Sport

Blisko, a jednak daleko

Krzysztof Chmielewski czwartym pływakiem igrzysk olimpijskich na 200 m stylem motylkowym. Na finiszu minął kilku rywali, ale do medalu mu trochę zabrakło.

Krzysztof Oleksiewicz popłynął znakomicie, ale rywale byli za mocni. Fot. Paweł Oleksiewicz/PressFocus

PŁYWANIE

Polskie pływanie na olimpijski medal czeka już 20 lat. W Atenach w 2004 roku trzy krążki wywalczyła Otylia Jędrzejczak. Szansę na zakończenie tej fatalnej passy miał wczoraj Krzysztof Chmielewski, który startował w rywalizacji na 200 metrów stylem motylkowym.

Rywali miał jednak zacnych. Poza zasięgiem wydawali się być Węgier Kristof Milak oraz Leon Marchand z Francji. Brąz był jednak w zasięgu 20-letniego Polaka. Gdyby porównywać rekordy życiowe uczestników finału Chmielewski (1:53.62) byłby trzeci. Do tego potrafił wygrywać z najlepszymi. Przed rokiem w Fukuoce zdobył wicemistrzostwo świata, jest też aktualnym wicemistrzem Europy. Wiedział też, co to olimpijska presja, bo był to jego drugi finał w najważniejszej imprezie sportowej na świecie. Przed trzema laty w Tokio zawody zakończył na ósmej pozycji. Teraz zapowiadał poprawienie tego wyniku.

Szansa na medal była tym większa, że we wtorkowych eliminacjach sensacyjnie odpadł aktualny mistrz globu i lider światowych tabel, srebrny w Tokio Japończyk Tomoru Honda.

Finał dostarczył mnóstwo emocji. Od początku ostro ruszył jeden z faworytów, Milak. Węgier tak ma w zwyczaju. Od razu chciał pokazać rywalom, że nie mają czego szukać. Odskoczył od stawki. Tym razem jednak znalazł godnego rywala. Kroku dotrzymywał mu Marchand. Na ostatnich metrach ulubieniec gospodarzy, przy gorącym dopingu kibiców przypuścił atak. Nieoczekiwanie minął Milaka, zdobywając w Paryżu drugie złoto. Uzyskał czas 1:51:21. Milak był drugi (1:51.75), a trzeci Kanadyjczyk Ilya Kharun (1:52.80).

Chmielewski zaczął spokojnie, ale jak na niego mocno. Nie podpalał się. Płynął równo i z żelazną konsekwencją realizował plan. Płynął na jednym z ostatnich miejsc, ale nie tracił dystansu. Przed ostatnią 50. był szósty. Nasz pływak słynie jednak z piorunującego finiszu. I tym razem też ruszył do ataku. Mijał kolejnych rywali. Ostatecznie został sklasyfikowany na czwartej pozycji (1:53.90). Do medalu zabrakło mu ponad sekundę To sporo. By o nim myśleć musiałby znacznie poprawić swój rekord życiowy.

- Nastrój jest ok. Czwarte miejsce, ale chciałem popłynąć szybciej... Wydawało się, że cztery czy trzy osoby są w zasięgu, że trzecie miejsce było do wzięcia - przyznał Krzysztof Chmielewski po finale. - Kharun popłynął o wiele szybciej niż wszyscy zakładali. Pokazał klasę. Trzecie miejscebyło naprawdę daleko jak dla mnie - dodał .

(mic)