Bez żadnych deklaracji
Najważniejsze, by zespół funkcjonował na odpowiednim poziomie, a każda formacja wykonywała swoje założenia – podkreśla trener Zagłębia, Piotr Sarnik.
Na długo przed sezonem klub hokejowy z Sosnowca pozyskał sponsora. To Elektrociepłownia Będzin, która dołączyła do jego nazwy. Budżet w porównaniu z poprzednimi sezonami wzrósł, ale fajerwerków transferowych nie było. Trzon kadry pozostał, zaś nowi zawodnicy zajęli miejsce tych, którzy odeszli. – Zbudowaliśmy zespół na miarę naszych możliwości – zaznacza trener Piotr Sarnik.
Kadra uzupełniona
Kanadyjczyk Matthew Sozanski, dobrze znany z gry w toruńskim klubie, zajął w obronie miejsce swojego rodaka Rileya Stadela. Mirko Djumić, serbski napastnik, też zamienił Toruń na Sosnowiec i ma się wcielić w rolę z poprzedniego sezonu Rileya Lindgrena. Fin Jesperi Viikila ma zastąpić swojego rodaka Ollego Valtolę. Z kolei Radosław Sawicki i Ilia Korenczuk wskoczyli w miejsce Valteriego Niemiego i Niklasa Salo.
– Ideałem byłoby, gdybyśmy mieli jeszcze jednego obrońcę oraz napastnika. Musimy pamiętać, że sezon jest długi i wiele może się w nim wydarzyć. Ewentualne kontuzje mogą uszczuplić skład i wówczas pojawiają się problemy – dodaje szkoleniowiec.
Podstawa defensywa
Na dwa dni przed startem rozgrywek w sosnowieckiej szatni nie ma żadnej nerwowej krzątaniny. Wszyscy doskonale wiedzą, jaka praca została wykonana i co sosnowczan może czekać w ligowej rywalizacji.
– Nie śledziłem żadnych ruchów transferowych, tylko skupiłem na treningach naszej drużyny oraz atmosferze w szatni – mówi kapitan zespołu, Michał Kotlorz. – Nie zamierzam składać żadnych deklaracji, bo każdy mecz ma swoją historię i będziemy starali się uzyskać korzystny rezultat. Drużyna grająca w Lidze Mistrzów, z reguły ma przewagę i bazuje na zdobytym doświadczeniu. Tak pewnie będzie z Unią w tym sezonie. Na razie trzeba się uzbroić w cierpliwość, bo zawsze inauguracji towarzyszy odrobina niepewności.
Tak się złożyło, że Zagłębie pierwsze spotkanie rozegra w Tychach, zaś Kotlorz jest wychowankiem GKS-u i przez lata był jego kapitanem. – U mnie już tyskie emocje opadły i to będzie mecz jak każdy inny. Oczywiście, marzeniem jest zdobycie punktów – uśmiecha się „Kotek”, bo taki nosi przydomek.
– Niemal w 100 procentach jesteśmy przygotowani do sezonu i pozostały nam do uzupełnienia drobne elementy – uśmiecha się trener Sarnik. – Największy akcent położyliśmy na grę defensywną, bo ten element może zadecydować o końcowym sukcesie. Jeżeli będziemy skuteczni w obronie, to wówczas jesteśmy w stanie wygrać z każdym rywalem. Natomiast jeżeli będzie popełniać głupie, proste błędy, to przegramy z każdym, nawet najniżej notowanym przeciwnikiem. Jak nasza gra obronna będzie wyglądała, przekonamy się już w Tychach, bo do tej pory było nieźle, ale w sparingach nie spotykaliśmy z tak silnym zespołem, jakim jest GKS.
Odpowiedzialność w cenie
Na co stać sosnowiecką drużynę w tym sezonie? Na tak postawione pytanie trener Sarnik się irytuje i kręci głową z niezadowolenia.
– Nie lubię takich deklaracji, bo nic nowego nie wnoszą do funkcjonowania drużyny – podkreśla wychowanek tego klubu. – Jestem zadowolony z przepracowanego okresu przygotowawczego, ale trening jest tylko treningiem. Podczas meczu o punkty dochodzi wiele dodatkowych czynników, które mają wpływ na końcowy wynik. Dla mnie najważniejsze, by zespół funkcjonował na odpowiednim poziomie, a każda zmiana wykonywała swoje założenia. Trzeba być przez cały czas zaangażowanym i skupiony na zadaniu. Wystarczy pięciominutowa dekoncentracja i rywal, powiedzmy Unia, potrafi to bezlitośnie wykorzystać. Co mi z tego, że będziemy więcej czasu grać poprawnie, skoro będą potknięcia i przegramy mecz. Oczekuję od zawodników pełnego zaangażowania, bo tylko taka postawa może nam przynieść wymierne efekty.
– Obecnie jesteśmy w stanie wygrać z każdy, może poza Unią – deklaruje baczny obserwator meczów kontrolnych sosnowieckiej drużyny, proszący o anonimowość.
Hokeiści Zagłębia pewnie zerkają w górę i chcieliby przed play offem zająć wyższe niż do tej pory, ósme miejsce. – To prawda, że liga z sezonu na sezon się spłaszcza i się wyrównuje. Każda drużyna zaliczana do faworytów powinna się bać pozostałych – uśmiecha się tajemniczo trener Sarnik.
Kibice sosnowieckiej drużyny, licznie odwiedzający nowy Stadion Zimowy, marzą o nawiązaniu do pięknych tradycji i rywalizacji o medale. Muszą się jednak wykazać cierpliwością, bo tworzenie zespołu wymaga czasu i odpowiednich nakładów finansowych.
Włodzimierz Sowiński