„Bezczelni” ubodzy krewni
Z DRUGIEJ STRONY - Bogdan Nather
Rozgrywki Pucharu Polski mają to do siebie, że często sypią niespodziankami. Czasami są one średniego kalibru, dosyć często dużego, a wielokrotnie mamy do czynienia z autentycznymi sensacjami. Kilka takich przykładów odnotowaliśmy w tej rundzie, gdzie zespoły z etykietką ubogich krewnych wyrzuciły za burtę przedstawicieli ekstraklasy.
Sprawcą jednej z tych sensacji był beniaminek i zarazem wicelider Betclic 2. Ligi, Pogoń Grodzisk Mazowiecki. Drużyna trenera Marcina Sasala odprawiła z kwitkiem faworyzowaną Lechię Gdańsk. No i co z tego, że dopiero po serii rzutów karnych? Fakt pozostaje faktem, że zespół z ekstraklasy najzwyczajniej w świecie się skompromitował. I nie pomogą tłumaczenia, że gdańszczanie grali w rezerwowym składzie. Nie miał co do tego żadnych wątpliwości ich trener Szymon Grabowski. - To było zasłużone zwycięstwo gospodarzy, a nam pozostaje się z tym pogodzić - powiedział ze smutkiem szkoleniowiec „Biało-zielonych”. - Ze swojej strony chcę bardzo przeprosić kibiców, bo był to najsłabszy występ Lechii pod moją wodzą. Wstydliwa porażka i zachowania boiskowe, które nie przystoją drużynie z ekstraklasy. Po prostu nie udźwignęliśmy tego ciężaru.
W szampańskich nastrojach byli natomiast piłkarze drugoligowca oraz ich kibice. Zbigniew Boniek zwrócił uwagę na piękną radość najmłodszych kibiców drużyny z Grodziska Mazowieckiego. „I te szczęśliwe dzieciaki” - napisał na platformie X były prezes PZPN-u.
Jeszcze większą „bezczelność” zademonstrowali piłkarze trzecioligowej (!) Sandecji Nowi Sącz, którzy zakończyli karierę w tych rozgrywkach wicelidera PKO BP Ekstraklasy, Cracovii. Zagrali bez żadnych kompleksów wobec utytułowanego rywala, a że szalę zwycięstwa przechylili dopiero w dogrywce, nie ma żadnego znaczenia. To tak, jakby znokautowany pięściarz pocieszał się myślą, że nie padł na deski po pierwszym ciosie przeciwnika, lecz dopiero po sześćdziesiątym piątym. - Dostaliśmy surową lekcję - przyznał szkoleniowiec „Pasów”, Dawid Kroczek. - Mimo tego, że jesteśmy wysoko w tabeli, jeżeli chcemy coś osiągnąć, mecz z Sandecją powinniśmy rozstrzygnąć na swoją korzyść. W tym momencie nie ma miejsca na wymówki i usprawiedliwienia.
Wczoraj strachu co niemiara najadł się Piast Gliwice, który prowadząc po 45 minutach 2:0 roztrwonił tę zaliczkę i dał piłkarzom Hutnika Kraków nadzieję na sforsowanie przeszkody z ekstraklasy. Wprawdzie dogrywka początkowo układała się po myśli gości (rzut karny skutecznie wyegzekwował Hiszpan Jorge Felix), lecz drugoligowiec z Nowej Huty ponownie doprowadził do wyrównania (Jewhenij Bełycz). Czar prysł dopiero w serii „jedenastek”, lecz nie mam najmniejszych wątpliwości, że trener „Piastunek” Aleksandar Vuković w trakcie tej potyczki był spocony jak mysz.
W środę musieli odpaść kolejni przedstawiciele elity, bo w „bratobójczych” pojedynkach walczyły Korona Kielce ze Stalą Mielec oraz Górnik Zabrze z Radomiakiem. Cóż, siła wyższa.