Sport

Brakuje nam prawdziwego „odkurzacza”

Rozmowa z Piotrem Mandryszem, byłym trenerem m.in. RKS-u Radomsko, Ruchu Chorzów, Arki Gdynia, Piasta Gliwice, Pogoni Szczecin, Termaliki Nieciecza, który jako piłkarz rozegrał 184 mecze w ekstraklasie i strzelił 41 goli.

Nicola Zalewski (z lewej) to w tej chwili najjaśniejszy punkt w reprezentacji Polski. Fot. Leszek Szymański/PAP

Był pan zaskoczony, że w meczu przeciwko Chorwacji między słupkami naszej bramki stanął Marcin Bułka. W mojej ocenie Łukasz Skorupski zagrał bardzo dobrze przeciwko Portugalii, więc czy ta zmiana była racjonalna?

- Trudno powiedzieć, by Łukasz Skorupski był zdecydowanym numerem jeden na tej pozycji w naszej reprezentacji. Rozegrał w niej przecież śladową liczbę meczów. Marcin Bułka bardzo dobrze spisuje się w czołowej lidze europejskiej, bo za taką uważam ligę francuską. Jest przecież jeszcze utalentowany Kamil Grabara, więc argumenty selekcjonera, że chce dać szansę wszystkim bronią się.

Obecność którego piłkarza w podstawowym składzie Biało-czerwonych była dla pana niespodzianką dużego kalibru?

- Niespodzianką dla każdego była nieobecność w podstawowej jedenastce naszego kapitana, Roberta Lewandowskiego. Poza tym nie dostrzegłem żadnej sensacji, czy niespodzianki.

Wierzy pan, że powodem takiej decyzji selekcjonera był uraz napastnika Barcelony? A może było to pokłosie jego słabego występu przeciwko Portugalii? Gdyby rzeczywiście był kontuzjowany, nie pojawiłby się na boisku, bo przecież w niedzielę czeka go ważny mecz ligowy z Sevillą.

- Podzielam pański pogląd. Gdyby Robert Lewandowski był kontuzjowany, na pewno nie pojawiłby się w ogóle na boisku. Jest na to zbyt inteligentny, by ryzykował pogłębienie urazu, zwłaszcza w obliczu ważnych meczów w rozgrywkach ligowych. Tymczasem on po wejściu na boisku był bardzo spragniony grania, szybki, agresywny no i miał asystę przy golu Sebastiana Szymańskiego. Informacja o jego kontuzji to była klasyczna „ściema”. Tłumaczenie selekcjonera o jego urazie nie było inteligentne, takie coś „kupią” kibice, ale nie ludzie związani z futbolem zawodowo.

Co pana irytowało w grze Biało-czerwonych?

- Nie przekonuje mnie z niezrozumiałym uporem trzymanie się wariantu gry trójką obrońców. Nie akceptuję nieustannych rotacji w składzie, największy problem mamy z obsadą pozycji defensywnego pomocnika, czyli popularnej „6”. Nam jest niezbędny klasyczny „odkurzacz”, który czyściłby wszystko, łatał dziury po kolegach.

Kto jest pana faworytem do pełnienia tej roli?

- Kiedy jeszcze grałem w piłkę, było wielu znakomitych zawodników na tej pozycji, jak choćby Mariusz Kuras, z którym grałem w Pogoni, Mirosław Widuch w GKS-ie Katowice, nie wspominając o Waldemarze Matysiku, z którym w składzie zajęliśmy 3. miejsce w mistrzostwach świata. Teraz takim piłkarzem jest chociażby Mateusz Kupczak, ale na potrzeby reprezentacji widziałbym na tej pozycji Bartka Slisza, który jednak nie dostał powołania na mecze z Portugalią i Chorwacją. I jeszcze jeden mankament - nie możemy przyczepić się do kreatywności naszych reprezentantów, ale zaburzone są proporcje między grą ofensywną i obronną.

Przekonało pana ustawienie 3-6-1?

- Nie do końca zgadzam się, że graliśmy w takim ustawieniu. Urbański, Zalewski czy Kamiński to piłkarze na wskroś ofensywni, więc nasze ustawienie bardziej przypominało mi wariant 3-4-3. W momencie obrony graliśmy pięcioma zawodnikami z tyłu, reszta to były kwestie bardzo płynne.

Remis z Chorwatami to dla nas dobry wynik czy niekoniecznie?

- Na pewno dobry, a może nawet bardzo dobry. Musimy pamiętać, z kim się mierzyliśmy. W 2018 roku Chorwaci zostali wicemistrzami świata, a przed dwoma laty, w Katarze, zdobyli brązowy medal. Czy potrzeba lepszej rekomendacji? Mogliśmy ten mecz wygrać, ale równie dobrze mogliśmy go przegrać. Każda z drużyn miała okazje i szansę, by przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę. Ze szkoleniowego punktu widzenia ten mecz nie był dobry w naszym wykonaniu, bo straciliśmy trzy bramki. Natomiast kibicom zapadnie on na długo w pamięci, ponieważ były emocje, zwroty akcji, no i padło aż sześć goli.

Dlaczego Polska nie wygrała z Chorwacją? Co o tym zadecydowało?

- Odpowiedź na to pytanie jest bardzo prosta -zadecydowała bardzo słaba gra w defensywie. Pierwszego gola straciliśmy po stałym fragmencie, gdzie wydaje się, że z takiej sytuacji najłatwiej się wybronić. Wystarczy dobrze się ustawić i asekurować. Zachowanie naszych obrońców poprzedzające stratę trzeciej bramki po prostu nie przystoi reprezentantowi Polski i nic więcej na ten temat nie powiem.

Nie mam wątpliwości, że Chorwaci brutalnie obnażyli wszystkie braki i niedoskonałości polskich defensorów. Ich nieudolność we własnym polu karnym czasami była tak zatrważająca, że zastanawiałem się, czy aby na pewno grają oni w czołowych ligach europejskich. Naprawdę nie mamy lepszych? To nie jest wielka sztuka zagrać lepiej od Pawła Dawidowicza, znacznie lepsze wrażenie od niego zrobił na mnie Kamil Piątkowski.

- W meczu z Chorwacją Piątkowski sprostał zadaniu, ale on potrzebuje grania i czasu, bo pauzował bardzo długo z powodu kontuzji. Na pewno ma ogromny potencjał motoryczny, a to połowa sukcesu. Przy grze trójką obrońców niepotrzebnie „kasujemy” Bartka Bereszyńskiego, który przyjeżdża na zgrupowania kadry jak na wycieczkę. Dla mnie najlepszym piłkarzem w tej chwili w naszej reprezentacji jest Nicola Zalewski, który robi kapitalną robotę. Jest pewny siebie, gra obiema nogami, doskonale radzi sobie w sytuacjach jeden na jeden, a nawet jeden na dwa, gdy przeciwnik podwaja obronę. To prawdziwa perełka i dziwię się, że nie ma pewnego miejsca w Romie.

Rozmawiał Bogdan Nather