Sport

Bez znieczulenia

KOMENTARZ „SPORTU” - Bogdan Nather

Pomocnik Wisły Kraków Tamas Kiss i jego koledzy z drużyny wracali ze stolicy załamani. Fot. Tomasz Jastrzębowski/PressFocus

W filmie wyreżyserowanym przez Clinta Eastwooda w 1992 roku „Bez przebaczenia” jest taka scena: leżący na podłodze z przystawionym do głowy obrzynem szeryf Mały Bill Daggett (w tej roli znakomity Gene Hackman) mówi: „Nie zasłużyłem na taką śmierć”. Grany przez Eastwooda William Munny odpowiada bez zmrużenia powieki: „Zasługi nie mają tu nic do rzeczy”, po czym... naciska spust.

Ta scena stanęła mi przed oczyma, gdy zadecydowałem, że niniejszy felieton poświęcę meczowi Polonii Warszawa z Wisłą Kraków. Nawet biorąc poprawkę, że to tylko zaplecze ekstraklasy, dwukrotny łomot w ciągu tygodnia, jaki „Czarne Koszule” spuściły drużynie z Krakowa - w Pucharze Polski i rozgrywkach ligowych - musiał zrobić wrażenie, bo to nie jest małe piwo przed śniadaniem. Fakt, że „Biała Gwiazda” była w meczu ligowym niemrawa i zagubiona, nie umniejsza zasług i sukcesu zespołu z Konwiktorskiej, bo to problem piłkarzy z Reymonta i ich sztabu szkoleniowego oraz prezesa Jarosława Królewskiego. Niczego nie zmienia przyznanie się do winy trenera krakowian Mariusza Jopa, który powiedział: „Tę porażkę biorę na swoje barki i biorę za nią odpowiedzialność”. Już widzę oczyma wyobraźni szydercze uśmiechy wrogów Wisły i ich odzywki w stylu „Co, zawiodła sztuczna inteligencja?”. Jedno jest pewne -jeżeli w czwartek Wisła nie wygra z Miedzią Legnica, może nie dopłynąć do baraży.