Boks w teatrze to dobry pomysł
Utalentowanej młodzieży nie brakuje. To wniosek po ciekawym Memoriale Leszka Błażyńskiego.
BOKS
Boks przypomina grę w szachy, tylko rozgrywaną tysiąc razy szybciej – ta maksyma, którą wygłosił znany angielski aktor Hugh Laurie (Dr House) i która została przypomniana podczas otwarcia XVIII Memoriału Leszka Błażyńskiego, miała przyświecać uczestnikom zawodów, którymi byli utalentowani pięściarze nie tylko z Polski, ale też Anglii, Czech i Ukrainy.
Zawody odbyły się w starej, ale odrestaurowanej cechowni kopalni Rozbark, w której obecnie mieści się teatr, ale w której – kiedyś, w latach 70. – organizowano również walki bokserskie. Ligowe, niezawodowe, choć warto w tym miejscu przypomnieć, że pierwszy zawodowy pojedynek w powojennej Polsce odbył się właśnie na Górnym Śląsku. Było to w 1989 roku w zabrzańskim Domu Muzyki i Tańca. Zmierzyli się wtedy patron imprezy Leszek Błażyński z Henrykiem Średnickim, jedynym polskim mistrzem świata amatorów. Związana jest z nim zabawna historia. Po walce obaj mieli do wyboru: magnetowid lub wycieczkę do Włoch. Błażyński wybrał magnetowid, a Średnicki wycieczkę. Magnetowid służył wiele lat, natomiast ten drugi nie miał tyle szczęścia. Okazało się, że firma, która fundowała wycieczkę... splajtowała i w ogóle na tę wycieczkę nie pojechał...
Dziś są zupełnie inne czasy. O pamięć ojca dba jego syn, Leszek Błażyński jr, który zajmuje się organizacją memoriału już od blisko dwóch dekad. – Trudno porównać obecne zawody z tymi pierwszymi, sprzed tylu lat – mówi „Sportowi”. – Pierwsze edycje odbywały się w szkole w Suchej Górze, potem przeniosły się do hali na Skarpie. To jednak jest zbyt duży obiekt na taką imprezę, szukaliśmy czegoś bardziej kameralnego i trafiliśmy idealnie. Cechownia to miejsce pełne klimatu, jest ciemno, oświetlony ring na wyciągnięcie ręki, atmosfera jest doprawdy świetna – chwali Błażyński teatr Rozbark. – Wielu kibiców lubiło oglądać mojego ojca, bo miał ofensywny styl walki. Tata miał dynamit w pięściach, często wygrywał przed czasem. Właśnie w hali Szombierek kończył karierę tzw. amatorską w 1983 roku, miałem dziewięć lat – wspomina Błażyński junior.
Na turnieju pojawiło się kilka gwiazd sportów walki. Pojedynki z zainteresowaniem oglądali Damian Jonak, były bokser zawodowy i Cezary Podraza, były mistrz świata w kick-boxingu. Wśród gości była też Małgorzata Wiśniewska-Wilk, prezeska dżudoków Czarnych Bytom. – Lubię boks, na chwilę zostawiłam więc dżudo, ale tylko na chwilę – uśmiechała się wdzięcznie.
Wystartowało ponad 60 zawodników. Walki były bardzo interesujące. Na ringu wiele się działo; mamy utalentowaną młodzież, to pewne. Oczywiście, niektórzy młodzi pięściarze bardzo przeżywali porażki.
Paweł Czado
ZWYCIĘZCY
Kadeci. 46 kg - Adam Suliga (Żyleta Boxing Club Kozłów), 57 kg - Filip Bochenek (Akademia Bokserska Libiąż), 60 kg - Nazar Danczyszyn (Ukraina); 60 kg - Patryk Dudek (MUKS Iryda Mielec); 63 kg - Nikodem Szymczyk (Bytomska Akademia Boksu); 63 kg - Antoni Zawadzki ( MUKS Iryda Mielec); 66 kg - Aleksander Pawlak (Bytomska AB); 66 kg - Tomas Suchy (Boxing Club Ostrawa), 75 kg - Łukasz Januszek (Górnik Sosnowiec)
Juniorzy. 51 kg - Roman Kucher (Carbo Gliwice); 54 kg - Max Płachetka (Ostrawa); 57 kg - Antoni Chromik (Pietrzyk Boxing Team); 57 kg - Bartosz Zaremba (Pietrzyk BT), 60 kg - Kristian Stano (BC Ostrawa), 60 kg - Jay Eteen (Anglia); 63,5 kg - Alan Misiek (Górnik Sosnowiec); 67 kg - Daniel Blażek (BC Ostrawa); 71 kg - Maksymilian Ciupka, 75 kg - Kamil Kocoń (obaj Góral Żywiec)