Dawid Kudła robił, co mógł, ale nie uchronił GKS-u przed stratą punktów. Fot. Łukasz Sobala/PressFocus


Bolesna kartka

GieKSa przez całą drugą połowę grała w osłabieniu i chyba dlatego nie udało się jej utrzymać dwubramkowego prowadzenia.

Trener GKS-u Rafał Górak musiał dobrze przemyśleć, jaki skład wystawić na mecz wyjazdowy z Termalicą. Nie mógł jeszcze grać Marten Kuusk, który został  ukarany zawieszeniem na 2 mecze za czerwoną kartkę w meczu z Lechią 3 tygodnie temu. Ponadto nadal kontuzjowany pozostaje Aleksander Komor. Właśnie te absencje sprawiły, że szkoleniowiec GieKSy musiał dokonać istotnych w obronie. W poprzednim tygodniu zdecydował się na przesunięcie z pomocy do defensywy Oskara Repki. Mecz nie wyszedł, więc Górak dał zagrać nominalnemu środkowemu obrońcy Grzegorzowi Janiszewskiemu, który stworzył mur defensywy razem z Bartoszem Jaroszkiem i Arkadiuszem Jędrychem.

Okazało się, że wprowadzenie do gry Janiszewskiego było świetnym pomysłem. 27-latek odpłacił się za zaufanie już w 8 minucie. Przydał się jednak nie z tyłu, a w ataku, ponieważ to on wyprowadził GieKSę na prowadzenie. Defensorzy Bruk-Bet Termaliki nie upilnowali go w polu karnym i po dośrodkowaniu z rzutu wolnego Antoniego Kozubala pewnie wpakował piłkę do bramki. Tym samym zdobył swojego pierwszego gola w tym sezonie, podobnie jak Jaroszek tydzień temu.

Na tym katowiczanie nie poprzestali. Byli bezwzględni dla gospodarzy i gdy tylko popełniali błędy, karali ich. Niecieczanie w praktyce sami strzelili sobie bramkę na 0:2. Maciej Ambrosiewicz popełnił niewytłumaczalny błąd, zagrywając piłkę do bramkarza Tomasza Loski. Problem polegał na tym, że między nim a golkiperem stał jeszcze Sebastian Bergier. Napastnik GKS-u przejął piłkę, ruszył z nią w stronę bramki, minął Loskę i bez problemu zdobył gola.

Wydawało się, że przed przyjezdnymi z Górnego Śląska prosta droga do zwycięstwa. Wszystko na to wskazywało aż do doliczonego czasu pierwszej połowy. Wtedy czerwoną kartką ukarany został Repka, który łokciem uderzył przeciwnika. Oznaczało to, że utrzymanie prowadzenia będzie co najmniej trudnym zadaniem.

Drużyna Marcina Brosza, który dokonał dwóch zmian, wyczuła okazję do zdobycia punktów. Zmiany te wspomogły ofensywne zapędy gospodarzy, którzy niecierpliwie szukali bramki. W końcu w 63 minucie udało im się zdobyć kontaktową. Zamieszanie w polu karnym wykorzystał rezerwowy Jakub Nowakowski. 22-latek uderzył z okolicy 16. metra, nie dając  szans Dawidowi Kudle.

Bramkarz GieKSy robił wiele, żeby jego zespół utrzymał prowadzenie do końca. Długo mu się to udawało, ale w doliczonym czasie nie mógł nic poradzić na strzał z bliskiej odległości Adama Radwańskiego. Tym samym katowiczanie - mimo świetnego początku meczu - tylko zremisowali.

Kacper Janoszka