Białostocka legenda
Jesus Imaz w najbliższym sezonie dołączy do Klubu 100 jako drugi obcokrajowiec w historii.
Jesus Imaz rozpoczyna dziewiąty rok gry w Polsce. Fot. Michał Kość/PressFocus
Jesus Imaz w Polsce pojawił się w 2017 roku. Od tego momentu nieprzerwanie związany jest z ekstraklasą. Zaczęliśmy go traktować jak nieodłączną część polskiego futbolu. To właśnie w naszym kraju spędził najlepsze piłkarskie lata. Gdy dołączał do Wisły Kraków, był 26-latkiem. Po 1,5 roku przeniósł się z Małopolski do Jagiellonii Białystok i to właśnie tego klubu stał się żywą legendą. To z nim w składzie Duma Podlasia sięgnęła po mistrzostwo Polski w sezonie 2023/24. To on jest generałem linii ofensywnej, to on sprawia, że Jagiellonia w ostatnich dwóch latach miała nieprawdopodobnie groźny atak i to on jest symbolem sukcesów białostockiej ekipy pod wodzą Adriana Siemieńca.
Imaz nie jest typowym napastnikiem. Gra głównie za plecami snajpera. W poprzednich latach pomagał w szlifowaniu wyników Marca Guala, który został królem strzelców w sezonie 2022/23, i Afimico Pululu, który był najlepszym strzelcem poprzedniej edycji Ligi Konferencji. Imaz jednak też dużo strzela. Potwierdzał to przez lata gry w ekstraklasie. Tylko w dwóch sezonach nie przekroczył dwucyfrowej liczby trafień (w pierwszym roku w Wiśle Kraków i w rozgrywkach 2021/22, gdy przez kontuzję kolana zagrał tylko w 16 meczach, strzelając 9 goli). Przez lata uzbierał już 97 bramek w ekstraklasie, więc w nadchodzących zmaganiach na pewno przekroczy barierę stu goli. Tym samym wkroczy do prestiżowego Klubu 100 jako drugi obcokrajowiec w historii polskiej ligi. Wcześniej ta sztuka udała się Flavio Paixao, który w ekstraklasie grał od 2014 do 2023 roku, reprezentując Śląsk Wrocław i Lechię Gdańsk. W ciągu dziewięciu lat zdobył 108 bramek.
Nadchodzące osiągnięcie Imaza pokazuje, jak przywiązał się do Polski. Zanim trafił do Wisły Kraków, był przeciętnym zawodnikiem na poziomie zaplecza hiszpańskiej Primera Division. Poszukiwał dla siebie miejsca, marząc o tym, żeby dostać się do najwyższej klasy rozgrywkowej w swoim kraju. Zmieniał kluby – w ciągu dwóch lat grał dla Llagostery, Murcii i Cadizu… W końcu zdecydował się na odważny krok. Przeniósł się do Polski i podejmując tę decyzję, zapewne nie sądził, że spędzi tu połowę swojej zawodowej kariery. Los bywa przekorny, ale teraz my nie wyobrażamy sobie ekstraklasy bez Imaza, tak jak zapewne on nie widzi innego kraju, w którym byłby równie ceniony jak w Polsce. Z jego przeprowadzki do Polski najbardziej zadowolona jest oczywiście Jagiellonia. Białostoczanie skorzystali na tym, że w 2019 roku Wisła Kraków borykała się z problemami finansowymi. Klub był w kryzysie i potrzebował na szybko pieniędzy. Dlatego zgodził się na sprzedaż Hiszpana za zaledwie 100 tysięcy euro do podlaskiej ekipy. Tym samym Jaga zyskała lidera na lata, płacąc za niego śmieszne pieniądze.
Przez sześć lat w Białymstoku prawie wszyscy wokół niego się zmieniali. Pojawiały się nowe talenty, które szybko opuszczały klub. Pojawiali się kolejni trenerzy – Imaz grał pod wodzą siedmiu (nie licząc dwóch epizodów asystenta Rafała Grzyba). Pojawiali się zagraniczni piłkarze, którzy traktowali Jagiellonię tylko jako przystanek. On cały czas wniej gra, a jedynym stałym elementem w jego piłkarskim życiu na Podlasiu był Taras Romanczuk, który gra w Jadze od 2014 roku.
W poprzednim sezonie na boiskach ekstraklasy grało więcej obcokrajowców niż Polaków (stosunek 52,2 do 47,8 proc.). Gdyby chociaż połowa z nich traktowała grę w polskiej lidze tak serio, jak Imaz, a ponadto miałaby takie umiejętności jak on, siła naszej ligi poprawiłaby się znacząco.
Kacper Janoszka