Sport

Brzuch Goliata

KOMENTARZ „SPORTU” - Paweł Czado

Właśnie takie chwile jak ta przed nami uzmysławiają nam, jak zajmująca potrafi być piłka nożna. Można o niej gadać zarówno przed ważnym meczem – o tym, jak będzie wyglądał, w jego trakcie – o tym, jak wygląda, a po ostatnim gwizdku –o tym, jak wyglądał.

Takie spotkanie właśnie przed nami. Wielki mecz na Stadionie Śląskim w ramach półfinału Pucharu Polski: Ruch vs. Legia. Można powiedzieć, że to spotkanie drużyny, która może, a nie musi, z drużyną, która musi, a nie tylko może. Tak naprawdę oba zespoły są przed tym spotkaniem w trudnej sytuacji. Ruch przeżywa piękną przygodę w tych rozgrywkach, ale bardzo źle idzie mu ostatnio w tym, co najważniejsze, czyli w lidze. Wiadomo, że wszyscy w Chorzowie marzą o awansie i są to marzenia uzasadnione. Wydawało się, że uda się je spełnić właśnie w obecnym sezonie. Grunt, czyli strefa barażowa, zaczyna się jednak usuwać Niebieskim spod stóp. Ktoś może powiedzieć: „Niech oni skoncentrują się lepiej na lidze, ten puchar tylko im przeszkadza w osiągnięciu celu”. Mają o tyle trudniej, że u przeciwników... nikt tak nie powie! Tak się bowiem składa, że w obecnym sezonie Legia własnych sympatyków zawodzi. Nie sądzę, żeby któryś z nich naprawdę jeszcze wierzył w zdobycie mistrzostwa. W tej chwili stołeczny klub ma aż 14 punktów straty do lidera rozgrywek, Rakowa, a do końca jest tylko osiem kolejek. Legia zajmuje w tej chwili piąte miejsce w tabeli i może – z jej punktu widzenia – dojść do katastrofy: braku awansu do europejskich pucharów poprzez ligę! W tej sytuacji ostatnią szansą na promocję jest zdobycie krajowego pucharu. Dlatego ta część Warszawy, która sprzyja Legii, będzie przed spotkaniem na Stadionie Śląskim mocno zaciskać kciuki. Wydaje się, że dla Legii Puchar Polski to ostatnia szansa, żeby uratować resztki tego sezonu, żeby nie przeleciał on przez ręce jak omdlała z nadmiaru wrażeń panna. Ruch ma za to idealną okazję, żeby całej Polsce przypomnieć w najmniej oczekiwanym momencie i w najpiękniejszym do tego miejscu, że „My som Ruch!”.

Wiadomo, że Legia przed tym spotkaniem jest wielkim faworytem, ale czas na truizm – wiadomo również, że puchary rządzą się własnymi prawami. Nie takie drużyny przegrywały w tych rozgrywkach z zespołami niższych klas! Tutaj często Goliat staje się Dawidem i na odwrót… A w tym wypadku wygląda jeszcze dodatkowo na to, że Goliata boli brzuch, a Dawida – kolana. Fakt, że w tej chwili Legia ma obiektywnie na każdej pozycji lepszego gracza od Ruchu, nic w mojej opinii nie znaczy. Nic przecież nie jest dane na zawsze i właśnie takie okazje są najlepsze, by burzyć porządek rzeczy. Ruchu, nie trzymaj się, że jesteś tak dobry, jak twój ostatni mecz, Łęczna z przekąsem by się na te słowa uśmiechnęła. Wierz raczej, że jesteś tak dobry, jak twój najbliższy mecz! Jeszcze w zeszłym wieku widziałem siedem porażek Legii na Górnym Śląsku, z czego dwie z Ruchem na Cichej. Jestem więc do nich przyzwyczajony i nie robią na mnie wrażenia.

Dlatego z przyśpieszonym lekko oddechem czekam na to spotkanie. Niech będzie tak zajmujące, żebyśmy byli wybełtani w emocjach, żebyśmy bez problemów po latach potrafili sobie przypomnieć, że przecież na tym spotkaniu byliśmy. Żeby ten mecz był tego wart. Niech rzeczywistość nie wyśmieje szyderczo oczekiwań. Niech wygra lepszy.

Czego państwu i sobie życzę!