Sport

Bez głowy w chmurach

Mimo zwycięstwa na trudnym terenie i zbliżenia do strefy barażowej, chorzowianie wiedzą, że przed nimi wciąż wiele pracy.

Trener Szulczek przypilnuje, by sodówka nie uderzyła do głowy piłkarzom po wygranej 2:0 w Rzeszowie. Fot. Marta Badowska/PressFocus

RUCH CHORZÓW

Po zwycięstwie nad Stalą „Niebiescy” mają już tylko dwa punkty straty do strefy barażowej. Do rzeszowian tracą trzy „oczka”, a to przecież „Żurawie” były jedną z bardziej chwalonych ekip I ligi w tym sezonie. W stolicy województwa podkarpackiego Ruch pokazał się z dobrej, solidnej strony, choć trener Dawid Szulczek stara się zachować chłodną głowę. – Równie dobrze Stal mogła wygrać 3:2, jak i my mogliśmy wygrać 4:0 – powiedział szkoleniowiec.

Delikatne palpitacje serca

– W Rzeszowie było widać, że jesteśmy na boisku jednością i że się spajamy, ale jeszcze nie we wszystkich momentach. Musimy to doskonalić, żeby tych momentów było więcej. Mecz był wyrównany i nie ma co ukrywać, że nie jestem osobą, która po porażkach ma gorącą głowę, a po wygranych lata wysoko w chmurach. Mam świadomość, że nie ustrzegliśmy się błędów. Stal bardzo dobrze funkcjonuje u siebie, lecz nie ma co zabierać moim piłkarzom zasług. Dali radę i wyglądało to dobrze – ocenił 34-latek, zwracając jednak uwagę na kilka pomyłek po stronie jego drużyny. – Cieszy mnie to, że jesteśmy coraz odważniejsi, choć niekoniecznie wtedy, kiedy notujemy straty na własnej połowie, bo można wtedy przeżyć delikatne palpitacje serca – uśmiechał się szkoleniowiec Ruchu, wspominając zapewne okres między golem na 2:0 a końcem pierwszej połowy, gdy głupie straty zanotowali Maciej Sadlok i Filip Borowski, a jak junior tuż przed polem karnym dał się ograć Szymon Szymański, łapiąc przy tym żółtą kartkę.

Bardziej klarowne okazje

Elementy, które poprawił w ostatnim czasie Ruch, to zdaniem Szulczka doskok do rywala, odbudowa ustawienia, agresja w grze. Nieźle wyglądał też pressing, choć trener zyskał gotowy materiał do analizy po sytuacjach, kiedy nie zafunkcjonował tak, jak należy. – Jeśli dobrze policzyłem, Stal pięć razy wyszła z naszego pressingu, bo albo źle przekazaliśmy sobie wbiegającego bocznego obrońcę, albo za późno zareagowaliśmy na zbiegnięcie Andreji Prokicia. W Stali wygląda to fantastycznie. Widać, że ci chłopcy i trener pracują ze sobą dłużej. My też musimy dążyć do takiej powtarzalności. Mocno pracowaliśmy także nad fazami przejściowymi i stałymi fragmentami gry. Uważam, że było to widoczne. Po fazach przejściowych Stal miała sytuacje, ale my mieliśmy chyba trochę więcej i były bardziej klarowne – podkreślił Szulczek.

Doświadczenie i cwaniactwo

Nie mogło też zabraknąć kwestii średniej wieku w obu zespołach. Kadra Stali jest najmłodsza w I lidze. Jej przeciętny piłkarz ma 23,4 lat, a z Ruchem od początku zagrali między innymi 17-letni Michał Synoś, 18-letni Szymon Kądziołka i Szymon Łyczko czy 20-letni Marcin Kaczor i Karol Łysiak (warto zapamiętać te nazwiska). Od „Niebieskich” starsza na zapleczu ekstraklasy jest tylko Kotwica Kołobrzeg, bo chorzowianie mają średnio 26,4 lat. – Moi piłkarze w paru momentach pokazali, że mają mnóstwo meczów na poziomie centralnym. W niektórych sytuacjach było widać trochę cwaniactwa, ale mieliśmy też odrobinę szczęścia, gdy Stal nie wykorzystywała okazji. Tu słupek, tam gdzieś piłka przeleciała... Nam tego szczęścia brakowało wcześniej. W pierwszej połowie sparingu z Piastem mieliśmy trzy-cztery mega dobre sytuacje, ale przegrywaliśmy do przerwy 0:1. Tak to w futbolu bywa. Najważniejsze, że szczęście dopisało nam w meczu o punkty – zaznaczył szkoleniowiec Ruchu. 

Chorzowianie nie będą długo czekać na kolejne spotkanie. Już w piątek zagrają u siebie z Wartą Poznań, a więc byłym klubem ich obecnego trenera. Dla Szulczka będzie to mecz szczególny.

Piotr Tubacki

GÓRA ANALITYK

Trener Dawid Szulczek zdradził, że w rozpracowaniu Stali pomógł mu nieco... Łukasz Góra, który latem przeniósł się do Chorzowa właśnie z Rzeszowa. – Miałem do niego parę pytań. Trochę podpowiedział, jeśli chodzi o personalia i indywidualne kwestie. Ma swój mały procent, jeśli chodzi o analizę.


ZNOWU BEZ GRZYBA!

Trenerami przygotowania motorycznego w Ruchu nie są już Wojciech Grzyb i Jakub Jarosz. Tak postanowił pierwszy szkoleniowiec chorzowian, Dawid Szulczek. – Podjąłem decyzje, które są częścią piłki nożnej. Koncentruję się teraz na ostatnich tygodniach rundy jesiennej. Przed nami intensywny okres – wyjaśnił Szulczek.  Obaj pracowali z zespołem od lipca 2021 roku. Grzyb już raz został odsunięty od swojej roli. Stało się to minionego lata i zrobił to Janusz Niedźwiedź, a przywrócono go dopiero, gdy przyszedł Szulczek. Jak widać, nie na długo. Obaj trenerzy pozostaną w Ruchu w centrum szkolenia, Grzyb będzie jego dyrektorem.

 (PTub)