Sport

Bez żadnych deklaracji

Mimo wygranej z Kotwicą Maciej Sadlok nie promieniał humorem w pomeczowych rozmowach.

Grając na lewej obronie, Maciej Sadlok przypomniał sobie, jak się rzuca auty. Fot. Marcin Bulanda/Press Focus

RUCH CHORZÓW

Trzy punkty były najważniejsze i cel został osiągnięty – mówił Maciej Sadlok, kapitan „Niebieskich” pod nieobecność Patryka Sikory, gdy Ruch pokonał Kotwicę. Wygrał na Stadionie Śląskim drugi raz z rzędu i – dokładając do tego dwa remisy – wciąż pozostaje niepokonany „u siebie”. Ta sztuka w I lidze udaje się na razie jeszcze tylko Wiśle Płock. – Z przebiegu meczu wydaje mi się, że mogliśmy strzelić więcej goli, ale liczy się tylko zwycięstwo. Jesteśmy szczęśliwi, że znowu mogliśmy wygrać na Stadionie Śląskim. Kibice przyzwyczaili nas do tego, że wspierają nas i nie odwracają się. Jako kapitan dziękuję w imieniu całej drużyny. Czujemy ich wsparcie. Ostatnio mieliśmy dużo wyjazdów, co oczywiście nie jest wymówką, patrząc po naszej liczbie punktów, ale tak jak każdy czuje się dobrze w domu, tak my również dobrze czujemy się na Stadionie Śląskim – powiedział najstarszy zawodnik Ruchu.

Czasami potrzebny jest wstrząs

Jak przyznał sam 35-latek, miał pewne obawy co do przebiegu spotkania. Głównie w pierwszej połowie Ruch stworzył wiele okazji podbramkowych, ale żadnej nie wykorzystał. Po przerwie wyglądało to gorzej. – Mieliśmy okazje i co innego, gdyby ich nie było, ale one były, a piłka nie chciała wpaść. W takich sytuacjach bywa, że mecz może obrócić się w drugą stronę i tak właśnie wyglądał początek drugiej połowy. Kotwica przejęła inicjatywę, ale na plus było to, że nie stało się tak, jak w Legnicy, gdy po przerwie szybko dostaliśmy dwie bramki i zawaliliśmy spotkanie. Cieszymy się, że tym razem było inaczej – zaznaczył Sadlok, nawiązując również do ciężkiego tygodnia, jaki Ruch miał pomiędzy spotkaniami z beniaminkami. – Mecz zawsze można przegrać, natomiast w Stalowej Woli nasz występ był bardzo słaby. Nie wiem dokładnie, skąd się to wzięło, ale nie będziemy do tego już wracali. W poprzednim tygodniu nie mieliśmy najlepszych humorów, bo piłka nożna to nie jest zabawa. Czasem potrzebny jest wstrząs, dużo rozmawialiśmy w gronie piłkarzy, ale też trenerów. Jak widać, to trochę pomogło, zdobyliśmy 3 punkty. Mieliśmy zdecydowanie lepsze nastawienie i czasem, nawet jak coś nie wychodziło, to na boisku „oraliśmy” – podkreślił pracę u podstaw Sadlok.

Piłka lubi pokorę

Taktyka taktyką, ale w tym wszystkim duże znaczenie miało także podejście mentalne. W końcu Ruch grał ostatnio z dwoma beniaminkami, więc niektórzy mogli sobie dopisywać sześć punktów w ciemno. Szczególnie w przypadku Stali Stalowa Wola, która zamykała tabelę i przed spotkaniem z „Niebieskimi” miała tylko punkt. – Piłka lubi pokorę i sztuka jest w tym, aby cały czas o tym myśleć i podchodzić z szacunkiem do przeciwnika. Oczywiście to nie znaczy, że w Stalowej Woli nie mieliśmy go do Stali, ale głowa potrafi pracować w różny sposób. Co mecz nastawienie musi być takie same – podkreślił 15-krotny reprezentant Polski, który został „odkurzony” na pozycji lewego obrońcy. Do tej pory Sadlok grał głównie jako lewy albo pół-lewy środkowy obrońca. Przy linii biegał Szymon Karasiński, który z Kotwicą zagrał jako lewy skrzydłowy. – Już trochę czasu na lewej obronie nie grałem, ale czułem się fajnie, także pod względem fizycznym, mogłem podłączać się do akcji. Taka była potrzeba, tak nas poustawiał trener, a my jesteśmy od tego, żeby realizować jego założenia. Połowę meczów w życiu grałem z boku, połowę na środku, więc to kwestia przyzwyczajenia – dodał Sadlok.

Jest nad czym pracować

Po czterech kolejkach ligowców czeka kolejna przerwa na reprezentację. Ruch w tym czasie zdobył 6 na 12 możliwych punktów, pokonując po 1:0 GKS Tychy i Kotwicę, przegrywając 0:3 z Miedzią i 0:2 ze Stalą. Teraz trener Dawid Szulczek dostanie kolejny długi okres, w którym będzie mógł popracować z relatywnie niedawno objętym zespołem. Nieobecny w Chorzowie będzie tylko bramkarz Martin Turk, powołany do reprezentacji Słowenii U-21. – Nawet gdyby było dobrze, to zawsze jest nad czym pracować – uważa Sadlok. – Wiemy, jakie mamy mankamenty, co musimy poprawić, a nawet musimy doskonalić te rzeczy, które mamy dobre. Trzeba przypominać sobie pewne elementy, bo tak po prostu jest. Przed nami długa przerwa i mam nadzieję, że wykorzystamy ją w bardzo dobry sposób. Nie będę składał żadnych deklaracji, że po przerwie na reprezentacje wygramy nie wiadomo ile meczów. Nie o to chodzi. Musimy dobrze przepracować ten czas i w następnym spotkaniu walczyć o kolejne punkty – powiedział obrońca „Niebieskich”.

W sobotę Ruch zagra przy Cichej mecz kontrolny z Piastem Gliwice, a do ligi wróci w poniedziałek 21 października. Czeka ich trudne starcie, w Rzeszowie ze Stalą, która w poprzednim meczu u siebie rozbiła 5:1 GKS Tychy.

Piotr Tubacki