Brąz nie spadł z nieba...
Sukces w Paryżu to ukoronowanie pracy trenera oraz jego podopiecznych.
Długo, bo szesnaście lat czekaliśmy na medal szermierzy w igrzyskach olimpijskich. W 2008 r. w Pekinie niezapomniany kwartet: Adam Wiercioch, Radosław Zawrotniak, Robert Andrzejuk i Tomasz Motyka pod kierunkiem trenera Marka Julczewskiego sięgnął po srebrny medal. Ich śladem teraz poszły ich młodsze koleżanki, wygrywając spotkanie o brązowym medal z Chinkami 32:31, po dogrywce. Dwie medalistki: Renata Knapik-Miazga oraz Aleksandra Jarecka w AZS AWF-ie Kraków są pod opieką Zawrotnika, Martyna Swatowska-Wenglarczyk (AZS AWF Katowice) trenuje ze swoim mężem Janem, zaś najmłodsza Alicja Klasik (RMKS Rybnik) z Arturem Fajkisem. W kadrze nad całością od kilku lat czuwa Bartłomiej Język i ich wspólna praca sprawiła, że znów może się cieszyć z sukcesu olimpijskiego.
Silna konkurencja
- Szermierka to taka dyscyplina, którą kibice interesują się przy okazji igrzysk olimpijskich, a to za sprawą transmisji telewizyjnych – uśmiecha się wicemistrz olimpijski z Pekinu, Adam Wiercioch. - Byłem święcie przekonany, że będziemy się cieszyć z występu moich młodszych koleżanek i nawet dwa lata temu pomagałem im podczas Pucharu Świata w Kazaniu. Z bliska przyglądałem się pracy trenera oraz walkom szpadzistek. I byłem pod wrażeniem. W kraju mamy więcej niż ten kwartet zawodniczek na wysokim poziomie i tylko taka rywalizacja może przynieść sukces olimpijski czy też w mistrzostwach świata. Ten medal nie jest dla mnie zaskoczeniem i cieszę, że jest ukoronowaniem pewnego okresu pracy. Jest nagrodą nie tylko dla tych pań, trenerów, ale również całego środowiska. Ta dyscyplina ma swoje pięć minut, ale chciałoby się więcej. Echa igrzysk miną i wszystko pewnie powróci na stary, utarty szlak.
Planowano zmiana
Alicja Klasik, wielce utalentowana 20-latka z Rybnika, w sezonie olimpijskim sporo namieszała wśród szpadzistek i przebojem zdobyła w miejsce w reprezentacji. Z tego powodu było sporo zamieszania i doszło nawet do utarczek, komu się należy miejsce w reprezentacji jako czwartej. Ostatecznie nominację otrzymała Jarecka i jak się okazało we wtorkowy wieczór, została bohaterką naszej ekipy. Klasik przed wyjazdem do Paryża na naszych łamach przekonywała, że nie chciałaby zawieść koleżanek oraz trenerów. Szpadzistka z Rybnika w turnieju indywidualnym zajęła 15. miejsce, ale była o krok od awansu do ćwierćfinału, przegrywając z Estonką Nelli Differt trafieniem po dogrywce. W drużynie wystąpiła tylko raz, wygrywając z Amerykanką Margarithą Guzzi-Vincent 3:2.
- O zawirowaniach związanych z nominacjami nie zamierzam rozmawiać. Natomiast zmiana w drużynie była już wcześniej planowana. Ola Jarecka ma większe doświadczenie i w kolejnych pojedynkach była niezbędna – tak twierdzi trener kadry.
- Jestem pod wrażeniem spokoju i opanowania trenera, który również studzi emocje zawodniczek – dodaje wicemistrz olimpijski z Pekinu. - Przed naszym finałem w Pekinie też dokonaliśmy zmiany (decyzją trenera Wierciocha zastąpił Andrzejuk – przyp.red.), bo chodziło o to, byśmy wszyscy dostali medale igrzysk. Tutaj historia była nieco inna. Trener dokonał właściwego wyboru i należą mu się oklaski. Jestem przekonany, że przed Alą ciekawa, pełna sukcesów kariera. W swoim debiucie seniorskim zdobyła już brąz, a w perspektywie za cztery lata może mieć start w igrzyskach w Los Angeles.
Sekundowe walki
Podczas ostatniej walki Jareckiej z Yu na tablicy pojawił się mylny wynik i to mocno poirytowało wszystkich. Chinka zadała trafienie i rywalki objęły prowadzenie 31:30.
- Taka sytuacja jest niedopuszczalna w igrzyskach, zresztą zanotowaliśmy kilka wpadek również na innych arenach – mocno akcentuje były szpadzista gliwickiego Piasta.
4,34 sek. przed końcem nasze panie przegrywały, ale Jarecka zadała trafienie i doprowadziła do remisu.
- Swego czasu, gdy studiowałem w Paryżu i tam trenowałem, jeden z miejscowych szkoleniowców na zajęciach często zadawał mi podobne zadanie – dodaje Wiercioch. - Miałem w ciągu pięciu sekund zadać jedno lub dwa trafienia. Wówczas to było szalenie nowatorski trening, ale pewnie teraz wszyscy już to ćwiczą, by rozstrzygać walki w ostatnich sekundach.
Jarecka w czerwcu podczas mistrzostw Europy w Bazylei miała podobną sytuację w meczu z Francją. Wówczas przegrała z Auriane Mallo-Bretton 4:5 i szpadzistki zajęły miejsce tuż za podium. Jednak z tej lekcji wyciągnęła wnioski i z Chinkami najpierw doprowadziła do remisu i chwilę potem zadała decydujące trafienie.
Nie wiemy, czy takiej chwili warto się zastanawiać nad przyszłością tej drużyny. Dwie doświadczone szpadzistki z Krakowa mogą mieć inne, pozasportowe plany. Jarecka jest mamą małego synka i ma w związku z tym liczneobowiązki.
- Raczej jestem spokojny o przyszłość tej broni u pań, bo mamy kilka zdolnych młodych dziewcząt z Alą Klasik na czele – dodaje na zakończenie Wiercioch. - Natomiast fajnie byłoby tę sytuację wykorzystać i przyciągnąć do szermierki młodzież i zachęcić do treningu. Wiem, że z piłką nożną nie wygramy (śmiech), ale na pewno warto spróbować.
Po emocjach związanych ze szpadzistkami kolej na turniej drużynowy florecistek. Polki (5. FIE) potykają się z Japonkami (4.) w ćwierćfinale i ewentualne zwycięstwo daje awans do strefy medalowej. Emocje gwarantowane!
Włodzimierz Sowiński