BEZ ROZGRZEWKI

Andrzej Grygierczyk

Produkt z lekka (?) popsuty

Reprezentacja Polski powróciła do kraju o ok. 2.00 w nocy z wtorku na środę, a i tak na lotnisku Okęcie witało ją – serdecznie – kilkuset kibiców, w tym wielu ledwo odrośniętych od ziemi małolatów, którzy zdołali uprosić rodziców, by umożliwili im zetknięcie się z ich idolami, choć pora była mało stosowna. Też pięknie. Druga strona medalu? Grzegorz Kita, prezes Sport Management Polska, zwrócił uwagę, że o ile na wielu poprzednich najwyższej rangi imprezach telewizyjna oglądalność meczów biało-czerwonych sięgała zazwyczaj 11-14 milionów ludzi, o tyle obecnie wynosi 7-9 milionów.

Sprawdziliśmy. „Skumulowana (TVP1+TVP Sport) średnia widownia meczu Polska - Holandia wyniosła 7,5 mln widzów. W samym TVP Sport mecz oglądało 1,86 mln. W szczytowym momencie mecz śledziło ponad 8,6 mln widzów. Są to najlepsze tegoroczne wyniki oglądalności dla TVP1 i TVP Sport” - napisał na portalu X Jakub Kwiatkowski, szef TVP Sport.

Z Austrią było gorzej. „Spotkanie Polska - Austria (…) przyciągnęło do TVP 1 średnio 5,71 mln widzów, a do TVP Sport kolejnych 1,51 mln widzów. TVP 1 i TVP Sport, transmitując mecz, osiągnęły razem 65,61 proc. udziału w widowni telewizyjnej (71,4 proc. w grupie komercyjnej 16-59)” - poinformował portal Press.pl.

W momencie pisania tych słów nie znaliśmy jeszcze wyników oglądalności meczu Polska - Francja, ale (jako tło) warto przypomnieć, że mecz tych tych drużyn na MŚ Katarze oglądało 14,1 mln widzów. Wynik - niedościgłe marzenie!

Piłka w Polsce traci swój smak i urok? Na dwoje babka wróżyła. Patrząc tylko na to, że wspomniana oglądalność i tak dawała stacjom telewizji publicznej bezapelacyjne 1. miejsce w tym czasie antenowym, mówienie o kryzysie zainteresowania byłoby co najmniej przedwczesne. Bo jeszcze ileś ludzi oglądało spotkania w strefach kibica, w knajpach, w internecie, co przed paru czy parunastu laty z przyczyn technicznych nie mogło na dużą skalę mieć miejsca. A by być w pełni obiektywnym, należy dodać, że mecze naszej ekstraklasy w sezonie 2023/24 obserwowała (na żywo) rekordowa liczba widzów, konkretnie 3764622. Nie ma danych dotyczących tego sezonu jeśli chodzi o widownię telewizyjną, wiadomo natomiast, że za sezon 2022/23 wyniosła ona 40,2 mln, o 15 procent niż w poprzednim sezonie. I jako pewnik należy przyjąć, że kolejny wzrost został odnotowany za sezon miniony.

Ale przy okazji Euro 2024 pojawiły się inne wiele mówiące dane i zjawiska, z którymi wcześniej nie mieliśmy do czynienia, a które z niejakim zadęciem można byłoby nazwać „zmierzchem bogów”. Czy mianowicie zwróciliście uwagę na to, że w trakcie imprezy w Niemczech nie pojawił się w telewizyjnych reklamach ani jeden piłkarz z aktualnej reprezentacji Polski? Wyjątkiem Robert Lewandowski, ale ten bardziej z tytułu długoterminowych kontraktów, a nie w związku z Euro 2024.

Fachowcy z branży reklamowej tłumaczą to tym, że reprezentacja Polski to po prostu produkt popsuty. Popsuty przez lata niepowodzeń, brzydkich porażek, meczów nieważnych, z gatunku o honor, czasem z niesmacznymi zachowaniami, kłótniami i oczywiście z pieniędzmi w tle, jak ostatnio podczas finałów mistrzostw świata w Katarze. No to jak się wiązać z jednym, drugim, piątym, dziesiątym nazwiskiem, skoro kojarzy się ono z klęską i jaki przekaz ma jego pojawieniu się towarzyszyć? A przede wszystkim jak przeciętny odbiorca reklam (a przy okazji kibic sportowy) ma się identyfikować z twarzami porażek i... niesmaku?

Dla odmiany spotkały nas niespodzianki typu wszechobecność w reklamach Jakuba Błaszczykowskiego, który skakał od piwa do kosmetyków i do czego tam jeszcze. Podobnie zresztą Jerzy Dudek.

Ciekawostką natomiast jest wprost nachalna obecność na antenach telewizyjnych Dariusza Szpakowskiego i Mateusza Borka, co to nieustannie przechodzą na ty, „wzmocniona” ostatnio przez reklamowy debiut Jacka Laskowskiego, choć i oni, jako komentatorzy, w jakimś sensie pod porażki polskiej reprezentacji są podczepieni. Pokazuje to jeszcze jeden problem, na który na portalu wirtualnemedia.pl zwrócił uwagę wspomniany Grzegorz Kita: „Większość osób nadal kojarzy z reprezentacją tylko „stare” nazwiska, takie jak Lewandowski, Szczęsny czy Grosicki. Sporo osób nie rozpoznaje nie tylko twarzy, ale nawet i nazwisk nowych zawodników. Większość graczy z młodego pokolenia jest nieznana większości Polaków”.

Wynika z tego, że komentatorzy telewizyjni są bardziej znani - i pożądani jako twarze danego produktu - niż kadrowicze... Podobnie jak spadająca oglądalność meczów reprezentacji, ilustruje to skalę problemu, z którym muszą się zmierzyć i w sztabie trenerskim, i w PZPN-nie, i w całym środowisku piłkarskim w Polsce. My zresztą też - jako kibice.