Sport

Bez znieczulenia

Pomocnik mistrza Polski Kristoffer Normann Hansen pogrążył rodaków z Molde.

Kristoffer Hansen nie miał litości dla swoich rodaków. Fot. Michał Kość/PressFocus

JAGIELLONIA BIAŁYSTOK

Konia z rzędem temu, kto przewidział, że po trzech rundach Ligi Konferencji Europy mistrz Polski będzie miał komplet punktów, a za plecami takie firmy jak chociażby włoska Fiorentina, czy hiszpański Real Betis Balompie. A jednak to dzieje się na naszych oczach, kibice - nie tylko Jagiellonii - przecierają je ze zdumienia, nie do końca dowierzając, jak świetnie sobie radzi drużyna trenera Adriana Siemieńca. Do końca fazy ligowej mistrzowie Polski rozegrają jeszcze trzy mecze: na wyjeździe ze słoweńskim NK Celje i czeskim zespołem Mlada Boleslav oraz u siebie z Olimpiją Ljublana ze Słowenii.

Załamani Norwegowie

Czwartkowa wiktoria z norweskim Molde FK był jedenastym (!) meczem „Jagi” bez porażki, taki bilans musi robić wrażenie. Polscy kibice z radości skakali pod sufit, w Norwegii panowało natomiast przygnębienie i trudno się temu dziwić. Tamtejsi dziennikarze o wiele więcej spodziewali się po zespole trenera Erlinga Moe, tymczasem musieli przełknąć wyjątkowo gorzką pigułkę. Nie dziwi zatem, że w mediach padły mocne słowa, praktycznie wszystkie portale w nagłówkach powtarzają jedno słowo - „upokorzenie”.

Niekwestionowany bohater

W zwycięskim zespole najwięcej pochwał zebrał - to rzecz oczywista - zdobywca dwóch goli, 30-letni Norweg Kristoffer Normann Hansen.Molde zatopione w Polsce przez Normanna Hansena - napisał portal dagsavisen.no. - To on strzelił dwa gole dla Jagiellonii. Pierwszą bramkę zdobył po godzinie, gdy świetnym wykończeniem podwyższył prowadzenie. Na kwadrans przed końcem dobrze ustawił się na boisku i skierował piłkę do siatki”.

- To był znakomity mecz w wykonaniu Jagiellonii, jestem bardzo szczęśliwy, że go wygraliśmy, ponieważ tak naprawdę nie wiedzieliśmy, czego oczekiwać po Molde, czego się po nich spodziewać - powiedział po zakończeniu spotkania przed kamerami Polsatu Sport bohater wieczoru. - Ale mieliśmy mnóstwo energii na boisku i rozbiliśmy rywala. Byliśmy lepsi od przeciwnika w fazie przejściowej, mieliśmy kapitalny balans i świetne proporcje, kapitalnie przechwytywaliśmy piłkę i jak ją już mieliśmy przy nodze, świetnie graliśmy z kontry. Przy drugiej mojej bramce świetnie zachowałem się w polu karnym przeciwnika, więc mogę być zadowolony ze swojego występu. Po zdobyciu gola na 2:0 graliśmy bardzo pewnie, ponieważ druga bramka zawsze daje dużo oddechu, spokoju i swobody gry. 1:0 to nerwówka, to otwarty mecz, druga bramka rozwiała wątpliwości, która drużyna jest lepsza, wtedy gra się swobodniej i spokojniej.

Zachować spokój i rozwagę

Swojego zadowolenia po zakończeniu pojedynku z Molde nie ukrywał szkoleniowiec „Jagi”. - Gratulacje dla drużyny i podziękowania dla kibiców za obecność i wsparcie - rozpoczął spotkanie z dziennikarzami Adrian Siemieniec. - Chcemy zachować spokój i rozwagę, ale trudno opisać słowami to, co czuję i to samo powiedziałem zespołowi w szatni. Mam nadzieję, że niczego nie popsuję w tym, co teraz robią, jak się rozwijają. Ten mecz jest symbolem tego, co jest za nami. Pamiętamy Jagiellonię mistrzowską, odważną, z pasją, ale mało rozważną i gubiącą kontrolę. Obecnie jesteśmy na innym poziomie. Mecz z Molde był pod naszą kontrolą, nie dopuściliśmy przeciwnika do sytuacji bramkowych. Strzeliliśmy trzy gole, jeden nie został uznany. Dziękuję piłkarzom za to, co robią. Oni dodają mi odwagi, pokazując pasję i głód. Nie warto w życiu wyznaczać komuś barier, bo wielu z tych piłkarzy pokazuje, że oni ciągle są w stanie być lepsi. Dziękuję im za to i mam nadzieję, że będzie tak cały czas. Wiemy jednak, że w piłce nożnej są różne momenty. Przed nami spotkanie ligowe z Rakowem Częstochowa, a potem drużynę czeka zasłużony odpoczynek.

Poprzeczka w górę

Nie ma co ukrywać, że Kopenhaga i Molde to solidne europejskie firmy, a w starciach z nimi zdobyliśmy sześć punktów. Wydaje mi się, że wszystko, co nas w życiu spotyka zawsze jest po coś. Porażki z Bodo/Glimt i Ajaksem Amsterdam były potrzebne po to, żebyśmy dojrzeli. Jest w nas dużo entuzjazmu i radości. Rano jednak obudzimy się i musimy zejść na ziemię. W niedzielę przyjedzie do nas silny przeciwnik. Będzie chciał narzucić dużą intensywność grania.

Ocena gry Imaza i Stojinovicia? Jesus to zawsze człowiek nienasycony. On zawsze stawia sobie coraz wyżej poprzeczkę. Ma znakomitą mentalność, dzięki niej jest w takim miejscu, w którym jest. Wiedziałem, że trudny okres eliminacji pucharów go zmobilizuje do takich występów, jakie obecnie prezentuje. Duszan Stojinović pokazuje zaś, że warto być cierpliwym i czekać na swoją szansę. Gdy trzymasz się swoich wartości, jesteś konsekwentny, to wiesz, że spotka cię nagroda.

Bogdan Nather