Biało-czerwoni lepsi od Trójkolorowych
Po szalonej końcówce i serii rzutów karnych ostrowianie zrobili duży krok w kierunku historycznego miejsca na podium. Zabrzanie koszmarnie pokpili sprawę w końcówce regulaminowego czasu gry.
Ależ to było widowisko, ależ walka! Ale sukces odleciał Górnikom w ostatniej chwili. Fot. PAP/Tomasz Wojtasik
ORLEN SUPERLIGA MĘŻCZYZN
Walkę o medale mistrzostw Polski rozpoczęły zespoły rywalizujące o brąz. W „małym finale” spotkały się Ostrovia i Górnik. W dwóch poprzednich sezonach na najniższym stopniu podium stawali Trójkolorowi, którzy w pierwszym starciu spotkali się - gra się do dwóch wygranych - z 3. po sezonie zasadniczym siódemką z Wielkopolski, walczącą o pierwszy medal. Bezpośrednie spotkania obu drużyn w tym sezonie były niezwykle wyrównane -w obu przypadkach górą była Ostrovia (33:32, 32:30), jednak o wynikach decydowały szczegóły.
Górnicy rozpoczęli bardzo nerwowo, a bramkę gospodarzy zamurował Sandro Mestrić. Trener Arkadiusz Miszka już w 9 minucie musiał poprosić o pierwszą przerwę na żądanie i gra zabrzan ruszyła. Zacieśnili obronę, trzy znakomite interwencje zaliczył Piotr Wyszomirski i przewaga ostrowian stopniała do trafienia. Problemem Biało-czerwonych był fakt, że już dwie kary miał filar obrony Krzysztof Misiejuk. Wystarczyła jednak chwila dekoncentracji Górników i przewaga miejscowych ponownie skoczyła w górę. W 25 minucie sędziowie ewidentnie skrzywdzili gospodarzy, nie zauważając - o dziwo nie skorzystali też z pomocy wideorejestracji - że piłka po rzucie Ksawerego Gajka całym obwodem przekroczyła linię bramkową. Skorzystali na tym goście, obejmując pierwsze, ale na przerwę schodzili z minimalną stratą, na co miały wpływ aż trzy przestrzelone rzuty karne. - Duże emocje. Początek należał do nas, ale potem nie wykorzystaliśmy prostych sytuacji, a Górnik jest na tyle klasowym zespołem, że nas doszedł. Fajny mecz obu bramkarzy i tak jak się spodziewaliśmy o wyniku będą decydowały niuanse - analizował inauguracyjne pół godziny Bartłomiej Tomczak, grający dyrektor sportowy Ostrovii i... były skrzydłowy Górnika.
Otwarcie drugiej odsłony zabrzanie mieli kapitalne - zdobyli 3 bramki z rzędu, początek wygrali 5:1 - i o czas poprosił Kim Rassmusen. Górnik niesamowicie harował w obronie kierowanej przez kapitana Adama Wąsowskiego, zyskał 4 bramki przewagi i Duńczyk po raz kolejny poprosił o minutową przerwę. Na kwadrans przed końcową syreną Trójkolorowi prowadzili już 5 bramkami, bo choć kolegów wciąż ratował Mestrić, to dramatycznie spadła skuteczność ostrowian.
Walka nabierała rumieńców, dużo się działo, sędziowie już często korzystali z pomocy VAR-u, a hala bardzo głośno niosła Biało-czerwonych. Na niewiele się to zdawało, ponieważ mocno zdeterminowani Ślązacy trzymali na dystans rywali i mieli za sobą fantastycznie usposobionego (MVP meczu) Wyszomirskiego w bramce. Końcowe minuty kibice oglądali na stojąco, bo Górnik roztrwonił przewagę! Na 22 sekundy do końca był remis i trener Miszka poprosił o czas. Taras Minocki został zablokowany i do wyłonienia zwycięzcy konieczne były rzuty karne. Wojnę nerwów wygrali gospodarze i znakomicie odbijający rzuty rywali z 7 metrów Mestrić.
- Bardzo ciężki mecz, dużo nerwów. Jak odskoczyliśmy myśleliśmy, że mamy ten mecz, ale gospodarze odrobili straty i wygrali. Duży szacunek dla ostrowian, teraz czekamy na nich w Zabrzu. Zapewniam, że będzie jeszcze bardziej gorąco - powiedział Szymon Działakiewicz, a bohater „siódemek” Sandro Mestrić tak widział spotkanie: - Liczy się tylko zwycięstwo. Wygraliśmy niesamowity mecz, bo już przegrywaliśmy pięcioma bramkami. W 4 godziny zostały sprzedane bilety. To jest niesamowite miejsce. My chcemy ten brązowy medal. Nie będzie łatwo, ale postaramy się - podkreślił Chorwat.
Drugie spotkanie rozegrane zostanie we wtorek, 3 czerwca o 20.30 w Zabrzu.
Zbigniew Cieńciała
O 3. MIEJSCE
◼ Rebud KPR Ostrovia Ostrów Wielkopolski - Górnik Zabrze 25:25 (13:12) rzuty karne 4:3
OSTROVIA: Mestrić, Krekora - Klopsteg, Łyżwa 1, Kamil Adamski 6/2, Reznicky 5, Gajek 3, Urbaniak 3, Kamyszek 2, P. Marciniak 2, Misiejuk 1, B. Tomczak, Wojciechowski, Smolikow 2, Szpera, Rybarczyk. Kary: 6 min. Trener Kim RASSMUSEN.
GÓRNIK: Wyszomirski, Ligarzewski - Szyszko 3, Działakiewicz 2, Morkovsky 6, Krępa 4, Minocki 3, Artemenko 5/1, Wąsowski, Racotea 1, Krawczyk, Komarzewski 1, Ivanović, Bogacz, Pinda, Pluczyk. Kary: 6 min. Trener Arkadiusz MISZKA.
Sędziowali: Krzysztof Bąk i Kamil Ciesielski (obaj Zielona Góra). Widzów 2700.
Przebieg meczu: 2:0 (4), 2:1 (6), 5:1 (9), 5:4 (14), 8:5 (16), 10:7 (23), 10:11 (26), 13:12 (30), 13:15 (33), 14:17 (35), 16:20 (42), 17:22 (45), 21:25 (55), 23:25 (56), 25:25 (60).
Rzuty karne: 1:0 - Łyżwa, 1:1 - Artemenko, 2:1 - P. Marciniak, 2:2 - Szyszko, 2:2 - Wojciechowski (broni Wyszomirski), 2:2 - Krępa (broni Krekora), 3:2 - B. Tomczak, 3:3 - Morkovsky, 4:3 - Kamil Adamski, 4:3 - Racotea (broni Mestrić).
Stan rywalizacji (do dwóch zwycięstw) 1-0.