Sport

Bułgarska egzotyka

Do decydującej rundy eliminacji Ligi Konferencji w Częstochowie przystępują w dobrych nastrojach. Czy wyeliminowanie Ardy Kyrdżali powinno być jedynie formalnością?

Jonatan Brunes zrozumiał swój błąd. Fot. Grzegorz Misiak / Press Focus

RAKÓW CZĘSTOCHOWA

W europejskich pucharach teoretycznie najtrudniejsze za Rakowem, teraz powinno być już z górki. Maccabi Hajfa trzy lata temu grało w Lidze Mistrzów, wartość kadry Izraelczyków wyceniana jest na ponad 23 miliony euro. Na papierze było o wiele trudniejszą przeszkodą od wartych „tylko” 10 mln euro (za Transfermarkt) Bułgarów.

Kim jest Arda

Takie nastroje panowały zresztą w Rakowie od momentu, gdy okazało się, że w czwartej rundzie eliminacji Ligi Konferencji ich rywalem może być trzecia drużyna poprzedniego sezonu ligi bułgarskiej. – Na pewno ta drużyna nie ma tyle jakości co Raków, ale też nie będzie to spacerek. Absolutnie nie możemy ich zlekceważyć, ale jeśli Raków zagra swoją piłkę, to o wynik rywalizacji będę spokojny – mówi nam doradca zarządu Rakowa ds. sportowych Artur Płatek , który przed przyjściem do Częstochowy był dyrektorem sportowym Botewu Płowdiw.

Już sama nazwa najbliższego rywala Rakowa w naszym kraju brzmi dość egzotycznie. Kyrdżali to 50-tysięczne miasto w południowo-wschodniej części kraju, blisko granicy z Grecją, mniej więcej w połowie zamieszkane przez... Turków. Ot, kłania się bałkańska historia, bałkański tygiel. Jakiś czas temu klub miał nawet tureckiego właściciela. Podobnie jak Raków, Arda nie miała najlepszego wejścia w nowy sezon na krajowym podwórku. W pierwszych pięciu kolejkach wygrała tylko raz, na początku sierpnia właśnie z Botewem (5:0). Do tego zaliczyła dwa remisy – z Lokomotiwami z Sofii (1:1) i Płowdiw (0:0). Na początku sezonu przegrali 0:1 z CSKA 1948 Sofia (klub założony w... 2016 roku), a zaplanowany na miniony weekend mecz z... CSKA Sofia (klub założony w 1948 roku, 31-krotny mistrz Bułgarii) przełożyli, co może sugerować, że do rywalizacji z Rakowem podchodzą bardzo poważnie. – Niejednokrotnie rywalizowaliśmy z nimi w lidze bułgarskiej. To zespół złożony przede wszystkim z doświadczonych zawodników bułgarskich. Do tego przeważnie dochodzą dwa egzotyczne nazwiska z Afryki. Od lat należą do ścisłej ligowej czołówki, w okolicach pierwszej szóstki. Rywalizuje się z nimi dość nieprzyjemnie właśnie przez tych doświadczonych graczy. Potrafią jedną akcją w meczu zrobić różnicę – przestrzega Płatek.

Już samo dojście do decydującej rundy eliminacji z Rakowem jest w Kyrdżali uznawane za duży sukces. Arda wyeliminowała HJK Helsinki (0:0, 2:2, karne 4:3) oraz Żalgiris Kowno (2:0, 1:0). Czy ten zespół miałby szansę poradzić sobie w naszej ekstraklasie? – Może na dole tabeli, to drużyna poziomem jednak bardziej przypominająca górną połówkę tabeli, ale I ligi. Arda nie jest topowym klubem nawet w Bułgarii. Nie mają za dużego budżetu, aczkolwiek zawsze udaje im się zebrać niezłych zawodników, którzy chcą coś jeszcze udowodnić. W tamtym sezonie przegraliśmy z nimi 0:1 mecz, który powinniśmy wysoko wygrać. Oni często w lidze urywają punkty teoretycznie zdecydowanie lepszym zespołom – dodaje Płatek.

Brunes wróci?

W kadrze Rakowa na dwumecz z Bułgarami znalazł się Jonatan Brunes, ale raczej wątpliwe, aby szkoleniowiec tak szybko ponownie mu zaufał. Norweg nie został jednak jeszcze całkowicie skreślony, przeciwnie dalej trenowałby z drużyną rezerw. – Przeprosił trenera Marka Papszuna oraz kolegów z zespołu. To bardzo krnąbrny zawodnik, który najprawdopodobniej poszedł jednak po rozum do głowy. Na razie jest daleko od drużyny, ale jeśli zrozumiał swój błąd i będzie pracował na treningach, drzwi prawdopodobnie nie będą przed nim zamknięte. Tak naprawdę sam sobie zrobił pod górkę, a drużyna, wygrywając z Maccabi oraz w Niecieczy, pokazała, że potrafi sobie radzić bez niego. Teraz to Brunes musi się bić o miejsce w składzie – słyszymy w Rakowie.

Mariusz Rajek