Sport

Bez celnego strzału

GKS Katowice otrzymał lekcję od doświadczonej w ekstraklasie Pogoni, która nie pozwoliła beniaminkowi na zdobycie gola.

Katowicka defensywa musiała pogodzić się z czterema bramkami straty. Fot. PAP/Marcin Bielecki

GKS KATOWICE

Po raz pierwszy GKS Katowice przegrał w ekstraklasie czterobramkową różnicą bramek. Zawodnicy Rafała Góraka w trwających rozgrywkach polegli już w rundzie jesiennej z Górnikiem, gdy mecz zakończył się wynikiem 0:3 oraz z Legią, gdy „Wojskowi” wygrali 4:1, ale to Pogoń Szczecin dała katowiczanom najboleśniejszą lekcję. Porażka 0:4 na terenie „Dumy Pomorza” była co najmniej niespodziewana, biorąc pod uwagę, że tydzień wcześniej GieKSa wytrzymała presję, udźwignęła ciężar odpowiedzialności i wygrała w meczu otwarcia stadionu przy Nowej Bukowej z Górnikiem Zabrze.

Zabrakło gola

Co więcej, niewielu mogło się spodziewać, że katowiczanie stracą cztery gole, gdy patrzyli na poczynania zespołu w pierwszej połowie. GKS zagrał naprawdę nieźle przeciwko Pogoni, a jedynego gola przed zejściem do szatni stracił tak naprawdę przez pecha. Konrad Gruszkowski przez przypadek zablokował piłkę ręką w polu karnym i sędzia musiał podyktować rzut karny. Z 11 metrów nieomylny był Efthymios Koulouris. Dla kibiców z Górnego Śląska strata gola nie oznaczała końca świata, bo mieli nadzieję, że jeśli ekipa Rafała Góraka utrzyma niezłą dyspozycję także po zmianie stron, to w końcu trafi do siatki. Tak się jednak nie stało. Pogoń nie pozwoliła katowiczanom na oddanie choćby jednego celnego strzału, choć należy pamiętać o sytuacji sam na sam, w której spudłował rezerwowy Sebastian Bergier. Szczecinianie byli skuteczniejsi i do końca spotkania jeszcze trzy razy zmusili Dawida Kudłę do wyciągnięcia piłki z siatki.

Było dobrze...

 - W pierwszej połowie graliśmy w takiej strukturze, w jakiej chcieliśmy. Powstrzymaliśmy Pogoń, która ma bardzo jakościowych zawodników. Rywale się nie rozpędzili, nie rozwinęli skrzydeł. Trzymaliśmy ich daleko od naszej bramki. Byliśmy z tego zadowoleni, ale przytrafił się rzut karny. Wydawało się, że grając tak samo w drugiej połowie, będziemy szukać gola na 1:1. Mieliśmy sytuację przy stanie 0:2, która dawałaby nam nadzieję, gdy napastnik (Bergier – red.) biegł od połowy sam na sam. Bramki nie udało się zdobyć, ale tak bywa… Czasem porażkę trzeba przyjąć na klatę – powiedział po spotkaniu trener Rafał Górak. Nie mamy wątpliwości, że w pierwszej części spotkania GieKSa była lepsza od rywali. Pokazała, że potrafi mierzyć się z rywalami, którzy marzą o europejskich pucharach, zresztą nie po raz pierwszy w tym sezonie. Jednak po zmianie stron obraz meczu się wyrównał, a gdy katowiczanie pod koniec spotkania chcieli jeszcze powalczyć chociaż o punkt, Pogoń dobiła przyjezdnych i wygrała 4:0.

Cztery zmiany

Szkoleniowiec GieKSy dokonał kilku zmian w wyjściowej jedenastce. W Szczecinie od pierwszego gwizdka na murawie nie zobaczyliśmy Adriana Błąda, Borji Galana, Lukasa Klemenza oraz Sebastiana Bergiera. Zastąpili ich Dawid Drachal, Konrad Gruszkowski, Marten Kuusk i Filip Szymczak. To o tyle ciekawe, że do niedzielnego spotkania z Pogonią, szkoleniowiec dokonał tylko trzech zmian w wyjściowej jedenastce w 2025 roku. W trzecim meczu na wiosnę (z Piastem) nie zagrał Oskar Repka, który pauzował za żółte kartki i za niego do składu wskoczył Sebastian Milewski. Zmagania po Nowym Roku w wyjściowej jedenastce rozpoczął Marten Kuusk (do początku marca), który po czasie został zastąpiony przez wracającego po kontuzji Lukasa Klemenza. Trzecią zmianą, jakiej dokonał trener Górak, było zastąpienie Sebastiana Bergiera Filipem Szymczakiem w starciu z Zagłębiem Lubin. Dlatego w niedzielę roszada na czterech pozycjach na raz, w jednym meczu, mogła nieco zdziwić.

(kaj)