Arkadiusz Jędrych wie, co zrobić z piłką w polu karnym przeciwnika. Na koncie ma już 10 bramek! Fot. Łukasz Sobala/PressFocus.pl


Bohater Bukowej

Niedzielne zwycięstwo nad Lechią Gdańsk było dla kibiców z Katowic powodem do świętowania.


GKS KATOWICE

Nie ma w tym nic dziwnego, w końcu katowiczanie mierzyli się z bezpośrednim rywalem do awansu do ekstraklasy, a przy okazji okoliczności zdobycia trzech punktów były wyjątkowe.


Sukces drużyny

Od 74 minuty drużyna Rafała Góraka musiała grać w osłabieniu, gdyż Marten Kuusk zobaczył czerwoną kartkę za ostry faul. Fanom z Górnego Śląska mógł przypomnieć się mecz z rundy wiosennej, gdy grająca w dziesięciu, a później w dziewięciu GieKSa przegrała w Gdańsku aż 1:5. Ten scenariusz jednak się nie powtórzył. Wydawało się, że obrona bezbramkowego remisu będzie jedynym zadaniem gospodarzy, a tymczasem rzutem na taśmę gola na wagę zwycięstwa zdobył Arkadiusz Jędrych.

Niezawodny kapitan zespołu po raz kolejny w tym sezonie udowodnił, że w polu karnym jest niezwykle groźny. Defensor tym razem świetnie zachował się po dośrodkowaniu i głową skierował piłkę do bramki, czym wprawił w szał radości kibiców, którzy szczelnie wypełnili stadion przy Bukowej. Po meczu Jędrych długo nie mógł zejść z boiska, bo zbierał gratulacje od fanów, którzy krzyczeli w jego stronę słowa „Arek - bohater”. - Zamieniłbym to na „drużyna - bohater” - mówił po spotkaniu 31-letni obrońca. - Nasze mecze pokazują, że wyniki są zasługą drużyny. To, kto strzela bramki albo zalicza asysty, jest tylko dodatkowym „smaczkiem”. Zawsze będę powtarzał, że nasze wyniki to praca całego zespołu, bo gdyby któryś nie podał, kolejny nie pobiegł, następny nie zablokował, a bramkarz nie obronił itd., gola by nie było - stwierdził kapitan zespołu.


Wiara czyni cuda

Spotkanie obfitowało w długotrwałe przerwy. Wynikały one z walki; w efekcie kilkukrotnie na murawie musieli pojawić się medycy obu zespołów. Dali o sobie znać też kibice, „popisując” się oprawą pirotechniczną. Przerwy te dawały możliwość odpoczynku, ale również były okazją do zmotywowania zespołu, o czym mówił po meczu Jędrych. - Było kilka momentów w spotkaniu, gdy mieliśmy przerwy. Zebrałem chłopaków przy linii bocznej po czerwonej kartce i powiedziałem, żebyśmy wierzyli, robili swoje, a na pewno będziemy mieli jedną sytuację. Tak też się stało - powiedział obrońca, który z GKS-em związany jest od 2019 roku. Jego staż w klubie oraz jego rola w drużynie powodują, że musi czuć się odpowiedzialny za wynik. Tym bardziej że katowiccy fani są spragnieni sukcesów i czekają na awans do ekstraklasy, który wydaje się być na wyciągnięcie ręki.


Lodu na głowę

GieKSa w 2024 roku jest najlepszą drużyną w I lidze. Po przerwie zimowej katowiczanie przegrali tylko z Wisłą Płock, w 7 pozostałych starciach zdobyli komplet punktów. Jest też najbardziej bramkostrzelna i niepokonana u siebie. Stąd nie może dziwić jej wysoka 3. lokata w tabeli, choć przed przerwą zimową była na ledwie 11. miejscu. Aktualna pozycja katowiczan powoduje, że w głowach fanów zaczyna pojawiać się myśl o bezpośrednim awansie do elity. - Nie lubię patrzeć do przodu. To oczywiście jest slogan i można mnie za to ganić, ale będziemy się skupiać tylko na najbliższym meczu. Teraz będziemy się cieszyć - zwycięstwo nie przyszło łatwo, bo przeciwnik postawił poprzeczkę wysoko. Jednak na pewno trochę lodu na głowę się przyda, żeby nie zwariować i zaczynamy się przygotowywać do następnego meczu - uspokajał nastroje kapitan GieKSy.


Kacper Janoszka