mecze w Szczecinie! 

- Nie składamy broni, chcemy wygrać u siebie. Naszym celem jest powrót do Szczecina na mecz numer pięć - potwierdził Marek Popiołek, trener stołecznej drużyny.

 

Śląsk do play offu zakwalifikował się w ostatniej chwili, ale już w pierwszym meczu przełamał atut włansego parkietu i teraz to on jest w uprzywilejowanej sytuacji w rywalizacji ze Stalą Ostrów Wlkp. - Duże gratulacje dla moich zawodników, podążali za moimi wskazówkami. Zrealizowali wszystkie założenia, o których mówiliśmy przed meczem. A należy pamiętać, że graliśmy z drużyną, która dysponuje świetną ofensywą - chwalił swoich zawodników trener Miodrag Rajković.

Aigars Skele, lider Stalówki, winę po pierwszym meczu wziął na siebie. - Nie stanąłem na wysokości zadania. Podjąłem zbyt wiele złych decyzji, popełniłem sporo błędów. Nie weszliśmy dobrze w ten mecz, natomiast rywale złapali wiatr w żagle i od początku pozwoliliśmy im poczuć się bardzo pewnie - tłumaczył Łotysz. - Wiemy, co szwankowało. Nie będę o tym mówił publicznie, tu na konferencji, ale zagramy lepiej w niedzielę. To tylko jeden mecz. Seria nadal trwa. Teraz będzie ogień! – zapowiadał Skele przed meczem numer dwa.

I miał rację. Ogień gospodarze pokazali zwłaszcza w kwarcie numer trzy, którą totalnie zdominowali (24:7). Zespół trenera Andrzeja Urbana cały mecz wygrał różnicą 17 oczek i wyrównał stan rywalizacji. W drugiej połowie goście zdołali zdobyć tylko 20 punktów! -Jeszcze takiej obrony nie widziałem w wykonaniu mojego zespołu. Nie wiem, ilu graczy będę miał zdolnych do gry we Wrocławiu, ale z takim sercem jedziemy wygrać tam nie jeden, a dwa mecze - zapowiedział trener Urban.

Miejscowi zawodnicy podkreślali rolę swoich kibiców, którzy na trybunach stworzyli niesamowitą atmosferę. - Bez kibiców chyba byśmy nie wygrali. Pomogli nam ogromnie. We Wrocławiu to Śląsk będzie miał przewagę fanów, ale ta druga połowa była dla nas drogowskazem, jak mamy grać, by wygrać tę serię – mówił Krzysztof Sulima, środkowy zespołu z Ostrowa.

(pp)


Arged BM Stal Ostrów Wlkp. - Śląsk Wrocław 81:64 (14:19, 23:25, 24:7, 20:13)

stan rywalizacji: 1-1

OSTRÓW WLKP.: Brembly 2, Sulima 4, Gielo 14 (2x3), Silins 8 (2x3), Skele 19 - Chatman 15 (1x3), Sewioł, Chyliński 2, Beliauskas 7 (1x3), Rutecki, Durisić 10. Trener Andrzej URBAN.

WROCŁAW: Nunez 13 (1x3), Gravett 15 (2x3), Zębski 2, Gołębiowski 7 (1x3), Parachowski 4 - Wiśniewski, Klassen 8 (1x3), Miletić 11 (1x3), Kulvietis, Nizioł 4. Trener Miodrag RAJKOVIĆ.

Najbliższe mecze: Stargard - Włocławek, Warszawa - Szczecin, Wrocław - Ostrów Wielkopolski (wszystkie 9.05.), Dąbrowa Górnicza - Sopot (10.05.)