Bez beczki śmiechu

LIGOWIEC

W pierwszej kolejce sezonu 2024/25 obyło się bez sensacji dużego kalibru, a pewnego rodzaju niespodzianką był remis wicemistrza kraju, Śląska Wrocław, z beniaminkiem z Gdańska. Ten punkt gościom de facto zafundował bramkarz wrocławian, Rafał Leszczyński, który wybrał się na wycieczkę przed własne pole karne i Tomasz Neugebauer „sprzedał mu” zabójczego loba niemal z połowy boiska. Nawiasem mówiąc wielu golkiperów ma dziwną manierę wychodzenia daleko z bramki i potem jest płacz i zgrzytanie zębów. Kiedy wyciągną właściwe wnioski, że w ostatecznym rozrachunku to się po prostu nie opłaca? Na pocieszenie powiem im, że mogą nabrać dobrych nawyków podczas treningów i gierek wewnętrznych. To dla nich taki sam przywilej jak dla skazańców był pobyt w więzieniu Alcatraz - mnóstwo czasu na ćwiczenia.

W przeciwieństwie do Śląska pozostałe ligowe tuzy, czyli Jagiellonia, Legia, Lech, Pogoń czy Raków, nie pokpiły sprawy. Ich zwycięstwa były niezagrożone, chociaż stołeczna jedenastka w potyczce z Zagłębiem przechyliła szalę zwycięstwa na swoją stronę w samej końcówce. Mimo wygranej trener legionistów Goncalo Feio zachował chłodną głowę. - To nie była jeszcze najlepsza Legia - przyznał Portugalczyk. - Mogliśmy lepiej operować piłką. Dobrze wykorzystaliśmy przestrzeń za plecami przeciwnika, zmuszaliśmy go do grania długą piłką. Trójka naszych stoperów grała na dobrym poziomie skuteczności, nie dopuściliśmy przeciwnika do wielu okazji.

Na pewno na słowa pochwały zasłużyli dwaj napastnicy, którzy otworzyli sezon dwoma trafieniami. To Efthymis Koulouris z Pogoni oraz Leonardo Rocha z Radomiaka. Bynajmniej nie kreuję ich na królów strzelców obecnego sezonu, lecz początek mają obiecujący. Wiem jedno – bramkarze, których zmusili do kapitulacji, nie wyglądali na facetów, którzy właśnie wyszli z beczki śmiechu.

W pierwszym podejściu do ekstraklasy „sparzył się” GKS Katowice. To oczywiście jeszcze niczego nie przesądza, tylko potwierdza tezę, że łatwiej już było. Do tej pory podopieczni Rafała Góraka kroczyli po parku, teraz przed nimi wyrosły schody. Na pewno nie są tak atrakcyjne jak Schody Hiszpańskie (138 stopni) znajdujące się w sercu Rzymu, ale na pewno znacznie trudniejszą przeszkodą do sforsowania. Szansę na podreperowanie trochę nadszarpniętej reputacji (Radomiak to przecież ligowy przeciętniak) GieKSa będzie miała już w najbliższą sobotę w Mielcu.

Nikogo z góry nie skazuję na pożarcie, ale przewiduję poważne kłopoty - kolejny rok z rzędu - Korony Kielce. Porażka 0:3 w Szczecinie mówi sama za siebie. Statystycznie nie wyglądało to najgorzej (posiadanie piłki 49:51%, strzały celne 2:6, strzały niecelne 7:6), ale w poczynaniach „Scyzoryków” brakowało jakości i... skuteczności w ofensywie. W tym elemencie byli skuteczni jak tupecik w czasie huraganu. Z ułomności swojej drużyny zdaje sobie sprawę trener Kamil Kuzera, który stwierdził: „Na początek ligi spotkał nas zimny prysznic i wiemy, że dużo pracy przed nami”. Wiedzieć to jedno, a znalezienie skutecznych środków zaradczych to zupełnie inna para kaloszy.

Bogdan Nather