Brązowa drużyna
Amerykanie po ośmiu latach wrócili na podium igrzysk olimpijskich. W Paryżu, tak jak w Rio de Janeiro, wywalczyli brąz.
SIATKÓWKA
Starcie o brązowy medal zwane jest małym finałem lub finałem pocieszenia. Często padają w nim zaskakujące wyniki, bo nie wszystkie ekipy potrafią szybko uporać się z traumą po porażce w półfinale.
Amerykanie i Włosi wyszli jednak na parkiet w pełni skoncentrowani. Bez straty seta wygrali gracze zza Atlantyku, ale spotkanie było bardzo wyrównane. Siatkarze obu zespołów nie oszczędzali się, od pierwszej piłki walczyli na całego. Sporo było przedłużonych akcji, bo zawodnicy uwijali się w defensywie. Kibice podziwiali więc efektowne obrony i potężne bloki.
Przez większość spotkania drużyny grały punkt za punkt, ale ze wskazaniem na Amerykanów. Mimo starań Alessandro Michieletto i Yuriego Romano to oni byli punkt lub dwa z przodu. Po prostu byli równiejsi. Rozgrywający Micah Christenson mógł liczyć zarówno na skrzydłowych, zwłaszcza Toreya DeFalco, jak i środkowych. W kluczowych momentach bardziej wyrównany skład okazał się decydujący.
Gdy po dwóch wygranych partiach, w kolejnej Amerykanie wygrywali 11:5, wydawało się, że jest po meczu. Włosi się jednak podnieśli. Złapali rytm i wyszli na prowadzenie 20:19. W grze na przewagi górą byli jednak gracze z USA, a decydujący punkt wywalczył DeFalco.
(mic)
Włochy -USA 0:3 (23:25, 28:30, 24:26)
WŁOCHY: Giannelli (3), Michieletto (17), Galassi (60, Romano (170, Lavia (7), Russo (4), Balaso (libero) oraz Sanguinetti (3), Sbertoli. Trener Ferdinando DE GIORGI.
USA: Christenson (2), Russell (15), Holt (11), Anderson (8), DeFalco (12), Averill (8), Shoji (libero). Trener John SPERAW.
Sędziowali: Iwajlo Iwanow (Bułgaria) i Epaminondas Gerothodoros (Grecja). Widzów 9376.