Napastnik GKS-u Jastrzębie Michał Bednarski (w środku) w meczu z Olimpią wiele nie zwojował. Fot. gksjastrzebie.com

 

Bolesna lekcja

GKS Jastrzębie słabo zaprezentował się w Grudziądzu, więc nic dziwnego, że wrócił do domu z pustymi rękami.

 

Po wygranej w poprzedniej kolejce z Kotwicą piłkarze GKS-u Jastrzębie jechali do Grudziądza z nadzieją na kolejne punkty i kontynuowanie zwycięskiej passy. Podopieczni trenera Dawida Pędziałka oblali jednak ten egzamin z kretesem.

Wprawdzie w I połowie optyczną przewagę mieli gospodarze (62-38% posiadania piłki w całym meczu), ale to jastrzębianie na przerwę schodzili ukontentowani. Po podaniu Karola Fietza Bartosz Boruń „nawinął” obrońcę Olimpii i płaskim strzałem w „krótki” róg zaskoczył Kacpra Górskiego. Na tym jednak zakończyły się dobre wiadomości tego wieczoru dla zespołu z Górnego Śląska.

W przerwie trenerzy gości musieli dokonać zmiany na pozycji bramkarza - miejsce sponiewieranego Grzegorza Drazika zajął Jakub Trojanowski. Na domiar złego za kolejny bezmyślny faul (druga żółta kartka) w 71 min plac gry musiał opuścić Szymon Matuszek. Na razie 35-letni pomocnik jest w drużynie raczej „piątą kolumną” niż realnym wzmocnieniem. W 11 meczach „zarobił” już 7 żółtych i 3 czerwone kartki; wcześniej ze Stomilem i Kaliszem.

Olimpia, która dominowała w II połowie, chociaż na jej początku Michał Bednarski mógł „zamknąć” mecz, przechyliła szalę zwycięstwa na swoją stronę. Do wyrównania ładnym uderzeniem z dystansu lewą nogą doprowadził Iwan Ciupa, ale dlaczego żaden z piłkarzy GKS-u nie próbował przeszkadzać Ukraińcowi w oddaniu strzału? Zwycięskiego gola dla gospodarzy strzelił Irańczyk Fardin Rabet, który urządzil sobie slalom między obrońcami, minął bramkarza i nieuchronnie posłał piłkę do siatki. W tzw. międzyczasie (80 min) piłkę po strzale Kacpra Cichonia z linii bramkowej wybił jeden z obrońców gości. O dominacji gospodarzy świadczą liczby: strzały celne 3:2, strzały niecelne 13:3, rzuty rożne 12:3.

I ciekawostka sędziowska - prowadzącemu mecz Karolowi Wójcikowi na liniach pomagali Aleksandra Ulanowska i Błażej Granat. Ten drugi jest synem byłego arbitra międzynarodowego Jacka Granata, który 5 razy triumfował w naszym rankingu „Kryształowy gwizdek”.

- W pierwszej połowie graliśmy tak, jak sobie założyliśmy - powiedział trener GKS-u, Dawid Pędziałek. - Grudziądz nas niczym nie zaskoczył, ale po przerwie Olimpia zdobyła wyrównującą bramkę. Mieliśmy już przygotowaną zmianę dla Szymona, zabrakło 30 sekund, by ją przeprowadzić... Przeciwnik poczuł swój moment i strzelił drugiego gola.

Bogdan Nather