Sebastian Kehl (z lewej) po cichu liczył, że zastąpi Hansa-Joachima Watzke (z prawej), ale ostatecznie pozostał na aktualnym stanowisku. Fot. Pixathlon / SIPA / Pressfocus


BVB się zmienia

W Dortmundzie szykują się na odejście wieloletniego prezesa Hansa-Joachima Watzke. W klubie pojawią się wkrótce dwie świetnie znane postaci.


NIEMCY

Najpierw Hans-Joachim Watzke pracował w Borussi jako skarbnik, a prezesem zarządu BVB został w 2005 r. Na taki awans zapracował sobie w trakcie poważnego kryzysu ekonomicznego w 2003 roku, kiedy doszło do słynnej pożyczki, jakiej bankrutującym dortmundczykom udzielił Bayern Monachium. Prezes w przeszłości miał już myśli o odejściu, ale za każdym razem decydował się pozostać. Tego lata postanowił jednak przekazać innym osobom odpowiedzialność sportową, pozostawiając sobie kompetencje organizacyjne i strategiczne. Definitywnie opuści Borussię z końcem 2025 roku.


Człowiek z Dortmundu

Prócz niego w pracę zarządu BVB zaangażowani są dwaj dyrektorzy generalni – Carsten Cramer i odpowiedzialny za finanse Thomas Tress. Wkrótce dołączy do nich kolejna postać, której kibicom Borussi nie trzeba specjalnie przedstawiać. To Lars Ricken, były piłkarz i wychowanek klubu, który spędził w nim całą karierę, rozgrywając ponad 400 spotkań. Zasłynął przede wszystkim z bramki w finale Ligi Mistrzów z Juventusem w 1997 roku, zdobytej krótko po wejściu z ławki i pieczętującej zwycięstwo. Po zakończeniu boiskowej kariery Ricken pozostał w klubie i rozpoczął wyjątkowo owocną pracę z młodzieżą. – Odegrał ważną rolę w uczynieniu naszej akademii najbardziej utytułowaną w Niemczech w ostatnich latach. Jego doświadczenie, rozległa sieć kontaktów i wielka identyfikacja z klubem z miasta, w którym się urodził i z którym świętował sukcesy jako zawodnik, wzbogacą nasz zarząd – mówił prezydent Borussi Reinhold Lunow.


Nie dostał kolejnego awansu

Ricken będzie odpowiadał za zarządzanie BVB razem z Cramerem, Tressem i Watzkem, dopóki ten nie odejdzie na emeryturę. Później wysunie się na pierwszy plan, mimo że jeszcze niedawno... nie zapowiadało się na to. Nie dlatego, że 47-latek jest niekompetentny, tylko – jak określają to niemieckie media – był kandydatem aż nazbyt oczywistym. Dodatkowo Ricken do tej pory unikał błysku fleszy. Teraz to się zmieni, a on sam nie będzie już odpowiadał tylko za młodzież, ale za dużo bardziej wymagający pion seniorski. W ostatnich tygodniach więcej niż o nim mówiło się o aktualnym dyrektorze sportowym Borussi Sebastianie Kehlu, który również był kandydatem na zawodowy awans. Były kapitan BVB na obecne stanowisko został wywindowany latem 2022 roku i niektórzy twierdzą, że to zbyt krótki okres weryfikacji. To już jednak mało istotne. Już za kilka tygodni Ricken usiądzie do stołu z Kehlem w sprawie... przedłużenia kontraktu tego drugiego (wygasa za rok). Dyrektor sportowy jest bowiem w hierarchii niżej niż dyrektor generalny (jakkolwiek by tłumaczyć niemieckie sformułowanie „gescheftsfuhrer”).


On wypatrzył „Lewego”

Co też ciekawe, od 1 maja na stanowisko dyrektora technicznego wróci do Dortmundu Sven Mislintat. To postać znana nie tylko w Niemczech, bo od 2017 roku przewinął się też przez Arsenal i Ajax. Wcześniej przez 8 lat pracował w Borussi jako szef skautingu i zasłynął ze swojego wybitnego oka do zawodników. Potrafił ściągać ich za grosze, by rozwijać do wysokiego poziomu i często sprzedawać z zyskiem – by wymienić tu Lewandowskiego, Aubameyanga, Dembelego, Hummelsa, Mchitarjana czy Kagawę. W BVB przeżywał swój złoty okres, ale poza Niemcami (później pracował też w Stuttgarcie) szło mu już gorzej. Wracając do Dortmundu razem z Rickenem i resztą będzie odpowiadał za letnie transfery. Zatrudnienie na eksponowanych stanowiskach byłego koordynatora młodzieży i skutecznego skauta jest jasnym sygnałem, jaką strategię zakupową ma zamiar obrać Borussia w najbliższym czasie.

Piotr Tubacki