Sport

Biorę każde zwycięstwo

Rozmowa z Grzegorzem Wagnerem, byłym reprezentantem, trenerem

Grzegorz Wagner jest przekonany, że najtrudniejsze momenty są już za siatkarzami. Fot. Krzysztof Porębski/PressFocus.pl

Jak pan ocenia dotychczasową postawę naszych siatkarzy?

- Mam mieszane uczucia, bo nasza gra odbiega od tej, do której nas przyzwyczaili. Przede wszystkim, poza meczem ze Słowenią, gramy nierówno. Potrafimy przeprowadzić kilka efektownych akcji, a potem wpadamy w dziwne turbulencje. Jedynie środkowi prezentują równą formę w ataku, choć i oni mają od czasu do czasu kłopoty. Prezentujemy się poniżej tego, co potrafimy, a mimo to jesteśmy w finale. Przeszliśmy drogę z piekła do nieba w meczu z USA i niech już tak zostanie. Trochę narzekam, ale chyba nie powinienem, skoro będziemy walczyć o złoty medal (śmiech). Wydaje się, że najtrudniejsze chwile są za nami.

Którego zespołu obawiał się pan najbardziej?

- W tym turnieju, poza Egiptem, nie było słabych zespołów. Dostaliśmy lanie od Włochów, ale co z tego! Grali momentami wręcz perfekcyjnie, a tymczasem po raz wtóry mogą znaleźć się poza podium. I znów przez cztery lata mogą tylko marzyć o złocie. Przed ćwierćfinałem wielu biadoliło, że trafiliśmy na niewygodnych Słoweńców. Wystarczyło jednak zneutralizować poczynania Toncka Sterna. W ataku do skutecznego Leona dołączył Kurek i Słoweńców już nie było. A w spotkaniu z USA przegraliśmy seta do 14, czyli dostaliśmy łomot, jaki nie przystoi takiemu jak nasz zespołowi. Ale wystarczyło kilka udanych akcji przede wszystkim Fornala, poprawiliśmy zagrywkę i losy meczu się odwróciły.

A czy to nie siła mentalna i charakter zdecydowały o wygranej z Amerykanami?

- Wszyscy doskonale widzieliśmy jak reagowali siatkarze na boisku, ci, którzy stali w kwadracie dla rezerwowych oraz sztab reprezentacji. Jedno mocniejsze słowo, jeden gest może rozpalić ogień i tak też było w meczu z USA. Nasi siatkarze nie po raz pierwszy udowodnili, że w najtrudniejszych, ekstremalnych momentach potrafią się wznieść na wyżyny swoich umiejętności. Umieli przetrwać trudne chwile i w tym elemencie są już mistrzami. W nagrodę zagrają o złoto olimpijskie.

Mamy spore problemy zdrowotne. Czy mogą one mieć wpływ na rezultat meczu z Francją?

- Mateusz Bieniek na pewno nie wystąpi. Nie wiem jak się czują Marcin Janusz i Paweł Zatorski. Rozgrywający oraz libero to dwa ważne ogniwa w zespole. Fakt, Grzegorz Łomacz świetnie zastąpił kontuzjowanego Janusza. Gdy nadarzała się okazja, uruchamiał atak z krótkiej, zaś innym razem posyłał piłkę na skrzydło. Amerykanie byli zaskoczeni jego postawą i już nie potrafili zatrzymać rozpędzonego zespołu. Francuzi zapewne będą już przygotowani na grę z Łomaczem w roli rozgrywającego.

Pańskie przewidywania na finał?

- Obawiam się, że Francuzi przy własnej publiczności będą chcieli na nas naskoczyć i szybko stłamsić. Przede wszystkim więc trzeba przetrzymać ten trudny okres i realizować swoje założenia taktyczne. Wszyscy nasi siatkarze dysponują urozmaiconą zagrywką, ale nawet jeśli tylko „odpali” dwóch, dla przykładu Leon z Kurkiem albo Huber, wówczas rywale będą mieli poważny problem. Trzeba zaprezentować się w każdym elemencie więcej niż poprawnie, bo o wygranej nie zadecyduje zagrywka czy też atak. W obronie trzeba będzie solidnie popracować, by potem wyprowadzić skuteczną kontrę. Przypuszczam, że w tym meczu będzie sporo nerwów...

Jaki wynik?

- Nie obstawiam, ale... biorę każde zwycięstwo...

RozmawiałWłodzimierz Sowiński