Sport

Będzie tylko gorzej...

Jakim cudem doprowadziliśmy do sytuacji, w której Hutnik jest w stanie strzelić nam dwie bramki w 10 minut? I jeszcze nam władowali gola w dogrywce! To jest dramat. Trudno szukać optymizmu, nawet jak do siatki trafia Fabian Piasecki, który raczej nie grzeszy wybitną skutecznością. W zasadzie od sierpnia nasza sytuacja się nie zmienia. Nie mydlmy sobie oczy tym, że przecież awansowaliśmy w pucharze, a wcześniej „puknęliśmy” Raków i Zagłębie. Skoro ekipa z II ligi potrafi się z nami zabawić, to znaczy, że najwyższy czas zacząć bić na alarm.

Ciekawi mnie wizja, jaką ma trener Vuković na zespół. W końcu wypadałoby zacząć coś zmieniać, skoro nie idzie, prawda? Nic z tego. Nie licząc meczu z Rakowem, gdy jeszcze mieliśmy Michaela Ameyawa, cały czas gramy takim samym ustawieniem, identycznym składem i jedyne, co nam chyba pozostaje, to rozłożyć ręce i czekać. W dodatku nawet jakby Vuković chciał coś zmienić, to nie ma za bardzo kogo wprowadzać. Nawet nie chodzi o głębię, bo ta jakaś jest, ale za to jej jakość woła o pomstę do nieba.

Może i się powtórzę, jednak straciliśmy dwie bardzo łatwe bramki w końcówce, mając dobry wynik. Wystarczyło tylko go utrzymać. Gdzie leży kłopot, żeby nie dać rywalowi okazji do zdobycia bramki? I to jeszcze z kapitanem i liderem obrony na boisku?! Każdy kolejny mecz zaczyna mi uświadamiać, że Kuba Czerwiński, przy wszystkich swoich niewątpliwych atutach, powoli nie „dojeżdża”. To niesamowicie martwi, szczególnie że w ostatnich sezonach często trzymał nas przy życiu. Nic jednak nie trwa wiecznie. Jeżeli się nie ogarnie, to chyba czas szukać kogoś, kto albo zniweluje jego błędy w duecie lub po prostu go zastąpi.

Nie dość, że niewiele czasu zostało do kolejnego meczu, to jeszcze będzie to starcie z Jagiellonią. Boję się tego spotkania przede wszystkim dlatego, że ekipa z Białegostoku potrafi wrzucić całkiem szybko wyższy bieg. Oni mogą nas tak zbić, że przez tydzień będzie bolało. A na dodatek później czeka nas wyjazd do Szczecina. Jak się nie ogarniemy, to zaboli jeszcze bardziej.