BEZ ROZGRZEWKI


Andrzej Grygierczyk


Sport na zamówienie polityczne

 

Środowisko siatkarskie zostało poruszone informacjami sprzed trzech tygodni dobiegającymi z Grupy Azoty Chemik Police, że klub ten być może nie będzie w stanie dokończyć tegorocznego sezonu; tym bardziej może nie być mowy o przystąpieniu do kolejnego. Dzieje się to oczywiście za sprawą kłopotów patrona - Grupy Azoty. Szok jest tym większy, że Chemik to dziesięciokrotny mistrz Polski (z czego osiem tytułów wywalczył od 2014 roku), mający w gablotach tyleż samo trofeów za Puchar Polski, a także cztery Superpuchary, z czego ostatni w tym sezonie. Od strony sportowej kłopotów na razie nie widać, dziewczyny z Polic awansowały właśnie do półfinału mistrzostw Polski, eliminując w minioną środę zespół z Kalisza, ale kto wie, czy nie jest to już tylko i wyłącznie siła rozpędu, połączona z ambicją, by wszystkim pokazać, że walczą na przekór kłopotom. Co jednak będzie potem? Potem zacznie się... życie i albo zdarzy się cud (organizacyjno-finansowy), albo drużyna się rozleci.

Zbliżone kłopoty ma żużlowa Unia Tarnów. Patron (Grupa Azoty - a jakże) odwrócił się plecami, budżetu na miarę Krajowej Ligi Żużla - de facto zaplecza ekstraklasy - nie udało się sklecić i do wczoraj czekano z podjęciem decyzji, czy zespół przystąpi do rozgrywek, czy też nie (w momencie pisania tych słów konkretnych informacji jeszcze nie było). Dość przy okazji wspomnieć, że z rywalizacji wycofała się już drużyna z Krakowa - z przyczyn oczywiście finansowych.

Czy te kłopoty mają w sobie coś z przypadku, czy też zaczął się inspirowany politycznie proces odwracania się państwowych gigantów od wspierania klubów sportowych? Bo - umówmy się - w niedalekiej przeszłości często-gęsto decydowały o tym właśnie uwarunkowania polityczne. Ten (wice)premier lubił taką dyscyplinę, kolejny wielbił co innego; z ministrami podobnie - lubili się pokazać w „swoich” miastach i uchodzić w nich za dobroczyńcę czy innego zbawcę. A tym bardziej to wszystko było intensywne, im bliżej było do wyborów - czy to parlamentarnych, czy to samorządowych... Chory układ? Oczywiście, że chory, bo była to pochodna politycznego układu i związanych z tym możliwości, a nie zdrowych podstaw ekonomicznych klubu jednego z drugim. Choć trzeba mieć świadomość, że kibice, na przykład w Lublinie, najpewniej nie zwracali uwagi na to, że ich ukochany żużlowy Motor opiera(ł) się na takim mocodawcy, jak Jacek Sasin. Z drugiej strony, powinni się obawiać, co będzie dalej, skoro możliwości tegoż mocodawcy są obecnie bardzo ograniczone.

Nowa (od 15 października ub. roku) władza nie odkryła jeszcze wszystkich kart w tej materii. Nie wiemy zatem, czy nadal nieprawdopodobnie hojny dla sportu będzie Orlen? A może KGHM odwróci się od Zagłębia Lubin lub dopieści je jeszcze bardziej? Albo Jastrzębska Spółka Węglowa da sobie spokój z Jastrzębskim Węglem? Pytania tego typu można oczywiście mnożyć; no i czekać na wyroki z takimi w podtekście pytaniami: czy będą to decyzje podyktowane realiami rynkowymi, czy też swoistymi aktami zemsty na poprzednikach? A może wreszcie podejmie się prace nad takim systemem podatkowym, który poprzez różnego rodzaju ulgi będzie zachęcał do inwestowania w sport przez prywatny biznes, odciążając ten państwowy?

To jedna strona sportowego medalu. Z drugą mamy do czynienia na szczeblu samorządowym. Ile zależy od niego, wiedzą w bardzo wielu miastach i klubach w Polsce. Bo jest oczywiste, że jeśli miejskiego wsparcia zabraknie, to posypie się wszystko. Wiedzą o tym m.in. w Zabrzu, Gliwicach, Bielsku-Białej, Wrocławiu i dziesiątkach innych miast w Polsce. A wybory do samorządów za pasem i od ich wyników będzie zależeć, co stanie się ze sportem - głównie oczywiście wyczynowym, bo amatorski zawsze da sobie radę.

W tym kontekście najciekawszym przypadkiem jest Ruch Chorzów: awantura wokół pieniędzy dla niego i wokół zawieszonego w próżni stadionu przy ul. Cichej, wejście do gry w roli kandydata na prezydenta człowieka (Szymona Michałka) całym sercem z Ruchem związanego, argumenty dotychczasowego prezydenta (Andrzeja Kotali), że Ruch nie jest tępiony i że dostawał przez lata bardzo duże wsparcie; a poza tym Chorzów ma wiele innych pilnych potrzeb, w każdej właściwie dziedzinie.


Wyniki wyborów samorządowych w Chorzowie będą miały znaczenie symboliczne, bo odpowiedzą na pytanie: czy dla chorzowian Ruch (jak powiadają - najsilniejsza marka miasta) rzeczywiście jest ponad wszystko?


Biorąc to pod uwagę, wyniki wyborów w Chorzowie będą miały znaczenie symboliczne, bo odpowiedzą na pytanie: czy dla chorzowian Ruch (jak powiadają - najsilniejsza marka miasta) rzeczywiście jest ponad wszystko? Odpowiedź będzie także pouczająca dla innych miast; ich obecnych i przyszłych włodarzy. I jeszcze dla wszystkich, którzy decydują o tym, czy państwowe koncerny powinny poprzez wspieranie sportu realizować zamówienia polityczne ze strony aktualnie rządzących.