Bilety jak świeże bułeczki
Bogdanka LUK Lublin, tym razem we własnej hali, staje przed drugą szansą na zakończenie finałowej rywalizacji. Wejściówki na sobotni mecz (17.30) rozeszły się w… 14 sekund!
Postawa Bartosza Kwolka jest kluczowa dla postawy zawiercian. Fot. Marcin Bulanda/PressFocus
PLUSLIGA
Po dwóch pierwszych meczach wydawało się, że walka o złoto jest rozstrzygnięta. Lublinianie byli pewniakami i sprawę mieli zakończyć w środę w Sosnowcu. Wszystkie atuty były po ich stronie. Aluron CMC Warta Zawiercie wydawał się rozbity i fizycznie, i mentalnie. Tymczasem nastąpiła nieoczekiwana zmiana ról. Zawiercianie potrafili się podnieść. Swoją postawą zaimponowali. Wygrali i zrobili to w wielkim stylu. Wciąż więc pozostają w grze. I wcale nie stoją na straconej pozycji, bo jak pokazał środowy mecz, znów zaczęli wierzyć w sukces. - Fajnie było wrócić, bo nie było to łatwe po takim łomocie, jaki dostaliśmy w Lublinie (mecz numer 2 Aluron przegrał 0:3, w dwóch setach zdobywając jedynie 14 punktów - przyp. red.). Powiedzieliśmy sobie, że najpierw powinniśmy spróbować wygrać seta, potem dwa i może to ruszy. I ruszyło - cieszył się Mateusz Bieniek, kapitan Aluronu CMC Warty. - Tak naprawdę to zwycięstwo nic nam nie daje, ale mam nadzieję wzmocni nas mentalnie. Pokazaliśmy, że możemy walczyć z Bogdanką LUK - dodał.
Jednym z liderów Jurajskich Rycerzy był Georg Grozer. Niemiec na zasadzie transferu medycznego zastąpił Karola Butryna. Choć odbył z zespołem zaledwie dwa treningi, był bardzo skuteczny. Pomógł zespołowi nie tylko sportowo, ale też mentalnie. Na każdy zdobyty punkt reagował entuzjastycznie i cały czas mobilizował kolegów do walki.
Jurajscy Rycerze wciąż są w bardzo trudnej sytuacji. Nadal nie mają marginesu błędu, a kolejny mecz już w sobotę w Lublinie. Jego faworytami będą gospodarze, których od złota dzieli tylko jeden triumf. We własnej hali będą mogli liczyć na gorący doping swoich fanów. A ci wypełnią trybuny szczelnie. W mieście na punkcie siatkówki zapanowało szaleństwo. Klub w czwartkowy wieczór ogłosił, że wszystkie bilety na sobotnie spotkanie rozeszły się w 14 sekund!
Lublinianie nie są już jednak tak pewni swego, jak jeszcze kilka dni temu. - Spodziewaliśmy się w Sosnowcu trudnego meczu, ale zagraliśmy słabo. Prezentując poziom taki, jak w pierwszych dwóch meczach, mogłoby być inaczej. Aluron narzucił nam dużą presję w zagrywce, u nas było za dużo głupich błędów. Wyciągnęliśmy rękę do rywali i z tego powodu jestem trochę zły. Jeżeli da się zamknąć rywalizację w trzech spotkaniach, to trzeba to zrobić, a nie podawać tlen przeciwnikowi - mówił rozczarowany kapitan ekipy z Lublina, Marcin Komenda. - W rewanżowym meczu finałowym Pucharu Challenge z Cucine Lube też mieliśmy trudną sytuację. Przegrywaliśmy już 0:2, ale odwróciliśmy losy meczu, więc mentalnie jesteśmy silni -dodał.
Optymistą jest też Bartosz Kwolek, przyjmujący Aluronu CMC Warty. - Gdybyśmy odwrócili wynik serii w finale z 0-2 na 3-2, to złoto może smakować całkiem nieźle - przyznał.
Jeśli zawiercianie wygrają sobotnie starcie, decydujące, piąte spotkanie rozegrane zostanie we wtorek o 20.30 w Sosnowcu.
(mic)