Sport

Berlin niezdobyty

Na 5 sekund przed końcem spotkania ogromna praca płockich mistrzów Polski poszła na marne. To ich czwarta porażka w czwartym meczu Ligi Mistrzów.

W hali imienia Maxa Schmelinga walczono o każdą piłkę. Niestety, ostatnia należał do „Lisów”. Fot. Przemysław Strąk/PressFocus

Drużyna z Berlina wróciła do rywalizacji w Lidze Mistrzów po dziewięciu sezonach. W tym czasie „Lisy” trzykrotnie triumfowały w Lidze Europejskiej, zdobywały Puchar i Superpuchar Niemiec, a także dwukrotnie wygrywały w IHF Super Globe. To świadczyło o klasie przeciwnika, z jakim przyszło się mierzyć mistrzom Polski. Faworytem spotkania byli wicemistrzowie Niemiec, ale tak jak się spodziewaliśmy – najsilniejsza polska drużyna nie pojechała do Berlina na wycieczkę. 

Pierwsza połowa była niezwykle zacięta, emocjonująca i przede wszystkim bardzo wyrównana. Dość powiedzieć, że na tablicy aż dziesięciokrotnie pojawiał się wynik remisowy. Poza tym Wisła tylko raz prowadziła; na samym początku, po trafieniach Dawida Dawydzika dwoma bramkami. „Lisy” również tylko raz w tej odsłonie wyszły na plus dwa gole (6:4 w 15 minucie). Te statystyki oraz fakt, jak mało bramek padło do przerwy, z jednej strony świadczy o bardzo dobrej grze w obronie obu zespołów i świetnej postawie ich bramkarzy, z drugiej o zaciętości spotkania. Kibice w wypełnionej hali imienia Maxa Schmelinga przecierali oczy ze zdumienia, a my z nadziejami liczyliśmy na równie dobrą drugą połowę w wykonaniu podopiecznych Xaviera Sabate.

I początek należał do polskiej drużyny, która dwukrotnie wychodziła na dwubramkowe prowadzenie (12:14. 13:15), ale po kwadransie gra zaczynała się od nowa (17:17). Gdy za moment najlepszy bramkarz tej edycji Ligi Mistrzów, Dejan Milosavljev, interweniujący ze skutecznością nieco ponad 34 proc. obronił rzut karny i dobitkę Przemysława Krajewskiego, a Niemcy dorzucili bramkę (19:17), trener Sabate wziął czas. Niestety, niewiele to dało. Niebiesko-biało-niebiescy zacięli się rzutowo, sędziowski duet ukarał czerwoną kartką Dawydzika, a rozpędzające się „Lisy” miały wkrótce już trzy gole na plusie. Mistrzowie Polski znajdowali się w coraz trudniejszym położeniu, choć nie wszystko było stracone. W 58 minucie Mitja Janc zdobył kontaktową bramkę (23:22), Mirko Alilović obronił rzut karny, a Janc raz jeszcze szalonym zrywem dał wyrównanie. Na 46 sek. przed końcem płocki szkoleniowiec zaordynował minutę przerwy, a po akcji Gergo Fazekasa mieliśmy rzut karny. Pewnym egzekutorem okazał się Tim Cokan i była to jedyna z czterech „siódemek” wykorzystanych przez płocczan. Tym razem o czas poprosił Jaron Siewert. Rozrysował ostatnią akcję, jego podopieczni perfekcyjnie ją wykonali i na 5 sek. przed końcem Jerry Tollbring rzutem z lewego skrzydła zapewnił „Lisom” trzecie zwycięstwo w Lidze Mistrzów. Na odpowiedź nie starczyło czasu...

Zbigniew Cieńciała

Fuechse Berlin - Orlen Wisła Płock 25:24 (12:12)

BERLIN: Milosavljevivć - Reichmann 5/4, Marsenić 6, Tollbring 3, Gidsel 6, Langhoff 2, Wiede 2, Lichtlein 1, Darj, Andersson, Freihoefer, Beneke, Harburger, Av Teigum. Kary: 8 min. Trener Jaron SIEWERT.

PŁOCK: Hallgrimsson, Alilović - Cokan 5/1, Piroch 3, Fazekas 4, Dawydzik 3 (CZK, 48 min - atak na twarz), Mihić 2, Janc 3, Szita 1, Daszek, Serdio 2, Panić, Susnja, Zarabec, Krajewski 1, Terzić. Kary: 12 min. Trener Xavier SABATE.

Sędziowali: Karim Gasmi i Raouf Gasmi (obaj Francja). Widzów 5700.