Sport

Boston bliżej tytułu

NBA. Boston zaczął od łatwej wygranej, ale goście zapowiadają rewanż w kolejnym spotkaniu.

Pep Guardiola przyjechał do Bostonu na zaproszenie władz Celtics. Przed meczem spotkał się z trenerem "Celtów". Fot. PAP/EPA


Boston bliżej tytułu

Boston zaczął od łatwej wygranej, ale goście zapowiadają rewanż w kolejnym spotkaniu.


NBA

Eksperci rozważali rozmaite scenariusze dla finałowych spotkań miedzy Celtics i Mavericks. Miały być emocje, wielka rywalizacja liderów, taktyczne zagrywki trenerów. Tymczasem pierwsze spotkanie rozczarowało - zabrakło dramaturgii, momentów, które będą pamiętane przez lata, czy niezwykłych wyczynów gwiazd. W TD Garden w Bostonie w obecności 19 tysięcy widzów gospodarze bez większych komplikacji wygrali blisko dwudziestoma punktami. „Celtowie” już w pierwszej kwarcie zdemolowali rywali (37:20), w kolejnej jeszcze poprawili i na długą przerwę schodzili z 21-punktowym prowadzeniem (63:42).

Mecz nie miał już wielkiej historii - Mavericks dali radę zmniejszyć straty do ośmiu punktów (64:72), ale rywale odpowiedzieli serią 14:0, pieczętując pierwszą finałową wygraną.

Kibice zastanawiali się, czy do składu Bostonu wróci Kristaps Porzignis (pod koniec kwietnia doznał kontuzji łydki i od tego czasu pauzował). Łotysz wrócił w wielkim stylu - zdobył 20 punktów i był drugim strzelcem zespołu. Dodatkowo dołożył 6 zbiórek i 3 bloki. - Ten występ utwierdził mnie w przekonaniu, że jestem całkiem dobry. Może nie idealny, ale mogę grać na odpowiednim poziomie, by dać coś dobrego swojej drużynie - komentował Porzignis.

Na trybunach kamery wychwyciły wiele gwiazd świata sportu i rozrywki - byli m.in. trener Manchesteru City Pep Guardiola (w bluzie Celtics), aktor Mark Wahlberg czy Dana White, szef UFC, największej federacji sportów MMA.

Guardiola już przed meczem spotkał się z trenerem Celtics Joe Mazzulą, w czasie spotkania uściskał się m.in. ze wspomnianym Porzignisem.

Zorientowani twierdzą, że słynny piłkarski trener dał kilka rad Mazzuli dotyczących motywowania graczy.

Poza Porzignisem w zespole gospodarzy kolejne dobre zawody w tegorocznym play offie rozegrał Jaylen Brown, który zanotował 22 punkty, 6 zbiórek, 2 asysty i 3 przechwyty.

Gospodarze mocno ograniczyli poczynania Luki Doncicia. Słoweniec co prawda ustrzelił 30 punktów, miał tez 10 zbiórek, ale zaledwie 1 asystę. To jego najgorszy wynik w karierze w fazie play off. Cały zespół z Teksasu zawiódł pod tym względem - zaliczył tylko 9 asyst. Mavericks mieli też problemy ze skutecznością - w żadnej kwarcie nie zdobyli 25 punktów.

Nie wyszedł mecz Kyrie Irvingowi. Drugi z liderów gości (swego czasu grał w barwach Celtics) był regularnie przez cały mecz wybuczany przez kibiców. Chyba go to wytrąciło z równowagi, bo z gry trafił tylko 6 z 19 rzutów (0/5 za trzy), w sumie zdobył 12 „oczek”.

- Myślałem, że będzie tu jeszcze głośniej. Spodziewam się tego samego w kolejnym meczu. W ten sposób tłum próbuje mnie wyrwać z mojego żywiołu, ale postaram się odpowiedzieć lepiej niż dziś. Nie pierwszy raz przegrałem w Bostonie, ale liczę, że nie wejdzie mi to w nawyk - pół żartem pół serio komentował Irving.

Wynik

Boston Celtics - Dallas Mavericks107:89

(stan rywalizacji do czterech zwycięstw: 1-0 dla Celtics)

(pp)