Poprzedni weekend decydował być może o przyszłości bliższej i dalszej „Niebieskich”. Chorzowianie ponieśli porażkę, bo taką był remis z Puszczą Niepołomice na Stadionie Śląskim, ale wygrali przy urnach, bo już w I turze prezydentem został Szymon Michałek. Co to oznaczać może dla klubu?

Nie ma się co czarować, szanse na pozostanie w piłkarskiej elicie są minimalne. Drużyna oczywiście jeszcze będzie walczyć, ale marketingowcy Ruchu, jak i osoby odpowiedzialne za finanse i kadrę „Niebieskich”, już powinni działać w kierunku „miękkiego lądowania” w I lidze. Mecz przyjaźni z Widzewem Łódź oraz dwa być może ostatnie spotkania w ekstraklasie na Stadionie Śląskim, z Lechem Poznań i Cracovią, powinny być propagowane jako manifestacja przywiązania do klubu, jako wsparcie oraz jako przekucie w czyn hasła „wrócimy silniejsi”.

Działacze z kolei powinni już przygotowywać wariant z przebudową kadry na I ligę, mieć jasny pogląd na to, kto może odejść, kto zostać, a na kim można jeszcze zarobić. Droga, jaką przeszedł Ruch od kolejnych spadków po kolejne awanse aż do ekstraklasy, pokazała, że nie ma rzeczy niemożliwych i mimo wszystko obecnie klub z Cichej jest w zdecydowanie lepszej sytuacji niż kilka lat temu. Jeśli spadek stanie się faktem, to walka o szybki powrót powinna być priorytetem i przy mądrym zarządzaniu będzie realna.

Nawet budowa drużyny na I ligę będzie łatwiejsza od realizacji jednego z punktów programu wyborczego Szymona Michałka, czyli budowy wyczekiwanego i obiecanego od dawna przez poprzednika, stadionu przy ul. Cichej. Nowo wybrany prezydent ma poparcie mieszkańców, którzy chcą, by w mieście nie wiało nudą, by coś dobrego w końcu zaczęło się dziać. Sam Michałek udzielił już kilku wywiadów, w których podkreślał, że budowa stadionu jest ważna, ale nie najważniejsza, a po drugie, najpierw prześwietlone zostaną finanse miasta, jak i możliwości wykonania takiej inwestycji. Padły nawet stwierdzenia, że z pomocą zewnętrznych środków budowa trwałaby 5 lat, a bez nich 8 lat. Moim zdaniem to realne podejście pokazujące, że chcemy coś zrobić, ale nie damy się zwariować. Jeśli w końcu Ruch i miasto będą szły w jednym kierunku na sto procent, to efekty będą na pewno i ta myśl powinna kibicom nieco osłodzić ewentualny spadek z ekstraklasy…

Wojtek Jackowski