BEZ ROZGRZEWKI


Andrzej Grygierczyk


Sport przez dziurkę w płocie

 

Problem otyłości również naszych dzieci dotyczy, a mieści się on tak w kilogramach, jak i w głowach. W kilogramach, bo podobno co najmniej połowa latorośli ma nadwagę, a w głowach, bo rodzice często-gęsto są orędownikami nie tylko złego jedzenia, ale i zwalniania dzieci z zajęć w-f.


Dzisiaj będzie nader poważnie, a informacje stosunkowo świeże: największym globalnym, a więc i polskim, zagrożeniem dla zdrowia i życia jest otyłość. Nie tylko dorosłych, również dzieci, i to tych najmłodszych. Uwzględniając dobiegające nas zewsząd wieści, że na świecie szerzy się głód, trudno w tę powszechną otyłość uwierzyć, no ale trzeba. Tym bardziej że im niższy poziom życia, tym skłonność do spożywania śmieciowego - wysoko przetworzonego - jedzenia (nie mówiąc o piciu napojów, które w ćwiartce litra zawierają 12 łyżeczek cukru) jest wyższa; chociażby dlatego, że jest tańsze.

Jak się rzekło problem i naszych dzieci dotyczy, a mieści się on tak w kilogramach, jak i w głowach. W kilogramach, bo podobno co najmniej połowa latorośli ma nadwagę, a w głowach, bo rodzice często-gęsto są orędownikami (z wygodnictwa? z dobroci serca?) nie tylko złego jedzenia, ale jeszcze zwalniania dzieci z zajęć wychowania fizycznego.

Na to się nakłada problem jakości zajęć w-f w szkołach, może nawet największy w klasach najmłodszych, 1-3. Bo często nie ma gdzie tych zajęć przeprowadzać - któż z nas nie słyszał o użytkowaniu do tych celów szkolnych korytarzy – a ponadto nie ma komu tego robić, bo panie o specjalności nauczanie początkowe raczej nie są merytorycznie (i mentalnie?) przygotowane do prowadzenia zajęć stosownie do wieku uczniów.

Czyli - z jednej strony tyjemy, co właśnie najbardziej martwi w odniesieniu do dzieci, a ponadto mamy kompletnie nieprzygotowaną latorośl do podejmowania bardziej intensywnego wysiłku fizycznego, w ślad za czym mogłoby iść przygotowanie do uprawiania sportu na poziomie wyczynowym. Nie zapomnę zaskoczenia prezesa jednego z zagłębiowskich klubów piłkarskich niższego szczebla, który przejął kilku juniorów z innego klubu; ci juniorzy nie byli w stanie zrobić standardowego przewrotu w przód. Ich wina? Może, ale tylko w pewnej części. W większej na pewno systemu, w którym przyszło im się sportowo kształtować.

Całą resztę – w odniesieniu do poziomu sportu wyczynowego w Polsce – można sobie dośpiewać. Skutkuje to generalnie tym, że na niewielu światowych sportowych arenach mamy się czym i kim pochwalić. Tymczasem (dla przykładu) w lidze NBA gra 15 zawodników z Bałkanów - kraje tam położone liczą sobie po raptem kilka milionów ludzi - a z Polski tylko jeden, na dodatek nie w Polsce wychowany i oczywiście nie u nas wykształcony sportowo (Jeremy Sochan), co uświadamia nam, że na tym polu utykamy, dziadujemy, psujemy.

Aż dziw, że zaczęli to dostrzegać nawet politycy; być może zaczęła ich porażać liczba grubasów; młodych i starych. Pewnie po części w związku z tym minister sportu Sławomir Nitras ogłosił, że z dniem dzisiejszym ma ruszyć program dofinansowania samorządów, klubów i związków sportowych na organizację zajęć na przyszkolnych obiektach sportowych. Bo też - jak przypomniał - te boiska szkolne i osiedlowe były budowane za publiczne pieniądze, a MSiT pokrywało nawet 70 proc. kosztów inwestycji. Takie zatem obiekty muszą być dostępne dla lokalnej społeczności. - Nie może być tak, że po lekcjach dzieci muszą przechodzić przez płot albo szukać dziury w płocie, bo boisko jest zamknięte na kłódkę - stwierdził Nitras (cytat za PAP).

To nie koniec. Kilkanaście dni temu minister na platformie X napisał, że „wspólnym priorytetem Ministerstwa Sportu i Turystyki i Ministerstwa Edukacji Narodowej jest badanie sprawności dzieci i młodzieży oraz identyfikacja talentów sportowych”. I dalej: „Potrzebna jest zmiana w systemie monitorowania sprawności fizycznej dzieci i młodzieży w ramach lekcji WF (...) nauczyciel WF, w ramach obowiązkowego wymiaru zajęć wychowania fizycznego, będzie przeprowadzał raz w ciągu roku szkolnego, w każdej klasie testy sprawnościowe.

Te badania rozpoczęły się 1 marca i będą przeprowadzane we wszystkich szkołach w Polsce w marcu i kwietniu. Nitras wyjaśnił, że badana jest siła, szybkość i zwrotność dzieci i młodzieży.

No! Trzeba temu przyklasnąć, choć oczywiście otwiera się pole do dyskusji, a nawet polemik, czy iść taką, a nie inną drogą. Przede wszystkim jednak trzeba iść jakąkolwiek drogą, a nie nic nie robić, sterczeć w miejscu, gubić sportowe talenty (mamy ich mniej niż wspomnianych Bałkanach?), a przy okazji obrastać w kilogramy. Pytanie tylko, czy starczy woli, chęci, konsekwencji i... pieniędzy - nie na rok czy dwa, lecz na długie lata. I nie tylko tej władzy, lecz również każdej następnej.