Brakujące ogniwo
Amerykanin Xander Schauffele - mistrz olimpijski i siedmiokrotny zwycięzca na PGA Tour, zdobywając Wanamaker Trophy, wreszcie dodał do kolekcji pierwsze trofeum wielkoszlemowe.
Xander Schauffele mógł wreszcie cieszyć się wielkoszlemowym triumfem. Fot. PAP/EPA
Brakujące ogniwo
Amerykanin Xander Schauffele - mistrz olimpijski i siedmiokrotny zwycięzca na PGA Tour, zdobywając Wanamaker Trophy, wreszcie dodał do kolekcji pierwsze trofeum wielkoszlemowe.
Do tej pory był w tej zaszczytnej grupie zawodników, którzy wygrali już bardzo wiele trofeów, ale wciąż nie posiadali na liście zwycięstwa wielkoszlemowego. W tym sezonie cztery razy grał w niedzielnej grupie finałowej turniejów PGA Tour – tylko raz mniej niż światowy numer jeden - Scottie Scheffler. Scottie odniósł cztery zwycięstwa, w tym jedno wielkoszlemowe, a Xander żadnego. Zaledwie tydzień wcześniej, w Wells Fargo Championship, utrzymywał prowadzenie w rundzie finałowej, ale został dość spektakularnie pożarty przez Rory'ego McIlroya i ostatecznie zajął drugie miejsce, tracąc do niego przepastne pięć uderzeń. Osiem razy z rzędu plasował się w pierwszej dwudziestce w Wielkich Szlemach, ale nie wygrał ani razu. Zanim w końcu zwyciężył, w najlepszej dziesiątce Szlemów plasował się dwunastokrotnie, z czego po dwa razy był piąty, trzeci i drugi. Wszyscy trochę się już niecierpliwili, kiedy złoty medalista z Tokio w końcu dopnie swego.
Rekordzista
W pierwszej rundzie ubiegłorocznego US Open wykręcił w Los Angeles Country Club niesamowitą rundę 62, czym wyrównał najniższy wynik w historii turniejów wielkoszlemowych, ostatecznie zajmując tam dziesiąte miejsce. Rywalizację w Valhalla Golf Club również rozpoczął od wyniku 62. Dodając zgrabne rundy 68-68-65, wygrał zaledwie jednym uderzeniem przed rozpędzonym Brysonem DeChambeau. Bryson, z najlepszym niedzielnym rezultatem 64, wyrównanym przez Billy’ego Horschela i Jordana Smitha, szykował się nawet do potencjalnej dogrywki. Zwycięzca US Open z 2020 roku bardzo pragnął triumfować i tym razem – teraz jako reprezentant LIV Golf. Xander zachował nerwy na wodzy, trafiając prawie dwumetrowego putta na birdie na osiemnastce, czym rozgonił nadzieje Brysona. Wynik -21, który uzyskał podczas PGA Championship, jest najniższym rezultatem w stosunku do par w historii turniejów wielkoszlemowych! Poprzednim zwycięzcą, który dzierżył rekord był Jason Day, który z -20 wygrywał w tym samym turnieju w 2015 roku na polu Whistling Straits.
Po swoim największym sukcesie w karierze 30-letni mistrz PGA Championship powiedział: - Byłem naprawdę wzruszony, kiedy trafiłem ostatniego putta. Minęło trochę czasu, odkąd wygrałem, i tak naprawdę przez cały tydzień powtarzałem: „Muszę po prostu pozostać na swojej drodze”. Kurczę, trudno było dzisiaj się na niej utrzymać, ale cały dzień starałem się skupić na tym, co próbuję zrobić. Powiedziałem sobie: „To moja szansa i ją wykorzystaj”.
Na trzecim miejscu, dwa strzały za DeChambeau, finiszował wspaniale walczący o wygraną Viktor Hovland, który rok temu był w tym turnieju drugi. 26-letni Norweg, wykręcając wyniki 68-66-66-66, po chwilowym spadku formy zdobył swoje drugie wielkoszlemowe podium i po raz czwarty uplasował się w najlepszej siódemce tych najważniejszych imprez golfowych. Z -15 miejscem czwartym podzielili się Belg Thomas Detry i współlider po 54 dołkach – Collin Morikawa, który w niedzielę zanotował bogeya, birdie i aż 16 parów! Broniący tytułu Brooks Koepka z rezultatem -7 finiszował na miejscu 26. Po rundach 74-69 Adrian Meronk nie przeszedł cuta, do którego zabrakło mu dwóch uderzeń. Swój najbliższy start Polak planuje na siódmego czerwca, podczas turnieju LIV Golf Houston, w Golf Club of Houston.
Scottie za kratkami
Nie ma co tego ukrywać, że chcąc, nie chcąc, trochę w takim, a nie innym rozwoju sytuacji pomógł Xanderowi dwukrotny mistrz Masters – Scottie Scheffler. Świeżo upieczony tata, którego pierworodny syn Bennett przyszedł na świat zaledwie tydzień przed rozpoczęciem turnieju, w wyniku splotu dość nieprawdopodobnych okoliczności na krótki czas trafił do więzienia! Te jeżące włos na głowie wydarzenia miały miejsce bardzo wcześnie rano w piątek, kiedy Scottie jeszcze przed wschodem słońca wjeżdżał na pole Valhalla, przed drugą rundą turnieju. Chwilę wcześniej doszło tam do nieszczęśliwego wypadku, w którym zginął kibic, potrącony przez autobus. Dojeżdżając na pole Scottie wjechał w chroniony obszar tego wydarzenia, który zabezpieczała policja, przyodziana w żółte kamizelki, które - jak się okazało - były dość mylące dla najlepszego golfisty świata. Nie wiedząc, co się tak naprawdę dzieje, zatrzymywany przez policję, stanął jakieś dziesięć metrów później, reagując dopiero na krzyki funkcjonariusza. Później sprawy nieco wymknęły się spod kontroli. Zdezorientowany Scheffler wysiadł z samochodu, po czym został zakuty w kajdanki i odwieziony do aresztu. Wszystko zakończyło się niedługim pobytem w celi, pamiątkową, wiralową fotografią w pomarańczowym wdzianku więźnia, wyjściem za kaucją, powrotem na pole i niesamowitą rundą 66 tego samego dnia. Cała ta historia była oczywiście dużo bardziej wielowątkowa, jednak opisanie jej szczegółowo musiałoby być wielką opowieścią samą w sobie. W dużym skrócie - głównym powodem całego zamieszania okazało się to, że Scheffler, zanim się zatrzymał, nie zdawał sobie sprawy, że w ogóle jest zatrzymywany, tym bardziej przez policję. Z kolei policjant nie rozpoznał w osobie, którą zatrzymał, najlepszego golfisty świata, który właśnie miał zamiar rozpocząć przygotowania do gry. Kolejnego dnia wystąpiła jeszcze jedna okoliczność, która na pewno miała duży wpływ na dyspozycję głównego faworyta do zwycięstwa w 106. edycji PGA Championship. Otóż po niezwykłej piątkowej rundzie i miejscu czwartym w klasyfikacji, trzy uderzenia od prowadzenia, w sobotę Scheffler rywalizował bez swojego stałego caddiego, który udał się na uroczystość ukończenia szkoły przez swoją córkę. Zamiast tego w grze towarzyszył Scottiemu jego przyjaciel. Cały eksperyment zakończył się wynikiem 73, dramatycznym spadkiem w klasyfikacji i praktyczną utratą szans na zwycięstwo. Scheffler próbował później bronić całej sytuacji i swojego awaryjnego caddiego, zwalając winę za sobotni rezultat po części tym, że powaga piątkowych wydarzeń tak naprawdę „dotarła” do niego dopiero w sobotę i stąd wzięła się ta słabsza dyspozycja. W niedzielę caddie Ted Scott wrócił na posterunek, a Scottie po szaleńczej rundzie pościgowej 65, finiszował na dzielonym ósmym miejscu, osiem uderzeń za zwycięzcą.
Kasia Nieciak
Zanim Scottie Scheffler przystąpił do 2. rundy, musiał się zapoznać z więzienną celą. Fot. PAP/EPA