21-letni Jakub Bieroński pochodzi z Bielska-Białej, ale zagrał przeciwko klubowi, który ma sercu. Fot. Łukasz Sobala/PressFocus


Bielszczanin dobił górali"

Jakub Bieroński postawił pieczęć na zwycięstwie GKS-u Tychy z Podbeskidziem.


Urodzony w Bielsku-Białej wychowanek Rekordu, ale piłkarskie abecadło poznający w Podbeskidziu, Jakub Bieroński w zespole „górali” rozpoczynał grę na szczeblu centralnym. 6 dni po swoich 16. urodzinach zadebiutował w I lidze – 24 kwietnia 2019 r., a niespełna 11 miesięcy później – 3 marca 2020 r. – wpisał się pierwszy raz na I-ligową listę strzelców. Cieszył się z awansu do ekstraklasy, w której w sezonie 2020/21 rozegrał 15 spotkań. Jeszcze w minionych rozgrywkach występował w zespole spod Klimczoka, żeby latem 2023 roku przenieść się do Tychów, podpisując 3-letni kontrakt.


Trafił w sedno

Wprawdzie nie został podstawowym zawodnikiem „trójkolorowych”, bo w 27 spotkaniach, do wtorkowego meczu w Bielsku-Białej, rozegranych przez drużynę Dariusza Banasika, zagrał „tylko” 15 razy. Jedynie 3 razy wybiegł w wyjściowej jedenastce i ani razu nie dotrwał do ostatniego gwizdka. Można więc powiedzieć, że jego pierwszy w tych rozgrywkach pełny występ w tyskim zespole był niespodzianką, ale sztab szkoleniowy GKS-u Tychy tym razem trafił w sedno.


Coś wyjątkowego

Po porażce z Resovią byliśmy zdenerwowani i źli, bo można powiedzieć, że oddaliśmy rywalom punkty za darmo – podkreślił Jakub Bieroński. – Nie było jednak zwątpienia, bo nadal byliśmy blisko czołówki i wiedzieliśmy, że w najbliższych meczach musimy to jak najszybciej odrobić. Z tą myślą pojechaliśmy na mecz z Podbeskidziem, którego miejsce w tabeli jest dla mnie wielkim zaskoczeniem. Przecież to był klub, który, od kiedy pamiętam, zawsze walczył o ekstraklasę lub w niej był. Jednak sytuacja bielszczan niewiele zmieniała w naszym podejściu. Zresztą Resovia też była w strefie spadkowej, gdy do nas przyjechała, więc mieliśmy świeżo w pamięci, że nikt punktów nie odda za darmo. Dla mnie mecz w Bielsku-Białej to na pewno coś wyjątkowego. Tam się wychowałem. W Podbeskidziu spędziłem wiele lat, więc jest to dla mnie szczególny klub i w związku z tym były dodatkowe emocje – mówił pomocnik.


Nie manifestował radości

Swój pierwszy występ przeciwko tak bliskiemu sercu klubowi Bieroński zapamięta na długo. Wszak właśnie we wtorek zdobył swoją pierwszą bramkę dla GKS-u, wolejem z 16 metra w 52 min stawiając pieczęć na zwycięstwie tyszan 2:0. Nie manifestował radości z tego trafienia, ale zdobyte w Bielsku-Białej 3 punkty pozwoliły tyskiemu zespołowi wrócić do strefy barażowej. Nadzieja na awans do ekstraklasy ciągle żyje w sercach kibiców klubu, który w 1976 roku był wicemistrzem Polski.


Powalczyć o wysokie cele

Cieszymy się z wygranej – powiedział na konferencji prasowej trener Dariusz Banasik. – To jest nasz kolejny wygrany mecz na wyjeździe i widzę, że drużyna dobrze czuje się w delegacji. Potwierdziliśmy to w meczu z Podbeskidziem i choć początek był dosyć wyrównany, to momentami zdobywaliśmy przewagę i szybko strzeliliśmy pierwszego gola. Trochę żałujemy, że potem Patryk Mikita sam na sam trafił w słupek, bo już od tego momentu mielibyśmy mecz pod kontrolą. Natomiast w drugiej połowie po zdobyciu bramki przez Kubę Bierońskiego może troszeczkę zeszło powietrze z gospodarzy i nie stworzyli zagrożenia pod naszą bramką. Nie jesteśmy jednak w jakimś hurraoptymizmie, bo chcemy się przełamać i wreszcie wygrać u siebie, a mamy przed sobą spotkanie z zespołem, który właśnie spadł z I ligi, czyli Zagłębiem Sosnowiec. Nie chcę jednak, żeby ktoś się rozluźniał, bo musimy wyjść na boisko i wygrać. A jeżeli tak będzie, to jesteśmy jako zespół w stanie powalczyć o wysokie cele – podkreślił trener GKS-u.

Jerzy Dusik