Sport

Bez zniżki po znajomości

Jarosław Skrobacz wrócił do Chorzowa w Black Friday, ale nie mógł liczyć na żadną ulgę czy promocję od swojego byłego zespołu.

54 sekund potrzebował Daniel Szczepan, aby „napocząć” Odrę. Fot. PressFocus

Nie minęła nawet minuta, kiedy do siatki Odry trafił człowiek nazywany przez wielu „żołnierzem Skrobacza” z jego chorzowskiego okresu. Miłosz Kozak wrzucił piłkę z prawej strony, a obrońcy zupełnie nie zwrócili uwagi na wbiegającego Daniela Szczepana, który „szczupakiem” dopełnił formalności. „Szczepek” wrócił do wyjściowego składu po raz pierwszy od 4 października i meczu z Kotwicą, znakomicie odwdzięczając się za zaufanie.

6 minut, 2 gole

Szczepan nie zwalniał tempa, bo w ciągu kolejnych minut jeszcze dwa razy otarł się o gola. Opolska defensywa zawodziła po całości, co po części mogło być spowodowane pierwszym w tym sezonie ustawieniem na trzech stoperów. Odra przyjechała na Stadion Śląski z wieloma absencjami, grała bez napastnika, a względem poprzedniego meczu (z Chrobrym) w kadrze meczowej zabrakło aż czterech piłkarzy podstawowego składu. Ruch tymczasem naciskał i uspokoił się dopiero po kwadransie, gdy dostał sygnał ostrzegawczy od strzelającego w słupek Artura Pikka. W 33 minucie po serii błędów piłkę uderzoną przez Szymona Szklińskiego z linii bramkowej musiał wybić Andrej Lukić, co podziałało na „Niebieskich” orzeźwiająco. W sześć minut strzelili... dwa kolejne gole! Najpierw ładnie zza pola karnego przymierzył 18-letni Bartłomiej Barański, zdobywając swoją czwartą bramkę w lidze. Chwilę potem chaos w opolskim polu bramkowym wykorzystał Mateusz Szwoch. Futbolówka po płaskiej centrze Martina Konczkowskiego odbijała się między Jakubem Szrekiem a bramkarzem, a pomocnik gospodarzy pogodził ich, wbijając ją do siatki.

Cena idzie w górę

W pierwszej połowie było kilka momentów, w których Ruch prosił się o problemy. Trener Dawid Szulczek zawsze powtarza, jak wielki nacisk kładzie na spokój oraz kontrolowanie spotkania i najwyraźniej na ten aspekt zwrócił szczególną uwagę w przerwie. Po niej bowiem gospodarze dyktowali warunki i nie pozwalali opolanom na to, żeby ci się rozpędzili. Raz na jakiś czas szukali kolejnego trafienia, a najwięcej prób podejmował Barański. Pachniało kolejnym golem młodzieżowca i... w końcu go strzelił! W 63 minucie zakończył 40-metrowy bieg precyzyjnym uderzeniem, finalizującym kontrę po tym, jak w twardej walce z rywalem piłkę zgrał mu Szczepan. W chorzowskich gabinetach mieli pewnie dwojakie humory, bo... kontrakt „Bibiego” wygasa po sezonie. Po takich występach cena za jego przedłużenie idzie tylko w górę, a chętni z innych klubów tylko się przyglądają.

Gdy spiker ogłaszał, że na trybunach pojawiło się 12 252 widzów, Ruch podwyższył na 5:0 – konkretnie Jakub Myszor po podaniu Kozaka. Spiker chciał wywołać nazwisko strzelca, a wtedy „Kozi”... trafił pięknym „rogalem” na 6:0! Odrze nie pozostało nic innego, jak odpłynąć z powrotem do Opola...

Piotr Tubacki